Dzieje się na tym naszym świecie sporo. Także złego i bardzo złego. Stracił życie ośmiolatek, kilka dni później szesnastoletnia dziewczyna.
Przypadki bardzo różne – zresztą określenie „przypadki” jest tu zgrzytem. To były i są tragedie. Nie tylko tych pozbawionych życia, ale ich otoczenia, winowajców, a powiem, że i całego społeczeństwa. Czy są jakieś wątki wspólne obu tragedii? Na pierwszy rzut oka nie ma. Sytuacje zgoła inne. A jednak…
Miałem wtedy jakichś 5 lat. Skąd się brały obrazeczki, ładne, kolorowe, starannie drukowane, przedstawiające egzotyczne zwierzątka, kolorowe ptaki, wszystko w jakiejś wręcz rajskiej scenerii? Nie wiem, pewnie miało to związek z przywożonymi gdzieś z daleka darami dla Polaków zmaltretowanych wojną. Być może do każdej paczki kakao – jeden bądź kilka obrazków. Nie wiem do dziś, obrazków było dużo. Tato zmajstrował mi z grubego, szarego papieru, tektury i dratwy taki album, robiło się nacięcia i mocowało w nich obrazki. To znaczy, że było ich naprawdę dużo. Przeglądałem, przekładałem, Mama tłumaczyła co to za zwierzątka i ptaki. Fajnie było. Raz pozłościłem się o coś… Zamanifestowałem to uszkodzeniem mojego najładniejszego obrazka – pamiętam do dziś, to była kolorowa, duża papuga. Wydarłem na brzegu maleńki skrawek papieru, może 2 milimetry. Sam wizerunek ptaka był nienaruszony, ale wszystko wyglądało żałośnie. Ja pewnie też. Obrazek został na swoim miejscu, a rozdarcie jawiło mi się jako ogromne, większe ode mnie samego, szpecące cały wręcz świat. Jak przeglądałem swoje obrazki, omijałem tę kartę, która do mnie bezgłośnie krzyczała „NIE”. Minęło lat ponad 70, a w mej świadomości to jakby wczoraj było. Owo „NIE” towarzyszyło mi nieraz, a muszę przyznać, że nie zawsze potrafiłem tego „NIE” posłuchać.
Czy w każdym człowieku takie wewnętrzne „NIE” jest obecne? I aktywne? Zawsze? Czy to wewnętrzne „NIE” jest wsparte jakimś zewnętrznym „NIE”? Jest. To zewnętrzne „NIE” widzimy w Dekalogu. Chcieliby niektórzy, by Pan Bóg pozytywnie kształtował ludzi, a tu większość to zakazy. Ja jednak odkryłem wielką i potrzebną siłę wewnętrznego „NIE”, które we mnie siedziało. Miałem wtedy jakichś 5 lat… Muszę powtórzyć: nie zawsze potrafiłem tego „NIE” posłuchać. Oczywiście, wtedy nic o Bożych przykazaniach nie wiedziałem, nazwy „dekalog” nie znałem. Wszelako w chwili mojego buntu o jakąś drobnostkę odkryłem, że „NIE” istnieje i że jest nieubłagane. To znaczy, że jeśli postąpić wbrew owemu „NIE”, to cofnąć tego nie można. Rozdarcie na obrazku zostaje na zawsze. Na zawsze… Na zawsze…
A jeśli w kimś nie ma owego „NIE”? Patrząc na świat, na ludzi, na tworzoną przez nich rzeczywistość, można dojść do wniosku, że nie wszyscy, a co najmniej nie w jednakowym stopniu mają w sobie ten szczególny bezpiecznik. Innymi słowy – nie czują, a może nawet nie mają owego poczucia sprzeciwu wobec bezwartościowych, czy po prostu złych odruchów, słów, czynów. Im wszystko wolno. To znaczy tak im się zdaje. I to jest straszne kalectwo. Trudno szukać przyczyn tego okaleczenia – są tak różnorodne, że niespodziewane. Niespodziewane – a jednak istnieją. Niespodziewane – bo są na miarę najwyższych gór świata. Niespodziewane dla otoczenia. Ale pewnie także niespodziewane dla nich samych. Pewnie tak było w przypadku tragedii wspomnianych na początku.
Co można zdziałać? Policja, prokurator, wyrok, trochę medialnego rwetesu. Aż do następnej odsłony dramatu tego świata? Pewnie tak. A przecie coś czynić trzeba. Może od nowa zacząć uczyć dziesięciorga przykazań Bożych? Ale jeśli Boga wystawimy poza nawias społecznego życia, to mówienie o Bożych przykazaniach będzie pustym słowem. Czy wobec tego poprzestać na czysto ludzkiej etyce? Ale ludzkie słowo przeciwko ludzkim czynom…? Bezradne. Dlatego trzeba wrócić do Boga i Jego planu. Bez wiary ani rusz. Dar Bożego natchnienia dla każdego przygotowany. Dla mnie było to przywołane wyżej „NIE”. Ono nie działa automatycznie, jak bezpiecznik na elektrycznych przewodach. Mało tego – mamy tę jakąś wręcz diaboliczną zdolność lekceważenia i łamania owego „NIE”. Każdy z nas. Dlatego musimy dbać o poszanowanie każdego zakazu. Od zakazu przekraczania szybkości na drodze i wszystkich innych zakazów tego typu, po zakaz wyrażany powiedzonkiem, że „on to nawet muchy by nie skrzywdził”.
Rozliczanie współwinnych? Tak, potrzebne. Bo zazwyczaj są współwinni konkretnego czynu bądź sytuacji. Są wszelako – i to liczniejsi – współtworzący społeczną atmosferę przyzwolenia na małe, większe, ogromne i piramidalne draństwa. Ten wątek za naszych czasów rozrasta się i zalewa coraz większe obszary świata pod hasłem wolności. Oczywiście nieskrępowanej niczym. Wrzaskliwej, pazernej, głupiej, bezwstydnej i jakiejś tam jeszcze. Pamiętacie hasło niegdyś publicznie rzucone: „róbta co chceta!” A tymczasem trzeba wrócić do tego prostego, czasem twardego i kanciastego słowa: NIE! Ono musi istnieć w sferze zamieszkałej przez pretendujących do miana ludzi stworzeń. A poza tym: jeśli wymażemy owo „NIE”, to żadne „TAK” sensu mieć nie będzie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.