Od kiedy ta jasna ścieżka stała się w naszych uszach tak trudna, powikłana?
Słucham katechezy dla przedszkolaków o Dekalogu. Plansza z chrztem-startem i przebywaniem z Bogiem-celem, droga wiodąca z jednego punktu do drugiego, znaki-przykazania i jadące tak albo inaczej samochodziki. Jasne jest – lepiej prosto do celu, ale i one, kilkulatki, wiedzą: zdarza się nam źle skręcić.
Kazanie na Wszystkich Świętych, jeden z wątków. Pierwszy krok na drodze do świętości: nie czynię grzechów głównych, a jeśli się zdarzą, jednam się z Bogiem w sakramencie pokuty i pojednania. Drugi krok: unikam grzechów powszednich. Trzeci: szukam realizacji błogosławieństw (w swoim w stosunku do posiadania, do sprawiedliwości…). Kolejny: heroizm, cierpienia przeżywać w duchu krzyża, ofiarowania, cieszenia się, że można cierpieć dla Chrystusa. Proste?
Zastanawiam się, kiedy właściwie stało się to skomplikowane. Od kiedy ta jasna ścieżka odmalowana w katechezie czy na kazaniach stała się w naszych uszach tak trudna, powikłana? Nie pytam o stopień trudności przy realizacji, ale o towarzyszącą nam niepewność: tak zrobić czy jednak inaczej, pójść tu czy tam, co wybrać, co odrzucić.Jakiś pułap, jakąś pozycję niewątpliwie tu osiągamy. Znamy cel, mamy konkretny start, rozumiemy „poziomy realizacji”.Skąd więc niepokój, pomieszanie, potknięcia, skąd te pytania nieustanne, co robię nie tak…?
Jeśli rozumieć niebo jako drogę do szczęścia, do pełni, jasne jest, że wysiłek się opłaca, że warto, że trzeba – wszak nakazują nam to i rozum, i serce. A miłość – bo przecież miłość, cóż innego? – przynagla nas. Skąd więc niepewność, niewiedza, te nasze nagłe życiowe zająknięcia?
Kilkuletni chrześcijanin na pytanie, co zrobić, jeśli zabłądzimy, odpowiada błyskawicznie. Ta błogosławiona pewność co do łaski Boga, do tego, że można zawrócić… Ufać w obliczu obiektywnych trudności, ale i w obliczu własnej niedoskonałości. A także wtedy, gdy wybór okazuje się trudniejszy niż nam się wydawało. Gdy oczekują od nas odpowiedzi, a my widzimy tylko na piędź ziemi, na jeden krok.
Przypominają mi się nie wiedzieć czemu frazy z wiersza wczesnej młodości: „Właśnie wtedy kiedy pomyślałeś/ że papugi żyją dłużej/ że jesteś okrutnie mały/ niepotrzebny jak kominek na niby/ w stołowym pokoju/ Jak bezdzietny anioł/ lekki jak 20 groszy reszty/ drugorzędnie genialny/ kiedy obłożyłeś się książkami/ jak człowiek chory/ nie wierząc w to że z niewiary/ powstaje nowa wiara…”. Tamten zachwyt, radość, że „wybrał”, że wystarczy to rozumieć – a dzisiaj? Dwadzieścia groszy reszty, papugi żyją dłużej, kominek na niby w stołowym pokoju… Tak, akurat to już o sobie wiemy, wiemy doskonale.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).