Dziennik Polska zarzucił katechetce, że „chce wiedzieć, czy dzieci podglądają mamę". Na jakiej podstawie?
W ostatnich dniach kilka osób znów zwróciło uwagę na problem głodu. Po co o tym mówić, skoro nic od nas nie zależy?
Najsmutniejsze jest chyba to, że wcale się brakiem takiej informacji w mediach nie dziwię. Przywykłem, że o dobru pisze się w gazetkach parafialnych, a „wielkie media" zarzucają mnie doniesieniami i komentarzami na temat skandali.
Mógłbym odczuwać gorzką satysfakcję, że już pierwszego dnia przewidziałem, do czego zmierza Gazeta Wyborcza inicjując kolejną akcję społeczną. Ale ja nie odczuwam satysfakcji, tylko jestem przerażony.
Absurdem jest sprowadzanie zagadnienia ratyfikacji Konwencji Bioetycznej do dopuszczalności i finansowania zapłodnienia in vitro, skoro dokument europejski w ogóle się do tej kwestii nie odnosi.
Jeśli wypowiedź prawosławnego biskupa Hilariona nie została w relacji dziennikarskiej jakoś zasadniczo zniekształcona, to mamy do czynienia z poważnym znakiem zapytania nad przyszłym ekumenicznym dialogiem.
Może dziwić, że Papież, mimo próśb biskupa Lugo i jego wyraźnych deklaracji, że wybiera politykę, nie zdecydował się na przeniesienie go do stanu świeckiego.
Mamy głosić Boga i wskazywać na dobro. Krytyka rzeczy złych jest konieczna, ale jej celem też powinno być ukazanie dobra, które wymaga ochrony. Nic więcej.
Nie mam wątpliwości, że troska o budowanie królestwa Bożego na ziemi i wyczekiwanie jego objawienia się w pełni na końcu czasów powinny być podstawowym rysem chrześcijańskiej duchowości. Tylko niepokoi mnie sposób, w jaki chcemy to robić.
Kościół jest w oczach młodych instytucją, która zmierza do ograniczania ludzkiej wolności.