Fałszywy obraz Boga często prowadzi do odrzucenia wiary.
Środa, dziewiąty dzień października... Czytam właśnie, że prokuratura, od miesięcy trzymająca w zamknięciu księdza Olszewskiego i dwie urzędniczki z ministerstwa sprawiedliwości, zamierza „zmienić i uzupełnić” stawiane im zarzuty. Żałosne, prawda? Zanim ich aresztowano mówiło się powszechnie, że wiadomo co zrobili. Teraz okazuje się, że nie. No bo skoro po miesiącach śledztwa nie tylko się uzupełnia, ale, po raz kolejny, zmienia zarzuty... A tak naprawdę chodzi o to, że za dwa dni ma się odbyć posiedzenie sądu w sprawie aresztu dla całej trójki. Zmieniając i uzupełniając zarzuty prokuratorzy grają na przedłużenie aresztu.... Obrzydliwe, prawda? To dręczenie ludzi w majestacie prawa. Co na to Pan Bóg?
No właśnie. W takich wypadkach szczególnie mocno irytują mnie wypowiedzi różnych katolickich celebrytów, także tych w koloratkach, rozpływających się nad Bożym miłosierdziem tak bardzo, że aż zaprzeczających prawdzie o Bożej sprawiedliwości. Szydzących przy tym z niedouczonych niby prostaczków, którzy wierzą, że Bóg jednak za dobro wynagradza, a za zło karze. Oczywiście próbują to jakoś ubrać w ładne słowa, ale sens tego wszystkiego jest taki, że „łaknący i pragnący sprawiedliwości” nigdy nie zostaną nasyceni, bo ich krzywdziciele za swoje czyny nigdy nie zostaną rozliczeni. I to nawet wtedy – i to w tym jest najgorsze – jeśli nie okażą najmniejszej nawet skruchy. Przerażający wyłania się z takiego myślenia obraz Boga. Obraz Boga, którego ludzka krzywda nie obchodzi. Boga, dla którego największą zbrodnią nie jest wcale oczernić, okraść albo i zamęczyć kogoś na śmierć, ale domagać się sprawiedliwości. I tylko dla jednego grzechu, bywa, że robią wyjątek: seksualnego wykorzystywania. Nie tylko dzieci, ale i – co jest już dla mnie sporą zagwozdką – zdrowych na umyśle dorosłych.
Parę lat temu spotkałem na ulicy pewnego starszego już księdza, profesora – biblistę. Bardzo był poruszony tym „atakiem na Bożą sprawiedliwość”. Czytam Biblię, też Stary Testament – tłumaczył jakby szukając zrozumienia. – Przecież sprawiedliwość to w świetle objawienia podstawowa cecha Boga; jak można twierdzić, że nie?
No właśnie. Jak można, czytając Biblię, twierdzić, że Bóg nie jest sprawiedliwy? Czyli że jest niesprawiedliwy? Przerażająca teologia. W Starym Testamencie sprawiedliwość naprawdę jest chyba podstawową kategorią, jeśli chodzi o Boga. Nie to, że jest Wszechmocnym Stwórcą; jest Wszechmocnym Sprawiedliwym. Znaleźć tam można, u Malachiasza, nawet ostre skarcenie tych, którzy tej prawdzie zaprzeczają.
Uprzykrzyliście się Panu swymi mowami, a pytacie się jeszcze: Czym się uprzykrzyliśmy? Tym, że mówicie: Każdy człowiek źle czyniący jest jednak miły oczom Pana, a w takich ludziach ma On upodobanie. Albo mówicie: Gdzież jest Bóg, sprawiedliwy sędzia? (Więcej TUTAJ).
Czy ten obraz Boga Starego Testamentu w Nowym przestał obowiązywać? Skądże. Przecież Jezus nie zmienia objawienia Starego Testamentu, tylko je dopełnia, nie tak? Ale przecież i w Nowym Testamencie, nawet w Ewangeliach, jest sporo tekstów ukazujących Boga jako sprawiedliwego, o sprawiedliwość się troszczącego i sprawiedliwość wymierzającego. Ot, scena sądu ostatecznego (Mt 25), gdzie nieczuli na potrzeby bliźnich słyszą „idźcie precz ode mnie w ogień wieczny przygotowany diabłu i jego aniołom”. Albo przypowieść o bogaczu i Łazarzu, gdzie jedyna winą bogatego cierpiącego po śmierci męki jest to, że obojętny był mu los biedaka, gdy sam codziennie świetnie się bawił (Łk 16). Albo stwierdzenie Jezusa na wieść o katastrofie w Szilo: „jeśli się nie nawrócicie wszyscy tak samo zginiecie” (Łk 13). Przecież nawet w sztandarowej przypowieści o Bożym miłosierdziu, tej o synu marnotrawnym (Łk 15), nie ma mowy o tym, by ojciec błagał syna o powrót, tylko że z miłością go przyjął, gdy ten skruszony wrócił. Nie tak?
Oczywiście może być i tak, że ktoś jest głupiutki jak zaginiona owca czy zgubiona drachma (Łk 15): Bóg znając człowieka wie, że ten nie odpowiada, albo nie do końca odpowiada, za swoje złe czyny. Pogubił się. No ale czy możemy zakładać, że wszelkie zło tego świata to wybór na tyle bezrozumnych, że całkiem nie wiedzą co czynią?
Nie wiem. Ja tam więcej zrozumienia mam dla gangstera niż dla znęcającego się nad bliźnimi w majestacie prawa urzędniczego „białego kołnierzyka”. Ale jeden tylko Bóg wie ile człowiekowi dał i ile w związku z tym może od niego wymagać. Jestem natomiast przekonany, że Bóg naprawdę jest sprawiedliwy. Na pewno widzi więcej, dalej i głębiej niż widzi człowiek i z tego powodu Jego sądy niekoniecznie pokrywają się z naszymi. Nie wierze jednak, że w swoim miłosierdziu jest naiwny. Nie wierzę, by Jego miłosierdzie przekreślało Jego sprawiedliwość.
Tym, którzy głoszą miłosierdzie bez sprawiedliwości, warto chyba ciągle uzmysłowiać, jakie spustoszenie mogą przynieść ich dywagacje. Nie, nie tylko u ludzi, którzy z tego powodu będą uważali, że nie ma powodu odwracać się od zła i że Boga można lekceważyć. Także w sercach tych, którzy uciskani i ciemiężeni na tej ziemi, złożyli swoją nadzieję w sprawiedliwym Bogu. Jak mieliby się czuć, gdyby rzeczywiście Bóg ich krzywdy zrównał z brakiem modlitwy przed jedzeniem? Oni, ci na których w świetle objawienia Bogu najbardziej zależy, w takiego niesprawiedliwego Boga mogliby oczywiście wierzyć. Nie sądzę jednak, by mogli takiego Boga szczerze kochać.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.