O odcieniach bezdomności, nauce życia od podstaw i dziedziczeniu oczekiwań z Marią Demidowicz, prezesem zabrzańskiego koła Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta, rozmawia Klaudia Cwołek.
Klaudia Cwołek: W tym roku Wasze towarzystwo obchodzi 15 lat działalności w Zabrzu. Czy z tej okazji planujecie jakieś uroczystości?
Maria Demidowicz: – Nie, bo nas na to nie stać. Obchody sprowadzamy do duchowych przeżyć. Zainaugurowaliśmy je Mszą w kościele św. Kamila w listopadzie, teraz przeżywamy peregrynację obrazu „Ecce Homo” oraz relikwii św. Brata Alberta i błogosławionej siostry Bernardyny. Jest ona związana z 30. rocznicą działalności towarzystwa w Polsce. 18 maja minęło 15 lat od zarejestrowania koła zabrzańskiego. W tym samym roku zostało uruchomione schronisko dla kobiet w Zabrzu-Rokitnicy. Od października nieformalnie zaczęły mieszkać tam kobiety, a oficjalne poświęcenie placówki odbyło się 4 kwietnia 1997 roku. Schronisko w styczniu tego roku zmieniło nazwę na Ośrodek Wsparcia dla Kobiet.
W jaki sposób człowiek staje się bezdomny?
– Może to być spowodowane utratą pracy i załamaniem związanym z degradacją społeczną. Przez cztery lata mieliśmy u nas w przytulisku rodziny, których bezdomność była skutkiem transformacji. Skorzystały one z odpraw górniczych z założeniem, że uruchomią własną działalność gospodarczą. Niestety, rzeczywistość przerosła ich możliwości. Najpierw zamieniały mieszkania z większych na mniejsze, w końcu wylądowały na działce. Te osoby, dzięki Bogu, udało się uaktywnić i już sobie radzą. Mają mieszkania i są na swoim. Gorzej natomiast jest z taką bezdomnością, która wynika z nałogów. Często jest to alkoholizm, ale problem dotyczy też narkomanii i hazardu. Miałam kontakt z osobą podwójnie uzależnioną, która mówiła mi, że wyjście z hazardu jest dużo trudniejsze od wyjścia z alkoholizmu. Przyczyną jest też pewne upośledzenie i niewydolność społeczna. Niektórzy ludzie nie radzą sobie ze zmieniającą się rzeczywistością. To są też dziedziczone oczekiwania wobec pomocy społecznej, związane z biedą przekazywaną z pokolenia na pokolenie.
W jaki sposób bezdomni trafiają do Was?
– Osoby kierowane są przez Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie w Zabrzu lub z ościennych gmin. W przypadku kobiet interwencyjnie przyjmujemy wszystkie, niezależnie, skąd pochodzą. Bezdomni trafiają do nas też przez kuratorów sądowych, ale czasem przychodzą sami, pytając o możliwości pomocy. Zdarza się, że szkoły kierują uczniów na konsultacje, także inne organizacje społeczne wskazują nasz adres. Jesteśmy otwarci na każdego potrzebującego. Przed przyjęciem zawsze odbywają się rozmowy, podczas których informujemy, jaką prowadzimy działalność, czym jest nasze towarzystwo. Jeżeli osoba decyduje się u nas na pobyt, wtedy podpisuje z nami umowę o współpracy. To trochę inaczej wygląda w przypadku kobiet, inaczej w przypadku mężczyzn.
Na czym polega ta różnica?
– Na początku naszej działalności trafiały do nas przede wszystkim kobiety mające wiele dzieci i w średnim wieku, od około 40 do 60 lat. Od trzech, czterech lat są to kobiety od 18. do maksymalnie 40. roku życia, oczywiście z dziećmi. Wyjątkowo zdarzają się starsze. Są to osoby, których rodziny korzystały już z pomocy społecznej. Ich bezdomność wynika z braku akceptacji rodziny dla nich i ich dzieci. Często trafiają do nas kobiety w ciąży, których bliscy nie chcą już w domu, bo albo jest za ciasno, albo są konflikty, nieraz związane z przemocą.
Pomagamy wszystkim bezdomnym: samotnym, matkom z dziećmi i ofiarom przemocy w rodzinie. Prowadzimy też interwencyjną pomoc. Jeżeli kobieta sama lub z dziećmi od zaraz potrzebuje schronienia, to mamy dwa takie pokoje w schronisku w Rokitnicy, gdzie możemy je przyjąć. Później, przy bardzo ścisłej współpracy z pracownikami socjalnymi MOPR, rozpatrujemy sytuację i przy udziale tej osoby ustalamy, jaka forma pomocy będzie dla niej najwłaściwsza. Jeżeli musi zostać w schronisku, to na miesiąc podpisujemy umowę o współpracy. Jest to czas na załatwienie podstawowych spraw formalnych i medycznych oraz zapoznanie się z naszą społecznością. Po miesiącu podpisujemy umowę na kolejnych 11 miesięcy. To jest pobyt przeznaczony na uaktywnienie tej osoby społecznie i zawodowo, żeby mogła podjąć pracę.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).