W Warszawie od roku rośnie nowy kościół. Nie ma murów, ołtarza, ani sakramentów. Ale ma za to grono wyznawców, którzy za miskę zupy są gotowi wysłuchać kilku głośnych kazań i świadectw o tym, że Jezus ich kocha.
Wśród ewangelizatorów są osoby, które zostały ochrzczone w Kościele katolickim. Ale później od niego odeszły. – Chrzest, pierwsza Komunia... To nie działało. Wciąż czułem, że mi czegoś brakuje – mówi jeden z przemawiających. Wśród nich nie ma też żadnych przedstawicieli dużych Kościołów zrzeszonych w Polskiej Radzie Ekumenicznej. – Tego typu ewangelizacja nie mieści się w naszej tradycji i nie uczestniczymy w niej. Ważniejszy niż głoszenie prostych słów kluczy, wytrychów, sloganów, wydaje mi się przykład osobistego życia. Do rzetelnej rozmowy o Bogu potrzeba intymności, ciszy, głębokiej relacji. Ulica nie wydaje mi się do tego dobrym miejscem – mówi ks. Michał Jabłoński, proboszcz parafii ewangelicko-reformowanej przy al. Solidarności.
– Nie bój się. Jesteśmy po to, by rozmawiać. Jesteśmy jednością. Nie namawiamy do „przejścia na naszą sektę”. Ale chcemy pokazać Tego, który nas tu łączy. On nie chce, żebyś zginął – słychać na Patelni przy Metrze Centrum. Głos niesie się także na położone nisko peronach. Co chwila tylko zagłuszają go wjeżdżające pociągi metra. Mój Bóg was kocha! Ruszyli rok temu, 1 września.
Gościem specjalnym pierwszej ewangelizacji w Centrum był Artur Pawłowski, lider Street Chuch z Calgary w Kanadzie. Przyjechał też na pierwszą rocznicę spotkań, 31 sierpnia. – Byłem u szczytu. Pracowałem u najbogatszych ludzi w Grecji. Przed trzydziestką zostałem milionerem – opowiada zebranym na Patelni. – Przechodziłem przez wiele tragedii. Nie miałem nadziei, gdy jako 19-latek kiwałem się stojąc na skraju dachu. Traciłem ją, gdy urodził mi się syn, ale nie mógł oddychać. Umierał, ale Bóg w niewytłumaczalny dla lekarzy sposób go ocalił – dodaje. Artur Pawłowski mówi coraz bardziej emocjonalnie i coraz głośniej: – Wy też możecie zmienić swoje życie: dziś jest dzień zbawienia. Głoszę Zbawiciela.
Wyciąganie rąk
– Wolontariusze, podejdźcie do ludzi i módlcie się za nich! – prawie krzyczy. – Mój Bóg was kocha. Ludzie z różnych Kościołów chętnie was przyjmą. Żeby dostać posiłek, trzeba wyciągnąć ręce, ale tak samo jest z Bożą łaską. Wyciągnijcie ręce! Podnosi niewielu. I chyba nie dlatego, że dłonie mają zajęte trzymaniem kajzerki i zupy. Ci, którzy zjedli, podchodzą znowu na koniec kolejki. Wolontariusze proszą jedynie, by nie palić w miejscu modlitwy.
Wśród głoszących świadectwa jest także człowiek skazany za morderstwo. Przedstawia się jako pastor jednej ze wspólnot. – Żadna terapia nie wyciągnęła mnie z koksu. Jezus to nie żaden system religijny, żadna figura czy system. Ale nie ma choroby, z której On nie może cię uwolnić. Dla niego AIDS to nic. Bezpłodność to nic. Skończyłem osiem klas podstawówki, moje CV było cieniutkie, a pracuję u najbogatszego pracodawcy. Jezus ma dziś dla ciebie ratunek – przekonuje pastor. Spotkanie kończy się późno w nocy, grubo po 21.00. Małe grupki wolontariuszy jeszcze prowadzą rozmowy z potrzebującymi pomocy. Tym, którzy chcą podjąć terapię, proponują pobyt we własnym ośrodku przy ul. Koniecpolskiej. Założony w marcu tego roku praski ośrodek ma swój własny program wychodzenia z bezdomności i nałogów.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Przed odmówieniem modlitwy Anioł Pański Papież nawiązał także do „brutalnych ataków” na Ukrainie.
Msza św. celebrowana na Placu św. Piotra stanowiła zwieńczenie Jubileuszu duchowości maryjnej.
„Bez faktów nie może istnieć prawda. Bez prawdy nie może istnieć zaufanie.