Mądry Polak po szkodzie

...a ochroniarz przyrody trzy lata później.

Jesień coraz bliżej. Już 17 września... No i człowiek natychmiast staje na baczność: 17 września, rocznica napaści Radzieckiej Rosji na Polskę. Komuniści, ramię w ramię z narodowymi socjalistami. Tego dnia 86 lat temu stało się jawnym, jak śpiewał Jacek Kaczmarski w „Balladzie wrześniowej”, że „jeden odtąd łączy sztandar gwiazdę, sierp hakenkreuz i młot”. Cóż, choćby wyrosły z różnych proweniencji, totalitaryzmy widać potrafią się dogadywać. Może to kwestia wspólnego podziwu dla siły, przemocy... Pruskie elity zawsze zresztą miały podziw dla karności, siły. Stąd też pewnie ta częsta fascynacja Niemców ze wschodu Rosją... Stare dzieje, choć pomagają też rozumieć nasze dziś; pomagają nie dziwić się, gdy okazuje się, że zadeklarowani demokraci jakoś łatwo dogadują się z demokratami z fasady tylko... Ale ja dziś nie o tym. Dziś... o zwierzętach.

Konkretnie – o ich ochronie. Zainteresowała mnie wczoraj informacja, że mieszkańcy 25 gmin, jak napisano, zachodniego Trydentu – czyli najpewniej włoskiego regionu Trydent - Górna Adyga – „wypowiadają się w konsultacjach społecznych, czy obecność niedźwiedzi i wilków w ich bezpośrednim otoczeniu uważają za zagrożenie dla bezpieczeństwa i lokalnej gospodarki”. Wcześniej pytano już o to mieszkańców innych części regionu. Okazuje się, że wcześniej aż 98 proc. mieszkańców uznało, że tak, że obecność tych zwierząt stanowi zagrożenie. Bo jest ich coraz więcej. Bo coraz częściej nie tylko zbliżają się do ludzi i atakują ich tam gdzie – powiedzmy – są u siebie, ale zaglądają do ludzkich osiedli. Mieszkańcom tego regionu się wydaje? Przesadzają? Te zwierzęta nie są zagrożeniem? Proszę powiedzieć to rodzinie biegacza, którego śmierć spowodowały. I innym, którzy tak czy inaczej musieli przed nimi uciekać czy się bronić...

O problemie tym słychać w Europie coraz częściej. Najgłośniej chyba – u naszych południowych sąsiadów. Gdy ogłoszono, po kilku atakach na ludzi, że władze tego kraju zdecydowały, by sporą część niedźwiedzi odstrzelić, podniósł się krzyk. U nas, na mniejszą skalę, dzieje się podobnie. Odstrzelić kilka niedźwiedzi, bo ilość incydentów z ich udziałem wzrasta? Absolutnie, tak nie można, że tak się zachowują, to wina ludzi! Tymczasem jeśli nic z tym nie zrobimy, problem będzie narastał. Bo odstraszane tylko, a nie odstrzeliwane, będą coraz bardziej zuchwałe. Bo nie będzie hamował ich strach przed człowiekiem.

Że problem nierozwiązany w zarodku narasta, pokazuje najlepiej dawna sprawa z tatrzańską niedźwiedzica Magdą. Czytałem niedawno łzawe wspomnienia tych, którym serce krajało się, gdy odstawiali ją do ZOO, gdzie szybko zdechła. I nawet ich rozumiem. Ale problem sygnalizowano parę lat wcześniej. Co najmniej od 88 roku, gdy przychodziła na obozowisko taternickie na Szałasiskach (to obok morskookiej Włosienicy). W roku 89 z jej powodu nawet je zamknięto. Argument? Niedźwiedź jest u siebie, taternicy nie są u siebie. Z czasem przestało pomagać odstraszanie, nawet hukiem przez mających w okolicy swoje koszary WOP-istów. Koniec końców po dwóch latach, gdy Magda doczekała się młodych i problem się nasilił, zrobiono co zrobiono. Mądry Polak po szkodzie, a ochroniarz przyrody trzy lata później – chciałoby się powiedzieć....

I podobnie będzie z tym „przyrostem naturalnym” wilków i niedźwiedzi w naszych lasach. Problem nie rozwiąże się sam. Będzie narastał.... Śmieszą mnie te rady różnych mądralińskich, którzy próbują tłumaczyć, że zwierzę samo nie zaatakuje, że jak atakuje, to pewnie jakoś sprowokowane. Strasznie to naiwne. Przecież mogę sprowokować je niechcący, prawda? Na przykład znaleźć się przypadkiem za blisko jej młodych. Nie mam – na szczęście – przykrych doświadczeń z dzikimi zwierzętami. Wprawdzie ze trzy razy  „locha miejska”, gdy znalazłem się przypadkiem blisko jej młodych, tylko zmierzyła mnie dzikim wzrokiem. Ale to był „dzik miejski”, przyzwyczajony do ludzi. A co zrobi dziki niedźwiedź?

Tak, nigdy nie uciekać, spokojnie się wycofywać, nie nawiązywać kontaktu wzrokowego. A jak mimo to niedźwiedź nie odpuszcza i zdaje się chcieć zaatakować – radził ktoś – położyć się i udawać martwego; może poturbuje, ale powinien zostawić żywego. Nie mam pretensji, dobra rada. Pewnemu leśniczemu w Bieszczadach trzy lata temu takie zachowanie uratowało życie; został tylko poraniony. Ale czy to jest rozwiązanie problemu? Chodząc po górskich ścieżkach być zawsze gotowym, by się położyć i liczyć, że miś zbytnio nie poturbuje?

„Zwierzęta są u siebie, człowiek nie jest u siebie”. Ten argument irytuje mnie najbardziej W swojej zagrodzie człowiek nie jest u siebie? Wędrując wydeptaną przez innych ludzi ścieżką nie jest u siebie? W imię czego grupa ludzi zabiera innym to, co państwa, czyli wspólne, i oddaje w niepodzielne panowanie zwierząt do tego stopnia, że pozwala się nawet, by zagrożone było ludzkie życie?

Nie czekam na odpowiedź. Niestety, znam ją.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11