Zbudujemy? Ha. Nie da się. I wszyscy o tym wiedzą. Tylko....
W nieustającym politycznym zamieszaniu ostatnich dni moją uwagę zwróciły dwie, dalekie od tych spraw informacje. Pierwsza dotyczy niżu Boris, który na południu kraju ma w tych dniach przynieść spore opady deszczu, co grozi mniejszymi czy większymi powodziami. Co w tym ważnego? Ano przyjdzie i koniec. Jak to pisał Tuwim w „Lokomotywie”? „Lecz choćby przyszło tysiąc atletów / I każdy zjadłby tysiąc kotletów / I każdy nie wiem jak się wytężał /To nie udźwigną, taki to ciężar”. Tu podobnie. Niezależnie od tego, co człowiek wymyśli, jak sprężać się będą lokalne czy centralne władze, przyjdzie. Możemy próbować ograniczać szkody, jakie ten niż może wyrządzić, ale jeśli opady będą odpowiednio mocne, nic nie zdziałamy.
Znamienne, prawda? Człowiekowi wydaje się, że jest taki ważny, że tyle potrafi. Że może kształtować świat wedle swego upodobana. Wobec sił przyrody jest jednak bezradny. Jeden niż z większymi opadami i już przyroda pokazuje nam nasze miejsce w szeregu. Oczywiście winę za to zjawisko odpowiednio sformatowani naukowcy, dziennikarze i politycy będą obarczać „globalne ocieplenie”. Jakby w czasach przedindustrialnych tego rodzaju kataklizmów nie było. Były, były. Tyle że człowiek w tamtych czasach nie zabudowywał tak wielkich obszarów, to i skutki mogły być mniej odczuwalne. Koniecznie trzeba jednak zauważyć, że zza tego zwalania winy za nieszczęścia wszelkie na „globalne ocieplenie” wyziera paskudna twarz głupiej ludzkiej pychy. W domyśle bowiem mamy tu przekonanie, że gdybyśmy nie ocieplali klimatu, to dalibyśmy radę. Ergo, ograniczmy emisję CO2, to wszystko będziemy mieli pod kontrolą, a ludzkość „będzie żyła długo i szczęśliwie”. Otóż nie, nie będziemy. Róże mniejsze czy większe kataklizmy zdarzały się, zdarzają i zdarzać będą. „Choćby przyszło tysiąc atletów i każdy zjadłby tysiąc kotletów”.
W tym kontekście zauważam drugą z zasygnalizowanych wcześniej informacji. Okazuje się, że „Fundusz Odbudowy” po covid-19, który miał pomóc w dokonaniu zielonej transformacji Europy, nie był tak zielony jak zaplanowano. Państwa nie przeznaczyły tych pieniędzy na działania proekologiczne w takim stopniu, w jakim miały. Po prostu: były pieniądze do wzięcia, to się „poczarowało” urzędników różnymi dokumentami. Dziś, po sprawdzeniu, fakty okazują się inne. To też znamienne, prawda? Niby wszystkim tak bardzo zależy na ochronie środowiska. Okazuje się, że bardziej zależy na pieniądzach. A środowisko....
Jak przy Wieży Babel, prawda? Człowiek wyznacza sobie cele niemożliwe do osiągnięcia. I zdaje się tego nie widzieć. A potem jeszcze okazuje się, że te szczytne cele, to dla wielu tylko przykrywka, żeby coś tam dla siebie z tortu smakowitości uszczknąć. Nawet gdybyśmy mogli bardzo wiele osiągnąć, nie osiągniemy, bo natura ludzka już taka jest, że szczytne, odległe cele, to powinni osiągać inni. Trzeba je oczywiście mieć na ustach, trzeba deklarować solidarność i potępiać tych, którzy idei się otwarcie sprzeciwiają, ale w praktyce to trzeba zadbać o swoje interesy, a nie o jakąś tam emisję CO2...
Ignorowanie praw natury, złudne przekonanie, że choćby tylko zdecydowana większość ludzi gotowa jest ponieść wyrzeczenia dla szczytnych idei... Błąd ideologów pierwszej połowy XXI wieku. Błąd budowniczych Wieży Babel 21.5
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).