Zbuntował się przeciwko kupieckiej mentalności, która sprowadza wszystko i wszystkich (nawet własne dzieci!) do kategorii zysku i strat. Nie szukał ubóstwa. Szukał bogactwa, którego nie można kupić za pieniądze.
Święty świętemu nierówny. O wielu świętych było niegdyś głośno, a dziś słuch po nich zaginął. Franciszek fascynuje od ośmiu wieków. Pielgrzymi wciąż podróżują do Asyżu. Nie spotkałem człowieka, którego by już same Franciszkowe miejsca nie urzekły. Ciasne uliczki średniowiecznego miasteczka; Porcjunkula – mała kapliczka, wokół której zamieszkali pierwsi bracia; krucyfiks, z którego Jezus zawołał: „Franciszku, odbuduj mój dom”; róże bez kolców; włosy św. Klary, które ściął osobiście Franciszek; habit czy raczej wór, w którym chodził; kościółek San Damiano, przy którym zamieszkały Klara i pierwsze siostry. Konfrontacja wyobrażeń z rzeczywistością przynosi zazwyczaj rozczarowanie. W Asyżu jest inaczej. Wszystko jest tam takie, jak być powinno.
Pamiętam dwa filmy o Świętym. Jeden film, nieco hipisowski, pokazuje Franciszka w jasnobłękitnych barwach jako Bożego szaleńca, pełnego życia, radości, pogody, entuzjazmu. Drugi obraz jest zgoła inny. Mroczny, ponury, obrazujący bez znieczulenia średniowieczną biedotę. Franciszek jest tam pokazany jako człowiek pełen wewnętrznej walki, rozterki, cierpienia. Który obraz bliższy prawdzie? Sądzę, że oba pokazują tylko część prawdy i dopiero złożone razem dają obraz pełniejszy, choć i tak jeszcze daleki od prawdy.
W życiu Franciszka mieszały się przeciwieństwa: radykalizm i łagodność; poezja i proza życia; głęboka radość i równie głębokie cierpienie; miłość do świata i jego odrzucenie; fascynacja Bożym Narodzeniem i stygmaty Ukrzyżowanego, posłuszeństwo Kościołowi i jego krytyka.
Jego świętość jest na wskroś ewangeliczna, mieni się wieloma barwami.
I pewnie dlatego każda epoka wydobywa z jego życia coś innego. W ubiegłym stuleciu ogłoszono Franciszka patronem ekologów ze względu na jego miłość do stworzenia. Czy dwudziesty pierwszy wiek odnajdzie również coś dla siebie?
Moja sugestia poszłaby takim tropem. Franciszek zbuntował się przeciwko rodzicom. Nie dlatego, że byli kupcami, że byli bogaci. To był bunt przeciwko ich kupieckiej mentalności, która sprowadza wszystko i wszystkich (nawet własne dzieci!) do kategorii zysku i strat. Nie szukał ubóstwa. Szukał bogactwa, którego nie można kupić za pieniądze. Odkrył, że prawda jest znacznie bardziej obecna na dole niż w górze, w braku niż w pełni. Zrobił karierę, idąc konsekwentnie drogą w dół. Tam, na dnie, odnalazł siebie i Boga. Takich karier trzeba nam dzisiaj bardzo a bardzo.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.