Na szarfie jednego z wieńców złożonych na trumnie prymasa Stefana Wyszyńskiego w dniu pogrzebu, 31 maja 1981 r., znalazł się napis: „Niekoronowanemu Królowi Polski”. To była kwintesencja tego, kim był prymas Wyszyński w historii naszego kraju.
Mąż stanu
Prymas oceniał sytuacje w kraju jak „rasowy polityk” czy mąż stanu, wybierając takie działania, które są bardziej opłacalne punktu widzenia dobra Kościoła i narodu. Przy całej swej twardości i zdecydowaniu w sprawach zasadniczych, utrzymaniu kierunku, był tez elastyczny w działaniu. Uważał, ze Kościół i naród zbyt mocno wykrwawiły się w czasie II wojny światowej, by znów walczyć. Niedopuszczenie do zbrojnego konfliktu i rozlewu krwi było podstawowym i niezależnym od koniunktury politycznej w PRL założeniem polityki kard. Wyszyńskiego. Tak było w kolejnych dramatycznych etapach historii Polski – w grudniu 1970 roku, w czerwcu 1976 roku i w sierpniu 1980 roku. I tak się stało w październiku 1956 r., gdy bodaj po raz pierwszy objawił się narodowi jako prawdziwy mąż stanu. Nowy pierwszy sekretarz partii Władysław Gomułka musiał uwolnić kard. Wyszyńskiego, by utrzymać władzę. Mądrością prymasa było to, że wiedząc, iż jest potrzebny Gomułce i może tę sytuację wykorzystać na korzyść Kościoła, nie postawił partii zbyt wygórowanych żądań po to, by nie zaognić i tak już napiętej sytuacji społecznej.
Po powrocie do Warszawy Wyszyński, który bał się powtórki w Polsce scenariusza wydarzeń na Węgrzech, gdzie brutalnie stłumiono antyradzieckie powstanie, uspokajał nastroje społeczne. To, że w Polsce w 1956 roku nie doszło do rozlewu krwi, było w dużej mierze zasługa prymasa. Dla uspokojenia nastrojów, ale pewnie i wiary w zapowiadane reformy w styczniu 1957 poparł w wyborach ekipę Gomułki. W okresie realizacji dziewięcioletniego programu Wielkiej Nowenny, a potem uroczystości Milenium Chrztu Polski kard. Wyszyński w istocie przejął rząd dusz nad Polakami. To był czas najostrzejszego sporu ideowego z partią i z jej pierwszym sekretarzem Władysławem Gomułka. Miliony Polaków uczestniczące, wbrew partii, w uroczystościach religijnych 1966 r. pokazały skuteczność polityki prymasa.
Kardynał Wyszyński, który postawił na związek między Kościołem a narodem i na katolicyzm ludowy jako najskuteczniejszą zaporę przed systemową ateizacją społeczeństwa, ocalił nie tylko wiarę, Kościół w Polsce, ale ocalił dusze Polaków. Ocalił to, co wyrugować chcieli komuniści – wewnętrzną wolność i niezależność narodu. To był ten „grunt”, na który mogły paść słowa Jana Pawła II podczas pielgrzymki 1979 r., przywołujące działanie Ducha Świętego. Bez programu Wielkiej Nowenny Milenium Chrztu Polski nie wiadomo, jaki kształt i charakter przybrałby polski Sierpień. Czy byłby bezkrwawy, co zawsze, a w każdym przełomowym momencie życia narodu było dla prymasa priorytetem, i czy miałby religijne oblicze. Słusznie zwracają uwagę historycy, ze w trakcie przygotowywania celebracji milenijnych w 1966 r., przyjmowania w całej Polsce peregrynującego obrazu Matki Bożej rodziły się zalążki społeczeństwa obywatelskiego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).