Jeśli ktoś ma reputację przestępcy, nie można oczekiwać, że zmieni twarz w ciągu jednego dnia.
We wszystkich relacjach z Aleppo przewija się jedno – niepewność. To, co się wydarzyło wszystkim już jest znane. Błyskawiczna ofensywa dżihadystów i praktyczne poddanie miasta, bo jak inaczej ocenić to, że z 3-milionowego ośrodka, raptem zniknęły wszystkie służby mogące dać odpór rebelii. Ludzie mówią, że kolejny raz zostali opuszczeni w imię zachodnich interesów. Jak brudnych świadczy o tym trwające już od 14 lat cierpienie Syryjczyków. Otwartym pytaniem pozostaje jednak, co dalej? Aleppo przeżyło już w swej historii oblężenie, a jego mieszkańcy dobrze wiedzą do jakiego bestialstwa zdolni są islamiści. Pojawienie się ich na ulicach zmroziło krew w żyłach chrześcijan. Ludzie pozamykali się w domach i czekają.
Na razie rebelianci zachowują się tak, jakby zmienili poglądy, otworzyli się na innych. Głośno mówią, że nie chcą nikomu narzucać porządku islamskiego. Łaciński biskup Aleppo podkreślił, że po podbiciu miasta chodzili od domu do domu, zapewniając, że uszanują chrześcijan, nie będą niszczyć kościołów i będą respektować ich nabożeństwa. – Jak dotąd wszystko idzie dobrze, nawet jeśli wśród ludzi wciąż panuje nieufność, ponieważ jeśli ktoś ma reputację przestępcy, nie można oczekiwać, że zmieni twarz w ciągu jednego dnia – podkreślił bp Hanna Jallouf. Franciszkanin doskonale zna mroczną stronę dżihadystów. W 2014 roku został porwany w Idlibie przez islamskie bojówki, które zmuszały go do wyrzeczenia się wiary. Po uwolnieniu pozostał w dolinie Orontes, aby służyć i opiekować się miejscowymi chrześcijanami. Zaświadcza on o pewnej zmianie, która zaszła na szczytach islamskich bojówek. W Idlibie do 2018 roku prześladowali chrześcijan, mordowali, grabili i gwałcili. Potem zmienili kurs i zwrócili wyznawcom Chrystusa ich domy, ziemię i studnie. Tak jakby zrozumieli, że jeśli mają stworzyć państwo, to musi być ono skomponowane jak mozaika, która nie może być jednokolorowa, ale musi mieć różnokolorowe płytki, które reprezentują mniejszości.
Trudno przesądzić czy to realna zmiana, czy na razie wilk w owczej skórze. Warto jednak pamiętać, że gdy mówi się o wojnie w tym kraju to, praktycznie tylko islamiści przedstawiani są jako realne zagrożenie dla wyznawców Chrystusa. Tymczasem Baszar Asad wcale nie jest ich obrońcą, choć na takiego jest kreowany. Nigdy w historii nie wygnano tylu syryjskich chrześcijan, co za reżimu Asada i zaczęło się to na długo przed obecną wojną. Wyznawcy Chrystusa z ostrożnością podchodzą do deklaracji dżihadystów, mają jednak nadzieję, że to, co się obecnie dzieje, może być szansą na polityczne rozwiązanie w Syrii, na wymuszenie na reżimie porozumienia o procesie transformacji władzy. Oby to był krok w kierunku pokoju, a nie jedynie przegrupowanie sił na wojennej szachownicy możnych tego świata.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).