Kilka lat temu zakochałam się w miłosiernej miłości Boga. W mojej miejscowości zorganizowałam Grupę Miłosierdzia i cały czas proszę Boga, aby mnie prowadził. Przyjazd do Krakowa to ukoronowanie moich pielgrzymek szlakiem miłosierdzia – mówi Włoszka Caterina Francesca Ippolito.
Warto dodać, że na Węgrzech kult Bożego Miłosierdzia zaszczepił ks. Maciej Józefowicz z krakowskiej parafii św. Szczepana, który u bratanków pracował przez kilkanaście lat. To dzięki niemu powstało tam Sanktuarium Bożego Miłosierdzia.
Nie wiedzą, co tracą?
W kongresie – co nieco zdziwiło organizatorów – wzięło udział niewielu Polaków. Być może, jak sugerowali obserwatorzy, dla niektórych fakt, iż obraz Jezusa Miłosiernego jest w każdym kościele, to oczywistość. Warto na nowo docenić fakt, iż to właśnie z naszego kraju na cały świat wyszła iskra Bożego miłosierdzia, a jego źródło mamy wręcz na wyciągnięcie ręki. – Boże miłosierdzie jest bardzo ważne w moim życiu. Wciąż się zdumiewam, jest ono tak potężne. Chcę być współczesnym apostołem, na miarę XXI wieku. Dlatego tu jestem – zapewnia Marcin Skrzypek, młody ekonomista. – Wiara w Boże miłosierdzie pomaga mi na co dzień żyć – mówi Aleksandra Becmer, rolniczka z podolsztyńskiej parafii Prątnica.
– Wierzę, że Pan błogosławi Polsce i wszystkim Polakom. Dał wam przecież św. s. Faustynę i wielkiego papieża, bł. Jana Pawła II. Polacy, wykorzystujcie dobrze ten skarb i dzielcie się nim z całym światem. Niech wszystkie narody usłyszą, jak wielkie jest miłosierdzie Boga – prosi Elisabet, która na kongres przyjechała z Kanady. – Współczesny świat, pełen konfliktów, nastawiony jest na materializm. Wiele osób cierpi. Prawda jest jednak taka, że tylko Chrystus może zmienić ich życie. Każdego dnia popełniamy błędy, upadamy. On jednak wciąż nam przebacza i daje nową szansę. Ci, którzy tego nie rozumieją, nie wiedzą jeszcze, co tracą – dodaje.
Być może wielu z tych, którzy nie rozumieją, poczuło dotknięcie miłosierdzia, gdy na krakowskim Rynku najpierw słowa koronki przeplatały się ze śpiewem ulicznych grajków, a później, gdy noc spowiła już miasto, nieopodal Sukiennic widać było niezwykłą jasność. Chrystus – tak jak dwa tysiące lat temu – rodził się tu i umierał. Niemożliwe? Możliwe za sprawą Wspólnoty Cenacolo, która wystawiła poruszający spektakl „Credo”, będący świadectwem wiary każdego podnoszącej ze szponów uzależnienia. Trędowaci XXI w., jak czasem o sobie mówią, wytańczyli, wyśpiewali i wykrzyczeli, że miłosierdzie Pana nie zna granic.
Współpraca: ks. Ireneusz Okarmus, Bogdan Gancarz, Wojciech Baran
GN 40/2011 Domenico Tufaro z rodzicami. Umierałem, lecz Pan mnie uzdrowił
Domenico Tufaro z Włoch
– O mojej chorobie dowiedzieliśmy się 25 marca 1991 r. w dzień Zwiastowania Pańskiego. Miałem szesnaście lat. Pamiętam, że nagle bardzo źle się poczułem. Gdy dojeżdżaliśmy do szpitala, z nosa płynęła mi już krew. Okazało się, że to była ostra białaczka, a lekarze dawali mi 20 proc. szans na przeżycie. Oprócz chemioterapii rozpoczęła się też moja terapia modlitwą. Moja mama, Rosaria Carmela, dostała wtedy książeczkę o Bożym miłosierdziu od pani, która należała do Odnowy w Duchu Świętym, i po raz pierwszy odmówiła Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Nad moim łóżkiem był krzyż, a ona o godz. 15 wołała, aby krew Pana Jezusa spłynęła na mnie z krzyża i uzdrowiła mnie. I ja o to prosiłem. Wtedy też, po raz pierwszy i jedyny, szpital, w którym byłem, odwiedził Jan Paweł II . Pobłogosławił mnie. Podczas walki z chorobą były momenty, w których myślałem, że umieram. Było bardzo źle, a jednak moja mama cały czas trwała na modlitwie, a w sercu czuła głos: „Zaufaj”. Zaufała i poczuła spokój. Modliliśmy się koronką i poznawaliśmy postać św. s. Faustyny. Dziś jestem zdrowy i wiem, że wszystko, co mnie spotkało, było na chwałę Boga, bo poprzez chorobę mogę Go uwielbiać. Gdy w 2004 r. po raz pierwszy przyjechałem do Łagiewnik, wydarzyło się coś niezwykłego. Klęczałem w bazylice, i gdy się modliłem, zobaczyłem siostrę zakonną, która uśmiechała się do mnie. Powiedziałem więc do mojej przyjaciółki, która była wtedy ze mną: „Patrz, jak ona się uśmiecha, a przecież mnie nie zna”. A ona spojrzała na mnie zdziwiona i powiedziała, że przecież nie ma tu żadnej siostry zakonnej. Czy to była św. s. Faustyna? Tylko wiara może odpowiedzieć na to pytanie…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).