Konwencja to nie alibi

Trzy lata temu pisaliśmy: Konwencję trzeba ratyfikować. W końcu, po 14 latach… Konwencja nie zastąpi jednak prawa państwowego.

Reklama

Wczoraj pojawiła się informacja, że posłowie zdecydowali nie uwzględniać w ustawie kwestii, które ma regulować konwencja bioetyczna. Polska Konwencję w 1997 roku podpisała i dotychczas nie ratyfikowała. Podobno zamierza.

O Konwencji Bioetycznej więcej pisano 3 lata temu. Dokument, z którego pełną treścią w języku polskim można się zapoznać TUTAJ reguluje kwestie etyczne związane z badaniami medycznymi i niektóre kwestie dotyczące zarodków. Stwierdzenia dotyczące prawa do informacji i prywatności przynależnego pacjentowi, zgody na badania czy kwestii przeszczepiania narządów od osób żywych nie budzą najmniejszych kontrowersji.

Jeśli chodzi o rozwiązania dotyczące ludzkich embrionów i manewry na genomie człowieka Konwencja:

- wprowadza zakaz badań genetycznych, o ile nie są wykonywane ze względu dla celów zdrowotnych albo dla badań naukowych związanych z celami zdrowotnymi;
- interwencja na ludzkim genomie może być prowadzona wyłącznie w celach profilaktycznych, terapeutycznych lub diagnostycznych i nie może wprowadzać zmian dziedziczonych;
- wprowadzono zakaz selekcji zarodków ze względu na płeć (warunkowy – o czym dalej)
- zapewnienie „odpowiedniej ochrony” embrionom w przypadku badań (co to znaczy?), o ile te badania są dopuszczone prawnie w prawie państwowym;
- zakaz tworzenia embrionów do celów naukowych (zakaz klonowania znalazł się w odrębnym protokole).

Te zmiany należy uznać za pozytywne, choć mogłyby iść dalej. Powstaje na przykład pytanie, czy zakaz badań genetycznych dotyczy embrionów stworzonych in vitro? Nie jest to pewne, skoro dopuszcza się selekcję tychże embrionów ze względu na płeć, jeśli istnieje zagrożenie chorobą genetyczną sprzężoną z płcią. Przeprowadzenie takiej selekcji wymaga badań, które w końcu nie mają na celu leczenia embrionów, ale ich pozostawienie w stanie zamrożenia.

Ważne zdanie Konwencji stwierdza, że nie ogranicza ona możliwości wprowadzenia w prawie państwowym wyższych restrykcji, niż ochrona określona tym dokumentem.

Wątpliwości może budzić art. 9. brzmiący: „Należy brać pod uwagę wcześniej wyrażone życzenia pacjenta co do interwencji medycznej, jeżeli w chwili jej przeprowadzania nie jest on w stanie wyrazić swojej woli.” Co do zasady z pewnością słuszny, pozostaje pytanie czy i na ile otwiera furtkę do deklaracji „do not resuscitate”, podpisywanych czasem w zupełnie innym czasie i okolicznościach życiowych. Czy jeśli ktoś podpisał taką deklarację jako 20-letni człowiek i 20 lat później ulega wypadkowi komunikacyjnemu, to nie należy go ratować? W sytuacji nagłej ciężko wyrokować o rokowaniach - być może miałby szansę na powrót do pełnego zdrowia...

Trzy lata temu pisaliśmy: konwencję trzeba ratyfikować. W końcu, po 14 latach… Konwencja nie zastąpi jednak prawa państwowego – rozwiązuje tylko kilka z wielu problemów.

Oby mówienie o ratyfikacji nie stanowiło alibi dla braku dalszych działań, które w kampanii wyborczej mogą okazać się drażliwe.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama