Wiadomości o sytuacji w Strefie Gazy i trwającej tam wojnie odbijają się echem wśród palestyńskich uchodźców w Libanie.
Wielu z nich całe życie spędziło na obczyźnie, bowiem często są to pokolenia urodzone w obozach, które cały czas nie uzyskały miejscowego obywatelstwa. W licznych przypadkach mają ciągle krewnych czy bliskich na terytoriach okupowanych przez Izrael. „Wśród tutejszych rodzin jest wiele udręki i gniewu” – mówi s. Magdalena Smet, Belgijka posługująca w obozie Dbayeh.
Jedna z żyjących tam obecnie osób to Georgette Masri. 38-letnia kobieta dzieli się z Radiem Watykańskim niepokojem o swoich rodziców przebywających w Strefie Gazy. „Znajdują się obecnie w Rafah. Przeżywają wszystkie ciężkie okoliczności wojny. Zostali zmuszeni, by przenosić się z Gazy do Chan Junus, a teraz do Rafah, skąd nie mogą się wydostać, a sytuacja jest tam bardzo zła” – opisuje. „Rozmawiam z nimi codziennie przez telefon, ponieważ nie ma internetu. Wg ostatnich wiadomości nie mogą znaleźć żadnych lekarstw, niczego, trudno im nawet zdobyć coś do jedzenia” – kontynuuje następnie Georgette Masri. Wyraża nadzieję, że pewnego dnia uda się im spotkać w rzeczywistości.
„Próbowałam też znaleźć sposób na wydostanie ich ze Strefy Gazy, ale to bardzo trudne. Przemytnicy pobierają 5 tys. dolarów od osoby za przeprowadzenie ludzi przez Egipt” – opowiada dalej. „Mam wiarę i tylko modlitwa może sprawić, że będziemy wystarczająco silni, aby przetrwać tę wojnę” – mówi kobieta i kontynuuje: „całe nasze życie przeżywamy na wojnach, wciąż brakuje pokoju. Okres po okresie przez Gazę przetaczają się walki. Mamy nieśmiałą nadzieję na pokój, ale niech się już skończy ów niegodny przelew krwi! To zwykli ludzie padają ofiarami tych wojen”.
Obóz w Dbayeh bardzo też przeżył śmierć dwóch chrześcijanek zastrzelonych na terenie parafii w Gazie 16 grudnia. O tym opowiada inny Palestyńczyk urodzony właśnie tam, na północ od Bejrutu, Elias: „odczuliśmy wielki smutek, ponieważ znam kobietę, która zginęła. To siostra jednego z moich przyjaciół i była tu chyba pięć lat temu. Zasmuciła mnie wieść o jej śmierci. Znam też jej męża. Mieszkał tu przed wojną domową w Libanie rozpoczętą w 1976 roku. Opuścił to miejsce po tym, gdy obóz wpadł w 1976 roku w ręce chrześcijańskich milicji”.
Obóz dla uchodźców w Dbayeh ok. 10 km na północ od Bejrutu powstał w 1951 r. Początkowo mieszkali tam tylko chrześcijańscy uchodźcy z północnej Palestyny. Obecnie znajdują się tam m.in. również Syryjczycy, którzy uciekli ze swojego kraju przed wojną domową.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).