Przez wiele lat nieważne były dla nich rodzina, praca, dom. Jedynym zmartwieniem było to, czy będzie co łyknąć. O wszystko inne mieli się zatroszczyć zaraz po kieliszku.
Tak sobie nagrabiłem
Jak zgodnie twierdzą Mirek, Marek, Paweł, Andrzej i Tadeusz z grupy AA w Dmosinie, każdy z nich miał swoją drogę i swoje dno, od którego się odbijał ku nowemu życiu. – Ja sięgałem go kilkadziesiąt razy i na kilka miesięcy się od niego odbijałem. Zawsze myśląc, że jest ono tym właściwym – przyznaje Tadeusz. – Po krótkiej abstynencji brakowało mi sił i znów powracałem do picia. Moja dusza umierała. Nie słuchałem bliskich, którzy mi grozili, prosili, błagali. Do dziś pamiętam, jak nieraz nie jedząc nic przez kilka dni, zdobywając jakiś grosz, planowałem kupić sobie bułkę i serdelka. Gdy doszedłem do lady i sprzedawczyni pytała, co podać, prosiłem o mocne wino – opowiada Tadeusz. Nie pomagały ani oddziały odwykowe, ani tłumaczenia psychologów, że trzeba zmienić swoje życie. Tadeusz z uporem pytał: „Jak to zrobić?”. Tłumaczył sobie, że mając tyle a tyle centymetrów, nie może nagle urosnąć. Umycie się i ogolenie wydawało mu się wystarczającą zmianą. Jego wołanie z dna fizycznego, moralnego i duchowego – jak sam mówi – usłyszał Bóg. Dopiero Jego dotknięcie wszystko zmieniło.
12 kroków i tradycji
AA stało się jego drogą. – Teraz doceniam znacznie więcej rzeczy niż przed piciem. Tam, gdzie jest to możliwe, staram się rehabilitować. Niedawno spotkałem swojego kolegę, którego zawsze prosiłem o 2 złote. Jak tylko mnie zobaczył, od razu zawołał: „Tadziu, Tadziu, nic nie mam”. A ja mu mówię, że nie chcę od niego pieniędzy, tylko że chciałbym mu oddać to, co pożyczałem. Zdziwił się, ale i ucieszył.
Dziś gdy się spotykamy, czuję jego życzliwość. Nadal jednak zdarza się, że ktoś nie chce mi podać ręki na znak pokoju. Tak sobie nagrabiłem. Liczę się z tym, że tak może już pozostać – przyznaje z bólem. Spowiedź przy kawie? Najdłużej abstynencję w dmosińskiej grupie udało się utrzymać Mirkowi. To do niego w chwili, gdy pojawia się zwątpienie, zwracają się rodziny alkoholików. Jemu też wielu zawdzięcza zerwanie z nałogiem. – Tu nie ma żadnej mojej zasługi. Sprawcą wszystkiego jest Najwyższy, ja jedynie jestem jakimś narzędziem w Jego ręku – prostuje Mirek.
Warto podkreślić, że w grupach AA nie ma liderów, ludzi lepszych i gorszych. Wszyscy są sobie równi. Dzięki temu ci, którym zdarzy się upadek, zawsze mogą powrócić i podjąć walkę od nowa. – Każdy z nas ma swoją drogę – mówi Mirek. – Gdy chodziłem pijany po wsi, wszyscy mnie znali i patrzyli na mnie z politowaniem. Nawet psy na mnie szczekały.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).