Brak bezpieczeństwa jest obecnie największym wyzwaniem stojącym przed Nigerią – uważa ordynariusz stołecznej Abudży.
Podkreśla, że administracja nowego prezydenta musi zrobić wszystko, aby terroryści zostali zneutralizowani, przestępcy zatrzymani, bandyci pokonani, a porywacze pozbawieni swego biznesu. To jest minimum, którego obywatele oczekują od swych przywódców – podkreśla abp Ignatius Kaigama.
Prezydent Bola Tinubu objął urząd 29 maja. Doszedł do władzy obiecując zaprowadzenie w Nigerii bezpieczeństwa. Tymczasem w czerwcu zabitych zostało ponad 800 osób, a 239 porwanych. Poproszony o komentarz abp Kaigama odpowiedział, że patrząc na pierwsze wypowiedzi, decyzje i nominacje prezydenta, może stwierdzić, że ostro zabrał się do pracy. Należy dać mu trochę czasu na wdrożenie deklarowanej polityki. Podkreślił zarazem, że poziom przestępczości i bezkarności jest niedopuszczalny i niczym nie można go usprawiedliwić. Niepokojące zdaniem abp Kaigamy jest jednak to, że dziś policja wydaje się być bardziej sumienna w tłumieniu protestów i politycznych przeciwników prezydenta, niż w zwalczaniu przestępczości.
Metropolita Abudży zauważył, że Nigeria jest krajem o ogromnym potencjale zarówno ludzkim, jak gospodarczym, a przy tym nadal należy do grona krajów rozwijających się. Jedną z podstawowych przeszkód na drodze rozwoju jest właśnie brak bezpieczeństwa. Zapytany o jej przyczyny abp Kaigama wskazał na różne czynniki, między innymi ubóstwo i bezrobocie, nieszczelne granice, a także korupcję, która niszczy morale narodu. Siły bezpieczeństwa nie są należycie przygotowane do walki z przestępcami ani nie posiadają odpowiedniego wyposażenia. Problemem jest również wykorzystywanie różnic etnicznych i religijnych. Niektórzy liderzy polityczni i religijni odwołują się do tych różnic, aby realizować swe egoistyczne ambicje – przyznaje katolicki arcybiskup nigeryjskiej stolicy.
Przypomina on, że brak bezpieczeństwa jest stale narastającym problemem tego kraju, od chwili gdy w 1960 r. uzyskał niepodległość. W ostatnich latach osiągnął on jednak taką skalę, że zagraża istnieniu samego państwa.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).