– Kościół może zadziwiać tylko wtedy, kiedy przezwycięży anonimowość, smutek, marazm, kiedy pozwoli działać Duchowi Świętemu – przekonywał uczestników I Forum Charyzmatycznego bp Edward Dajczak.
Wystarczyło jedno słowo arcybiskupa, by nasi klerycy zaburzyli porządek wakacyjnych staży. Pojechali na misje do Zambii. Ich koledzy wcale nie byli gorsi. Ruszyli ewangelizować Mołdawię.
Piesza pielgrzymka z Żar do Rokitna. Gdyby nie cel, ten tydzień byłby wakacyjną porażką. Z powodu celu stał się przygodą. Wymagającą, ale satysfakcjonującą.
Mają bardzo proste metody: modlitwa, piosenka, zabawa. Do tego uśmiech i otwarte serce. – To wystarczy, by głosić Dobrą Nowinę aż na krańcach ziemi – przekonują wakacyjni ewangelizatorzy. Ich „krańce ziemi” to niewielkie parafie diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej.
O fenomenie trwających od 60 lat wakacyjnych oaz, i o tym, jaki jest nowy człowiek Ruchu-Światło Życie z ks. Krzysztofem Rucińskim, moderatorem diecezjalnym oazy rozmawia Agnieszka Małecka.
Posługują nie tylko na oazach i kursach wakacyjnych, ale angażują się również w swoich parafiach, bo animowanie liturgii to zadanie i pasja animatorów Ruchu Światło–Życie.
A jakby tak w sam środek wakacyjnego klimatu wbić krzyż? A w tłum beztroskich młodych wilków wpuścić nawiedzoną zakonnicę, starego papieża, nawróconego żołnierza czy niespełnionego architekta? Co wtedy? Wszystko albo nic.
Jedni wolą leżeć plackiem na plaży, inni spędzić czas przed komputerem lub TV. Na wakacje z Bogiem wyjeżdżają zaś ci, którzy chcą zrobić duchowy lifting. Wakacyjne oazy nadal na topie, w tym roku wyjedzie na nie blisko 600 młodych.
Kto raz doświadczył atmosfery oazy, gdy z obcych sobie ludzi w ciągu kilku dni buduje się wspólnota, w której czuć, jak działa Pan Bóg, ten na rekolekcje wraca.
Na ulicach Monrovii, stolicy Liberii, do której udała się młodzież z Wrocławia, do dziś można spotkać ślady wojny domowej sprzed lat. Salezjańscy wolontariusze przez cały miesiąc pomagali w organizacji wakacyjnego obozu dla 400 liberyjskich dzieci.
Podczas kazań, głoszonych przez niego w całej Italii, zbierały się tłumy wiernych.