Spanie w trumnach, zakaz śmiechu, notoryczne ślęczenie na kolanach, izolacja od świata zewnętrznego? Nic z tego.
Nie można lać nowego wina do starych bukłaków...
To jedno z najbardziej znanych i cenionych duszpasterstw w naszym kraju. Z niesamowitą historią, ale też z ogromnym potencjałem. To bezsprzecznie coś więcej niż tylko dodatkowa oferta dla studentów katolickiego uniwersytetu.
To nie fatamorgana wspomnień, ale prawdziwa oaza, gdzie jest ruch i życie, duch radości i świadectwa. Opowiadają o tym księża, którzy przed ponad 30 laty zakładali pierwsze oazy w diecezji płockiej.
Początek kazania powinien być jak poranny zapach dobrej kawy. Środek tłumaczy, jak ten zapach powstaje. A zakończenie to jak zrobienie komuś filiżanki aromatycznego cappuccino – tak ks. Andrzej Ziółkowski CM odkrywa przed swoimi studentami tajniki głoszenia dobrych homilii.
Policzył ktoś ilu mamy w Polsce szafarzy? Ilu w ostatnich latach przybyło? Policzył ktoś ilu przybyło animatorów w parafialnych oratoriach? Widzimy gdzie i kogo jest mniej. Nie widzimy gdzie i kogo jest więcej.
Zostawiają wszystko niemal na 12 miesięcy i jadą do Florencji, by razem mieszkać, modlić się, poznawać Boga i głosić to, czego sami doświadczyli. Jednym z misyjnych punktów na ich mapie był Lublin.
Rozpięte na stelażu płótno nie mieści się w prezbiterium. Krzyczy, szepcze, intryguje, porusza, denerwuje – jak Jezus.
Troje ludzi, trzy historie – jeden wizjoner. Oto jak wczoraj i dziś działa założyciel oazy.
To było spotkanie prawdziwych mężczyzn. Wręcz twardzieli. Skazanych, nawróconych i poszukujących.
Patron kongresów eucharystycznych przyszedł na świat 16 maja 1540 r. w miejscowości Torre Hermoza w Hiszpanii.