O potrzebie rozumienia inności wiele się mówi. Tymczasem...
Jedenasty dzień grudnia. Szarzyzn i ponurości coraz więcej. Mimo tych wielu dekad życia za mną dopiero dziś olśniło mnie, czemu ludzie tak tęsknią za białymi śniegiem i kolorowymi różnymi akcesoriami świętami Bożego Narodzenia: żeby przełamać te późnojesienne szarzyzny. Tak się nie da! Człowiek robi się przez nie smętny i posępny jak strach na wróble. Zwłaszcza że nie tylko w pogodzie, ale i naszej rzeczywistości politycznej, zarówno w kraju jak i na świecie, coraz więcej różnorakich, szczerzących zęby upiorów. Cóż innego mieć w duszy, jak nie beznadzieję, że jest źle, a będzie jeszcze gorzej? Niech te posępne strachy jak najszybciej zastąpią wesołe bałwany! Niech kolorowe światełka rozświetlą mroki serc, zanim rozświetli je coraz dłuższy dzień! A może, tak byłoby najlepiej, niech rozświetli to wszystko z Wysoka Wschodzące Słońce. Bo choinka, karp i prezenty to jedno, a świadomość, że wszechmocny i dobry Bóg dla nas stał człowiekiem...
Póki co mnóstwo jednak tych smętnych szarzyzn. Przynajmniej w moim odbiorze rzeczywistości. Te odpalane co i rusz kolejne fajerwerki coraz to nowych afer może i sprawiają, że na chwilę zaiskrzy, ale to zimny ogień. Po chwili zostaje po nim tylko dym i smrodek. Człowiek zaczyna nie poznawać świata, w którym żyje. Ktoś mnie teleportował do innego czy co? Ot, słucham ostatnio dziennikarze pewnej telewizji opowiadającego o otwarciu po pożarze paryskiej katedry Notre Dame. Mówi, że już to, jak jest nazywana – Nasza Pani – świadczy o atencji, jaka Francuzi darzą... tę świątynię. Zbaraniałem. To on nie wie, że kościołów o tym tytule we Francji cała masa, bo Naszą Panią nie jest budynek, a Najświętsza Maryja? Hm. A może to nie niewiedza, tylko element tworzenia nowej, alternatywnej rzeczywistości? Jak to kiedyś ktoś mi tłumaczył: firma Opel, jak sama nazwa wskazuje, związana jest z... Opolem (po niemiecku Oppeln). No tak, wieszak to ten, co wiesza ludzi, obrabiarka ta, co plotkuje, równouprawnieniem jest uprzywilejowanie, a faszyzmem każdy pogląd sprzeczny z naszym. A, i obowiązującym prawem tylko to, co sami za prawo uważamy.
Chwilę później inny już dziennikarz opowiadał o tym, co dzieje się w Syrii. Wspomniał o powiewających zielonych flagach, flagach w kolorze nadziei. Zbaraniałem tego poranka po raz drugi. To ów dziennikarz nie wie, że zielony, owszem, może i jest kolorem nadziei w naszym kręgu kulturowym, ale w islamie to przede wszystkim kolor Mahometa? I że te zielone flagi to nie wyraz nadziei, ale radości, że Allah dał zwycięstwo? Że, nie wnikając w zawiłości różnić między sunnitami, a szyitami i alawitami (to alawici dotąd rządzili w Syrii), to radość ze zwycięstwa islamu? Ha, może nie wiedział. Nie każdy przecież musi wiedzieć. Igły widły i te sprawy. Tylko dlatego nie rozumie też np. czemu, zwłaszcza na Bliskim Wschodzie, na obrazach pokazujących walkę św. Jerzego ze smokiem, ów smok najczęściej jest zielony. No tak, drobiazg, można takich rzeczy nie wiedzieć. Tylko wtedy dość jasny przekaz staje się nie wartą zainteresowania baśnią. A np. już taka obfitująca w różne obrazy Apokalipsa, pełną straszydeł wizją amatora środków halucynogennych. I tylko swojski, nie interesujący się tym co inne „naszyzm“ (a może „nasizm“?) prezentuje w takim świecie jedynie słuszną i sensowną wizję rzeczywistości.
Coraz dziwniejszy wydaje mi się ten świat. Chyba niebawem rzeczywistość przebije absurdem moje nawet najbardziej odjechane sny. Cóż robić? Chyba tylko adwentowo wołać Marana tha! Przyjdź, Panie Jezu!
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W Rzymie zakończył się Międzynarodowy Kongres na temat teologii.