Są harcownikami idącymi zawsze z przodu, wzywają do boju... ze swoimi słabościami. Salutują i mówią: Semper paratus! Kierują się trzema cnotami: szczerością, ofiarnością i czystością.
Na kresach I Rzeczypospolitej, utraconych przed wiekami, zrusyfikowanych, a teraz szukających własnej, ukraińskiej tożsamości, odbudowuje się także Kościół katolicki. Kiedyś był synonimem polskości, dziś jest inaczej.
Był duchowym przewodnikiem Karola Wojtyły, mistykiem i ascetą, który łączył karmelitańską duchowość z salezjańskim zmysłem wychowania młodzieży. 9 lutego mija 119 lat od urodzin krawca z krakowskich Dębnik, Jana Tyranowskiego.
Zabytki sanktuarium. Wprawdzie to nie same budynki są tu najważniejsze, ale warto zwrócić uwagę także na ich historię. Szczególnie na tę mało znaną albo już trochę zapomnianą.
Anna nie radziła sobie na studiach i w życiu prywatnym. Mimo że była wierząca, pomyślała, że skoro nic nie pomaga, to pomocy poszuka u wróżki.
Za życia ujmował swoją prostotą. Wydeptywał ścieżki, odwiedzając chorych, a będąc dobrym „Wujkiem”, o. Rudolf Warzecha przyciągał młodych.
Mimo burzliwych kolei losu te relikwie nie zagubiły się... co więcej, wrosły w duszę ludzi, a potem – cudownie się odnalazły.
Mija miesiąc od wybuchu wojny na Ukrainie. Kościół katolicki od początku włączył się aktywnie w pomoc charytatywną, nie zapominając jednak o najważniejszej broni w walce ze złem, jaką jest modlitwa.
Jak mówią, są tam i pracują dlatego, że tamtejsi wierni płacili wiele za przywiązanie do wiary, Kościoła i polskości.
W państwie, które zostało utożsamione z Kościołem, herezja przestała być postrzegana jedynie jako błąd w sprawach wiary. Oceniana jako czynnik destabilizacji i rozbicia jedności państwa kwalifikowana była odtąd w kategoriach zdrady.
Ta postać nie pasuje do łzawych, cukierkowych żywotów świętych.