Śmiali się jak dzieci, kiedy odganiali owada usiłującego usiąść im na nosie. Bo wreszcie mogli go dostrzec! Dzięki polsko-etiopskiej pomocy, 218 Afrykanów odzyskało wzrok po kilku, a nawet kilkudziesięciu latach!
W„Gościu” z 8 maja br., w tekście „Oczy Zemeda” pisaliśmy o Bożenie i Stanisławie Kotlarczykach, małżeństwie podróżników z Kobiernic. Zafascynowani serdecznością mieszkańców Etiopii, a jednocześnie widząc ich problemy – zwłaszcza zdrowotne – zastanawiali się, jak im sensownie pomóc. Bo że pomóc trzeba, wiedzieli od czasu swojej pierwszej podróży w 2007 r.
W Lalibeli widzieli kobiety z powiększonymi tarczycami, ludzi w każdym wieku z chorobami skóry czy niewidomych z powodu wad, które u nas leczy się bez problemów. Zadecydowali – wszystkim nie pomożemy, ale choć jednemu człowiekowi trzeba. Pomagali finansowo i rzeczowo swoim nowym przyjaciołom. Najbardziej potrzebujących zawieźli do szpitala w stolicy kraju Addis Abebie. Czuli jednak, że trzeba zrobić więcej. W Addis poznali doktor Menbere, okulistkę wykształconą w Polsce. Od tego spotkania ruszyła lawina...
Wraz z przyjaciółmi podróżnikami, ludźmi biznesu, lekarzami, Etiopczykami mieszkającymi w Polsce, zebrali pieniądze i środki medyczne, dzięki którym ekipa medyczna z Addis Abeby miała przeprowadzić 70 operacji oczu w szpitalu w Lalibeli. Pięcioosobowy sztab – lekarka, pielęgniarz po specjalistycznym kursie medycznym, dwie instrumentariuszki i jedna osoba kwalifikująca chorych do operacji zorganizował dwie sale operacyjne w pomieszczeniach szpitala. Stanisław Kolarczyk oraz zaangażowani w akcję przyjaciele z Polski przywieźli leki. Na operacje przewidzieli pięć dni: od 8 do 12 maja. – Kiedy zobaczyliśmy tłum ludzi przy szpitalu, wiedzieliśmy, że wszystkim nie będziemy w stanie pomóc... Niektórzy czekali na nas od ośmiu dni, przybyli z miejscowości odległych nawet o 150 km! – opowiada Stanisław Kotlarczyk.
Trzeba było wybierać. Największe szanse mieli ci, którzy najpilniej potrzebowali pomocy albo przybyli z najodleglejszych miejscowości. Medycy operowali dwa rodzaje wad wzroku – kataraktę i jaglicę (przewlekłe zapalenie spojówek i rogówki spowodowane brakiem higieny). Jak wyjaśniali gościom z Europy, jaglica to bardzo poważny problem w etiopskich regionach Amhara i Oromia. Choruje na nią ponad 40 procent ludności. Lekarze pracowali od wczesnego rana do 22.00. – Przed przyjazdem zaplanowaliśmy 70 operacji. Dwójka lekarzy wykonała ich... 218! Po kilkanaście godzin dziennie operowali w warunkach, które odbiegają od standardów, do jakich jesteśmy przyzwyczajeni w Polsce! – mówi Stanisław Kotlarczyk. Zapłatą za ich pracę były uśmiech i radość pacjentów, którzy – czasem po wielu latach – mogli zobaczyć świat.
– Wcześniej zastanawialiśmy się, które problemy Etiopczyków moglibyśmy próbować rozwiązać. Skomplikowane operacje nie wchodzą w grę, bo nie pozwalają na to warunki sanitarne w Lalibeli. Dziś jestem pewien, że decyzja, by zorganizować pomóc okulistyczną, była najwłaściwsza. Kiedy Etiopczyk odzyskuje wzrok, przestaje być ciężarem dla innych. Nie tylko sam sobie radzi w codziennym życiu, ale i jest w stanie pomagać innym – przyznaje Stanisław Kotlarczyk.
Kotlarczykowie nie kończą swojego zaangażowania. Już szukają polskich okulistów, którzy chcieliby organizować razem z nimi kolejną akcję pomocy w Lalibeli. Przed oczami mają tłum niewidzących pacjentów, czekających na pomoc przed szpitalem...
Anglików nie było
W tekście „Oczy Zemeda” (GN 18/2011) popełniłam błąd, pisząc, że w akcję pomocy zaangażowali się również lekarze z Anglii. Lekarze ci zaoferowali pomoc – w przyszłości. Pierwszą akcję w Lalibeli przygotowali Polacy i Etiopczycy, a operacji okulistycznych podjęli się wyłącznie lekarze z Etiopii. Za nieścisłość – przepraszam. Urszula Rogólska
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).