Potrzeba dziś takich Bożych szaleńców, którzy będą przyczyniać się do zbawienia świata – mówi w rozmowie z KAI ks. Marcin Wiśniewski.
W Polsce jest ich kilkunastu. Pustelnicy żyją w odosobnieniu, poświęcając się modlitwie, pokucie, poście i kontemplacji. – Potrzeba dziś takich Bożych szaleńców, którzy będą przyczyniać się do zbawienia świata – mówi w rozmowie z KAI ks. Marcin Wiśniewski, duszpasterz Ośrodka Duchowości Diecezji Kaliskiej „Samotnia” przy Górze Krzyża Jubileuszowego. – Możemy zadać sobie pytanie, po co św. Antoni wyszedł na pustynię – po to, żeby zawalczyć o czyste serce – dodaje kapłan. Kościół wspominał niedawno św. Antoniego, nazywanego Wielkim, który jako jeden z pierwszych chrześcijan szukał uświęcenia na pustyni.
Maria Osińska (KAI): Wspominaliśmy niedawno świętego Antoniego, opata i pustelnika Kościoła. Czego uczą nas Ojcowie Pustyni?
Ks. Marcin Wiśniewski: Czas Ojców Pustyni to czas kiedy kończy się okres męczeństwa i prześladowań. Chrześcijaństwo się rozwija. Całe narody przyjmują Chrzest Święty, ale chrześcijaństwo traci na “jakości”. Zaczyna się czas ascezy, w postaci białego męczeństwa, czyli życia w odosobnieniu. Ojcowie Pustyni czuli potrzebę pokazania, że priorytetem jest Bóg i życie duchowe. Dziś, kiedy człowiek siebie samego postawił w centrum - swoją karierę zawodową, życie materialne, bogactwo – potrzeba takich Bożych szaleńców, którzy będą – przez pryzmat miłości i w poświęceniu Bogu – przyczyniać się do zbawienia świata. Odosobnienie, modlitwa w ciszy, pokuta mogą stać się dzisiaj równie, a nawet bardziej skuteczne, niż wielkie dzieła ewangelizacji.
Jak Ksiądz stał się opiekunem pustelni?
Najpierw mnie samego Pan Bóg wyprowadził na pustynię. Zawsze mnie ciągnęło do życia monastycznego, ale Bóg wyraźnie mi pokazywał, że mam być kapłanem diecezjalnym. Dla mnie bardzo ważne jest podążanie drogą Ojców Pustyni. Mieliśmy w diecezji takie miejsce, które zostało nazwane „Samotnią”, w której posługuję już od ponad dziesięciu lat. Najpierw zbudowaliśmy pierwszą drewnianą pustelnię. Św. Jan Paweł II, który duchowo jest związany z naszym miejscem, w czasie swojej pielgrzymki do Ojczyzny pozostawił duchowy testament, udając się do benedyktynów i kamedułów na wzgórzu w Krakowie i pokazując, że ich cicha obecność, modlitwa, asceza, odosobnienie są swoistym duchowym piorunochronem dla współczesnego zagubionego i zepsutego świata.
Jak wygląda życie w pustelni?
Nasze miejsce – jak często podkreślam – jest najpierw dla nas, czyli domowników, którzy staramy się żyć duchem pustyni. Jednocześnie Pan Bóg pokazał, że istnieje dziś olbrzymia potrzeba podzielenia się pustynią z innymi. Dlatego mamy do dyspozycji kilka pustelni w lesie oraz Dom gości. Teraz przyjeżdża coraz więcej osób: kapłani, siostry zakonne i osoby świeckie, nawet ze świata biznesu, które znajdują się w centrum gonitwy tego świata. Ojcowie pustyni uczą posłuszeństwa, dlatego służę kierownictwem duchowym. Towarzyszę, słucham i staram się prowadzić takie osoby. Skupiamy się na Słowie Bożym, Liturgii Godzin, spędzamy czas na adoracji Najświętszego Sakramentu. Obecni w naszym Domu mogą włączyć się także w fizyczne prace. Ojcowie uczą, że życie duchowe to cały człowiek: ciało, dusza i duch. Reguła benedyktyńska głosi, że ważny jest czas, zarówno na modlitwę, jak i na pracę. Owoce, które widzę, potwierdzają, że te trudy, które przychodzą, są potrzebne.
Jaki jest duchowy wymiar pustelniczej samotności?
Pan Bóg pokazuje, że we współczesnym, zabieganym świecie, pełnym kakofonii, dźwięków i zagłuszaczy, istnieje potrzeba stworzenia przestrzeni dla tych, który chcą doświadczyć pustyni. Pustynia jest dzisiaj ratunkiem dla świata. Jest bardzo potrzebna w życiu duchowym. Największym zagrożeniem dla życia duchowego jest dzisiaj pogoń, która przeszkadza w usłyszeniu głosu Pana Boga, dlatego każdy człowiek potrzebuje pustyni. Prędzej czy później wierzący, który dba o swoje życie duchowe, znajdzie się na pustyni. Pustynia to miejsce, gdzie Pan Bóg oczyszcza nasze serca, motywacje i uczy nas być dla Niego samego.
