Tradycja nakazuje, aby przy wigilijnym stole zostawić puste miejsce dla niespodziewanego gościa. Kim jest jednak ten „gość”? Okazuje się, że znaczenie słowa na przestrzeni wieków bardzo się zmieniło – od kogoś obcego, przybysza, tułacza, wroga po osobę oczekiwaną. – Historycznie to puste miejsce czeka na kogoś nieznajomego i niezaproszonego, kto potrzebuje naszej gościnności – mówi ekspert KUL, językoznawca prof. Henryk Duda.
Trzeba sprecyzować, że jest to „miejsce dla nieoczekiwanego, niespodziewanego gościa” – podkreśla językoznawca z Katedry Języka Polskiego Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, prof. Henryk Duda. Bo w pierwotnym znaczeniu, w średniowieczu, „gość” był obcym, przybyszem, tułaczem. – Dopiero z biegiem czasu znaczenie słowa zmieniło się na kogoś, ktoś stał się oczekiwanym przybyszem, a w końcu dopiero gościem w dzisiejszym znaczeniu, czyli osobą bliską i wyczekiwaną – dodaje.
Doskonale ilustruje to fragment z Pisma Świętego w XVI wiecznym tłumaczeniu księdza Jakuba Wujka. W Ewangelii św. Mateusza znajdują się słowa wypowiedziane przez Chrystusa: „Byłem gościem, a przyjęliście mnie” (Mt 25, 35). Dla dzisiejszego odbiorcy to zdanie jest niezrozumiałe, bo przecież gości się zawsze oczekuje i przyjmuje. We współczesnym tłumaczeniu Biblii Tysiąclecia czytamy już „Byłem przybyszem, a przyjęliście mnie”.
Grecki oryginał Ewangelii w Przypowieści o sądzie ostatecznym używa słowa „ksénos”, które oznacza obcego lub cudzoziemca. Czyli pierwotnie „gość” był kimś z zewnątrz, kogo jednak wedle słów Jezusa należało przyjąć z otwartością.
Jak wyjaśnia prof. Henryk Duda, wyraz „gość” należy do starej warstwy słownictwa, jeszcze pochodzenia indoeuropejskiego. Stąd jego odpowiedniki w innych językach tej rodziny brzmią podobnie – w angielskim „guest” czy niemieckim „Gast”. – Z kolei w łacinie mamy słowo „hostis” , które pierwotnie oznaczało obcego, a z czasem zaczęło znaczyć „wróg” – mówi prof. Duda.
Część językoznawców tłumaczy zjawisko kulturowo, odmiennym podejściem do obcych. Dla starożytnych Rzymian obcy często był zagrożeniem – dlatego „hostis” stało się synonimem wroga. Dla Słowian obcy był raczej kimś, kogo należało przyjąć – wyjaśnia. – Ta różnica w mentalności znajduje odzwierciedlenie w polskich przysłowiach, takich jak „Gość w dom, Bóg w dom”. – Przysłowie ma głęboki sens, jeśli pamiętamy, że „gość” kiedyś oznaczał przybysza.
Dla Słowian obcy miał czuć się u nas jak w domu, jak Bóg. To piękna idea, która wciąż wydaje się aktualna – zwłaszcza w kontekście wigilijnego pustego miejsca przy stole. Ewolucja języka i podwójne znaczenia Historia słowa „gość” to przykład enantiosemii – zjawiska, w którym jeden wyraz w wyniku rozwoju historycznego nabywa dwóch przeciwstawnych znaczeń. W języku polskim mamy np. wyraz „czerstwy”, który oznacza „nieświeży, stary, suchy, zepsuty”. Najczęściej w kontekście chleba. Ale możemy powiedzieć „czerstwy staruszek”. I wtedy oznacza staruszka zdrowego i krzepkiego.
– Tak samo jest z „gościem”. Kiedyś był obcym, dziś jest kimś oczekiwanym. A w kontekście wigilii warto pamiętać o tej starej definicji. Puste miejsce przy stole to gest otwartości na innego – na przybysza, który, jak mówił Chrystus, jest kimś, kogo powinniśmy przyjąć – dodaje prof. Duda. – Dawne znaczenie słowa „gość” racjonalizuje zwyczaj zostawiania pustego miejsca przy wigilijnym stole. I może pamiętajmy o tym miejscu dla obcego, przybysza i tułacza, tego, który po grecku nazywał się „ksénos”, skąd mamy ksenofobię, fobię przed obcymi. Może to miejsce przy wigilijnym stole mówi nam, że ksenofobię trzeba przezwyciężyć.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
Kalendarium najważniejszych wydarzeń 2024 roku w Stolicy Apostolskiej i w Watykanie.
„Jesteśmy z was dumni, ponieważ pozostaliście tymi, kim jesteście: chrześcijanami z Jezusem” .
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.