O ciężkim kawałku chleba, woreczkach z lawendą i ewangelizacji mimo wszystko z Teresą Falkowską, która 30 sierpnia odebrała dyplom jubileuszowy za 20 lat pracy, rozmawia Agata Ślusarczyk.
Agata Ślusarczyk: Dzwonek na koniec lekcji. Co Pani wtedy czuje?
Teresa Falkowska: – Często mam wrażenie, że nie osiągnęłam zamierzonego celu. Mimo mojego wysiłku młodzież nie zainteresowała się tematem lub ostro kontestowała naukę Kościoła. Więcej jest lekcji, które, patrząc po ludzku, nie udały się.
W stołecznym Zespole Szkół nr 59 uczy Pani już 20 lat. Był jakiś kryzys?
– Nie. Katecheza to trudny kawałek chleba – trzeba liczyć się z tym, że będą porażki, przykrości, ale mimo to trzeba trwać. Ja się nie załamuję, bo rolą katechety jest doprowadzić młodzież do spotkania z Jezusem, a kiedy to się stanie, tego nikt nie wie. Religia to nie matematyka, że po dodaniu dwóch cyfr od razu mamy wynik.
Wypracowała Pani własne metody docierania do młodzieży?
– Do współczesnej młodzieży trudno jest dotrzeć. Wierzy ona w świat wykreowany przez media. A ja różnymi metodami próbuję konfrontować go z Ewangelią. W liceum na przykład sprawdza się dyskusja na kontrowersyjne tematy, np. o in vitro czy współżyciu przed ślubem. Młodzi dużo wiedzą, więc dysputy niekiedy są naprawdę gorące. Na koniec zawsze przedstawiam stanowisko Kościoła. Wówczas od nowa próbują mnie zakrzyczeć. W końcu pytają, czy ja się z tym zgadzam. Czy ja tak żyję.
Świadczy Pani swoim życiem?
– Przy okazji dyskusji o eutanazji opowiedziałam im o swojej mamie. Staruszka zmarła w wieku 95 lat, a ja przez ostatnie 8 lat życia opiekowałam się nią. Nikt w mojej rodzinie nie traktował tego jako ciężar czy zło konieczne. Nawet znajomi trójki moich dzieci przychodzili pomagać. Babcia była dla nich kimś ważnym. A kiedy zasłabła, zaczęła krzyczeć: „Czy ja jeszcze żyję?!”. Bo nikt nie chce umierać. Eutanazja to krzyk rozpaczy.
Przyjęli tę argumentację?
– „Po co się męczyć?” – usłyszałam. Młodzież będąc w grupie rzadko zmienia poglądy. Poza tym nigdy nie wiadomo, kiedy ta historia wyda owoc. Ci, którzy naprawdę szukają odpowiedzi, ujawniają się dopiero na przerwach lub dyżurach. Przychodzą i dopytują. Najczęściej o swoje życie, bo jak na przykład przyjąć prawdę o nierozerwalności małżeństwa, kiedy rodzice właśnie się rozwodzą. Na rozmowę przychodzą też uczniowie, którzy zamiast na religię chodzą na etykę. Chcą ze mną skonfrontować to, czego się tam uczą. Czasami na przerwie sama ich zagadnę.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).