Jak nauczyć się kontemplować?
Nie ma życia chrześcijańskiego bez kontemplacji. Kiedy patrzymy na Ewangelię o Marcie i Marii, Pan Jezus wyraźnie pokazuje nam, że potrzebne jest jedno i drugie, z naciskiem na kontemplację. Najważniejsze co możemy zrobić, to siąść u stóp Pana. Aby działać i pełnić wolę Bożą, trzeba najpierw zatrzymać się przed Panem. Najtrudniejsze i najbardziej wymagające wysiłku jest to, żeby zatrzymać się na modlitwie, nic nie mówić, przebywać, odpowiedzieć swoją obecnością Bogu, który jest. Po prostu być i słuchać. Dzisiaj trzeba przywrócić Kościołowi kontemplacyjny wymiar wiary. Coraz częściej wspólnoty, parafie przestają być miejscem, gdzie uczymy się życia kontemplacyjnego, co powoduje większe zainteresowanie różnymi niechrześcijańskimi praktykami, chociażby jogą, czy medytacją wschodnią, które są zupełnie nie do pogodzenia z wiarą chrześcijańską. Trzeba dzisiaj wrócić do Ojców Pustyni, tradycji monastycznej. To jest czyste źródło duchowości. Oni nam pokazują, jak rozwijać życie duchowe, żyjąc w świecie. Pustynia potrzebna jest każdemu człowiekowi, każdy z nas musi mieć jakąś przestrzeń na spotkanie z Panem Bogiem, tę izdebkę, o której mówi Ewangelia.
Jest to również czas kuszenia?
To nieodzowne. Jeżeli zabieramy się na serio za życie duchowe, będzie to walka. Ojcowie mówili, że większość pokus, które pojawiają się w naszym życiu, wynika z naszej nieuporządkowanej, zranionej grzechem natury. Nie możemy liczyć, że Pan Bóg coś za nas zrobi, tylko trzeba podjąć ascezę, która jest ćwiczeniem i wysiłkiem ze strony człowieka. Nie tylko „ora”, ale i „labora”. Łatwiej powiedzieć, że jakaś osoba atakowana jest przez złego ducha. Tam, gdzie zły duch działa, to działa, ale nie zawsze powinno zwalniać się człowieka z odpowiedzialności pracy nad sobą. Wiele lat pełniłem posługę egzorcysty, więc realnie się z tym spotykałem, dlatego teraz jestem kierownikiem duchowym. Pomagam rozeznawać różne przypadki, żeby nie wchodzić w lenistwo, tylko przepracowywać, także od strony terapeutycznej, pewne historie swojego życia, zranienia i odróżnić to od rzeczywistego działania złego ducha. Zły duch nie musi natrudzić się, żeby kusić człowieka, kiedy człowiek sam wchodzi w pokusę.
Czy każdy może być pustelnikiem?
Nie każdy. Trzeba mieć autentyczne powołanie od Pana Boga. Niektóre osoby – z racji trudności funkcjonowania we wspólnocie, czy osobistych doświadczeń – myślą, że w ten sposób znajdą Pana Boga i dokonują pewnego rodzaju ucieczki. Zawsze w tradycji Kościoła, zanim udało się na pustynię, trzeba było przejść próbę życia wspólnotowego. Św. Szarbel z Libanu przez długie lata był wypróbowywany we wspólnocie. Kościół rozpoznaje i weryfikuje powołanie pustelnicze, dlatego potrzebna jest odpowiednia formacja. Mówi o tym specjalny dokument watykański. Nasze miejsce służy formacji i rozeznaniu dla tych, którzy szukają takiej drogi swojego powołania. Również już zatwierdzeni pustelnicy potrzebują stałej formacji i wielu z nich korzysta z naszego miejsca.
Na tej drodze są oczywiście trudy i jest walka duchowa. Niektórzy mają przekonanie, że jak się zbliża ku Bogu, nie może być żadnych „nocy ciemnych”, utrapień, tymczasem pustynia uczy, że Bóg przychodzi czasem w ciemności, w doświadczeniu walki, w zmaganiu się i pustce, kiedy człowiek nic nie czuje. Pan Bóg dokonuje wówczas zmian głębiej w człowieku, w sercu – dokonuje "podziemnej", nieodczuwalnej pracy w nas. Możemy zadać sobie pytanie, po co św. Antoni wyszedł na pustynię – po to, żeby zawalczyć o czyste serce. Ojcowie wierzyli, że jeżeli jeden człowiek zawalczy o serce, skierowane ku Bogu, to zmienia się cały świat wokół niego, ludzie, całe społeczności, i ja też w to wierzę.
Rozmawiała Maria Osińska
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).