Pozycje gwiazd i planet na niebie astronomowie wyliczyć potrafią. Przyszłości, którą sami współtworzymy, przepowiedzieć nie sposób. Dlaczego? Bo człowiekowi Stworzyciel dał niepojętą zdolność i moc. Dał wolność wyboru i decydowania.
„Dość głowę podnieść, ileż to widoków…” To z Mickiewicza. On o grach obłoków pisał. Zadzieram głowę na początku nocy wcześnie zimą zapadającej. „…ileż to widoków, ile scen przedziwnych…” Znowu pan Adam. Nie obłoki podziwiam, a grę tysięcy świetlistych brylantów rozsianych na sklepieniu nieba. Gwiazdy! Niekoniecznie. Ostatnio, prawie że w zenicie króluje najjaśniejsza nie-gwiazda. Jowisz, który jest planetą. Co za różnica! A jest różnica, ogromna. Widać ją gołym okiem. Zwłaszcza w mroźną noc. Gwiazdy jakby lekko migotały, jak przesypywane diamenty. Planety błyszczą spokojnym blaskiem. Właśnie tak, jak Jowisz. Wystarczy popatrzyć na nieboskłon. W noc zwaną sylwestrową widać niewiele. Człowiek zaśmieci wszystko, nawet diamentami gwiazd haftowany nieboskłon. Kilka wieczorów później, jak już wszystkie sztuczne ognie zgasną, można będzie do obserwacji wrócić. Przypomnę – wrócić do nauki rozróżniania gwiazd i planet. Niby to mało ważne. Ale tylko niby. Egipscy kapłani (i pewnie nie tylko oni) potrafili z ruchów owych diamentowych punktów na niebie przewidywać ich układ w przyszłości. Nawet astrolabia mieli. Potrafili to wykorzystać, by prosty lud w lęku trzymać. Wśród gwiazd jedna jest szczególna – bo najbliższa Ziemi zda się być największą i najgorętszą. A nie jest. Pozornie mała odległość powoduje efekt tyleż prawdziwy, co złudny. Owa gwiazda to Słońce.
I po cóż to wszystko powtarzać na portalu wierze poświęconym? A po cóż zajmował się tym Mikołaj Kopernik, dzierżący swoje astrolabium? Czyż nie dzięki jego teorii i obliczeniom nie tylko więcej wiemy? A rozumiejąc konstrukcję świata, możemy łatwiej w tym świecie odnaleźć miejsce naszej planety i nas, ludzi na niej. Bo Ziemia to planeta, z ogromnej dali jawiąca się jako jeden z niewielkich, wręcz maleńkich diamencików kosmicznej przestrzeni. Ziemia ma swoją „planetę”, którą Księżycem zwiemy. Wiedzieć gdzie się mieszka, wiedzieć kim się jest. Wtedy budzi się pytanie: skąd to wszystko? Przez Kogo to wszystko? Czyją myślą i wolą prowadzone? I dokąd? I Wszechświat, i Ziemia z Księżycem, i ja z moimi bliskimi? Tak zupełnie niefrasobliwie będziemy pisali datę 2024. Od kiedy? Do kiedy? No i nieśmiałe pytanie: po co? Tak po prawdzie bez wiary w Jezusa, odpowiedzi na nasze pytania nie ma. Na pytania rodzące nowe pytania…
Może więc lepiej nie pytać? Wielu nie pyta. Jedni nie wiedzą, że pytać wolno i nawet trzeba. Inni mają spojrzenie wbite w ziemię. Nawet nie podejrzewają, iż oprócz owej ziemi jest jeszcze Ziemia. Kto jej, Ziemi dostrzec nie jest w stanie (czasem tylko dlatego, że mu się nie chce), cóż będzie potrafił innego zobaczyć. Nie stawiam znaku zapytania, bo ci leniwi sercem i umysłem nie pytają. Napiszą przy najbliższej sposobności „2024” i tyle. Jak kolejny numerek w przychodni. Odczekają swoje, choćby i sto lat śpiewane na urodziny i… I nic. Krąg się zamyka. Choć tak naprawdę kręgi gwiazd, planet, księżyców, komet i innych materialnych a energią obdarzonych obiektów dalej odbywać będzie swój odwieczny taniec. Jak w polonezie jest w nim pierwsza para. Pewnie nie odgadliśmy jej jeszcze. Wciąż zagadek więcej niż odpowiedzi.
Przed miesiącem co niektórzy i niektóre wosk przez dziurkę od klucza przelewali. Ale któż dziś w andrzejkowe wróżby wierzy? Ot, zabawa. Choć czasem przy tej zabawie serce mocniej zabije, co zwykle maskowane jest takim nieco sztucznym śmiechem. Bo koniec końców dobrze by było – tak się czasem zdaje – rąbka przyszłości uchylić. Wyliczyć pozycje gwiazd i planet na niebie astronomowie potrafią. Przyszłości, którą sami współtworzymy, przepowiadać daremno. Dlaczego? Bo ludzkiemu istnieniu Stworzyciel dał niepojętą zdolność i moc. Dał wolność wyboru i decydowania. Nie jest ona bezwzględna. Jest ograniczona, niedoskonała, trudna, nieprzewidywalna. Ale jest. Została nam dana wraz z odpowiedzialnością za skutki jej użycia i nadużycia. Równocześnie z perspektywą nieskończoności i piękna – jak nieskończony jest ogrom wszechświata i piękno gwiazd w zimowe wieczory.
Chciałoby się rzec: bądź jak Kopernik, staraj się rozwiązać niekończący się ciąg równań, trafnie ocenić niewiadome, zaufać innym – gdy sam nie możesz. I najważniejsze: warto być blisko Tego, kto wszystko istnieniem ożywił. ON jest niewidocznym, a przecie realnym początkiem wszystkiego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Opisuje swoje „duchowe poszukiwania” w wywiadzie dla„Der Sonntag”.
Od 2017 r. jest ona przyznawana również przedstawicielom świata kultury.
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.