Prawie. A tak dokładnie to Otčenášek. Jan Otčenášek.
Czytamy akurat z Żoną powieść tego czeskiego pisarza zatytułowaną „Gdy w raju padał deszcz”. A więc biblijnych tropów ciąg dalszy. Choć czy nie wiodą nas na jakieś literacko-teologiczne manowce, okaże się po doczytaniu jej do końca.
Wszak wspomniany Samson to tylko… stary samochód, którym bohaterowie podróżują. W nim zaś Lu przychodzą do głowy takie np. przemyślenia:
O ileż piękniejszy musiał być świat oglądany z okien powozu! Nie, nie należę do tych, co opłakują dawne czasy, ale mimo to wątpię żeby przez fakt stałego zwiększania tempa ludzie byli jakoś zasadniczo szczęśliwsi. Ale bo ja wiem? Może to nieunikniona konieczność, jeden z narkotyków dzisiejszego człowieka, może w ten sposób próbuje on prześcignąć samego siebie i przez to urwać z życia większy kęs? Jest przecież świadomy ryzyka, jakie to szaleństwo z sobą niesie, a jednak nie potrafi się już zatrzymać, demon, którego nieopatrznie wyzwolił, nie chce się cofnąć i z całym okrucieństwem podporządkowuje sobie człowieka…
Powieść z 1972 roku, a fragment pasuje do naszego reala, jak ulał. Zwłaszcza tego wakacyjnego, gdy tak wielu z nas rzuca się na niezliczone turystyczne szlaki, czy festiwale. Z morza w góry, z Polski za granicę. Z Ustki do Tunezji, z Karpacza do Szarm el-Szejk, z Zakopca na Kanary. A jeszcze w międzyczasie bieg jakiś trzeba zaliczyć. I koncert na Narodowym. I festiwal filmowy (najlepiej 5 filmów ciągu jednego dnia, bo inaczej się nie opłaca).
Dzieciaki wróciły z obozu? Wysyłamy na kolonie! W zeszły weekend grillowaliśmy u nas? To następne trzy weekendy obgrillowujemy krewnych i znajomych. A tak to jde do 1 września. A że w tym roku wypadnie w piątek, to jeszcze 2 i 3 IX uda się coś wcisnąć. Już nawet wpisane, zaplanowane, na rodzinnej grupie w necie oznajmione. Uff…
Oczywiście, że trochę przesadzam i felietonowo koloryzuję. Oczywiście, że jak wakacje, to aż chce się gdzieś wyrwać, a nie tylko kisić w domu. Ale z drugiej strony, czy zacytowana wyżej Lu nie ma trochę racji? Czy my, przepraszam za określenie, trochę nie przeginamy?
…umiar jest zakodowany w kulturze chrześcijańskiej – siódmy dzień tygodnia, post. Katolicy mają św. Franciszka, jest więc pewne dziedzictwo, z którego można by uczyć się wstrzemięźliwości. Nikt po nie jednak nie sięga. Katastrofa klimatyczna jest kryzysem wyobraźni, ale jest też kryzysem chrześcijaństwa.
To znowu fragment tekstu „Prosionki, kulanki i skulice” - wywiadu z Michałem Książkiem z najnowszego „Tygodnika Powszechnego”. Polecam! A do posłuchania dziś coś bardzo spokojnego. Na wyluzowanie. Zwolnienie. Bo gdzie my tak właściwie pędzimy? Oto jest pytanie!
A oto nagranie:
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wychowanie seksualne zgodnie z Konstytucją pozostaje w kompetencjach rodziców, a nie państwa”
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.