Na podstawie dokumentów IPN nie da się potwierdzić tezy, że kard. Karol Wojtyła wysłał ks. Sadusia do Austrii, by zatuszować fakt, że molestował dzieci - powiedział PAP kierownik działu krajowego "Rzeczpospolitej" Tomasz Krzyżak. Dodał, że dokumenty nie potwierdzają nawet tezy, że ks. Saduś był pedofilem.
Krzyżak odniósł się do wyemitowanego w TVN24 reportażu Marcina Gutowskiego "Franciszkańska 3", w którym przedstawiony został przypadek m.in. księdza Bolesława Sadusia. Według autora reportażu kard. Karol Wojtyła, pełniący wówczas urząd metropolity krakowskiego, miał odesłać ks. Sadusia do Austrii po to, by zatuszować, iż duchowny dopuścił się molestowania seksualnego małoletnich.
Krzyżak zaznaczył, że akta ks. Sadusia zbadał w IPN wraz z Piotrem Litką po emisji reportażu Gutowskiego i lekturze książki Ekke Overbeeka "Maxima culpa. Jan Paweł II wiedział". "Wcześniej tych materiałów nie badaliśmy. I postanowiliśmy powiedzieć: +sprawdzamy+. Wniosek jest jeden: na podstawie tych dokumentów, na których oparli swoje wnioski zarówno Marcin Gutowski, jak i Ekke Overbeek, nie można postawić tezy, że kard. Karol Wojtyła wysłał ks. Sadusia do Austrii po to, by zatuszować fakt, że molestował seksualnie dzieci" - stwierdził.
"W ogóle nie ma pewności czy ks. Saduś dopuścił się przestępstwa pedofilii. Dokumenty mówią jedynie, że miał skłonności homoseksualne. O tym fakcie wiedziała bezpieka i m.in. te skłonności były podstawą do tego, by Sadusia mocniej związać z bezpieką, choć był on tajnym współpracownikiem, z krótką przerwą, od 1949 r. i pozostał nim nawet jak już wyjechał z kraju pod koniec roku 1972" - mówił.
Przeczytaj też: Ks. Dohnalik: gdyby Benedykt XVI miał wątpliwości odnośnie świętości Jana Pawła II nie rozpocząłby jego procesu beatyfikacyjnego
Krzyżak poinformował, że w 1972 r. ks. Saduś został odwołany z parafii św. Floriana, ponieważ wybuchł tam skandal. "Nie był to jednak skandal o podłożu pedofilskim, lecz o podłożu homoseksualnym. Ba, sama SB nie wiedziała, co się stało. Informacje usiłowano zebrać od innych tajnych współpracowników wywodzących się ze środowiska kleru. Jeden mówi, że powodem wyjazdu ks. Sadusia do Austrii jest jego romans z kobietą. Inny wspomina o +młodych chłopcach+, inny o zdeprawowanych uczniach. Ale w żadnym dokumencie nie znajdziemy wieku tych poszkodowanych - zastrzegł Krzyżak.
Dziennikarz przyznał, że w aktach ks. Sadusia stwierdzenie "nieletni" pada tylko raz - w sporządzonej w 1979 r., czyli sześć lat po wyjeździe ks. Sadusia z Polski, notatce szefa krakowskiej bezpieki, sporządzonej na wyraźne żądanie pułkownika SB Zenona Płatka.
Przypomniał, że pułkownik Płatek w latach 70. był szefem tzw. Samodzielnej Sekcji "D" Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, zajmującej się dezintegracją Kościoła katolickiego. "Do dziś nie do końca zbadane są związki późniejszego generała Płatka z uprowadzeniem i zabójstwem ks. Jerzego Popiełuszki" - zaznaczył.
"To na polecenie Płatka, sześć lat po wyjeździe ks. Sadusia i 2,5 miesiąca po tym, jak Karol Wojtyła został papieżem, powstała notatka, w której czytamy, że ks. Saduś miał +zdeprawować nieletnich chłopców+ a kard. Wojtyła miał umożliwić mu szybką ucieczkę za granicę" - mówił. - "Nie wiem, dlaczego autorzy nie skojarzyli nazwiska Płatka, nie zestawili ze sobą tych dat. Chciałbym wierzyć, że to tylko nieznajomość historii" - dodał.
"Przecież to intrygujące, że w 1972 r. bezpieka nie miała pewności, na czym polegał skandal wokół ks. Sadusia i nagle, zaraz po wyborze Wojtyły na papieża, taką pewność uzyskała. Każdy uczciwy badacz musi się na tym zatrzymać. Nie sposób tego nie odczytać tak, że kiedy Polak został papieżem bezpieka szukała na niego haków" - ocenił. - "Zwłaszcza, że doskonale wiedziano o tym, iż w pewnym momencie swojego życia był on blisko Wojtyły".
Krzyżak dodał, że nie jest również prawdą, iż decyzja o wyjeździe ks. Sadusia za granicę była nagła. "On o wyjeździe za granicę mówi swojemu oficerowi prowadzącemu już w grudniu 1971 r. Ma jechać do USA, potem do Niemiec. Przygotowuje się do tego. Fakt, że w połowie 1972 zostaje wysłany do Austrii mógł być związany z tajemniczym skandalem, ale raczej nie była to chęć ukrycia pedofila, lecz zdjęcia z oczu księdza siejącego zgorszenie" - zastrzegł.
Zdaniem kierownika działu krajowego "Rzeczpospolitej" nieuprawniona jest również teza Gutowskiego, że kard. Wojtyła zataił przed arcybiskupem Wiednia, kard. Franzem K"nigiem powody przeniesienia ks. Sadusia. "Autor wysnuł tę tezę na podstawie listu kard. Wojtyły do kard. K"niga, w którym nie ma wzmianki o skandalu z udziałem Sadusia. Tymczasem dla każdego badającego historię Kościoła - nie tylko w okresie PRL, ale w ogóle - jasne jest, że biskupi nie pisali o tego typu sprawach w oficjalnych listach. Natomiast wiemy skądinąd, że informowali się wzajemnie w inny sposób, najpewniej w prywatnych rozmowach" - wyjaśnił.
"Te zarzuty przeciwko kard. Wojtyle znowu pochodzą od jakiegoś tajnego współpracownika, który w notatce z 1974 r., półtora roku po wyjeździe Sadusia informował SB, że: +o tym, że ks. Saduś jest pederastą władze kościelne Austrii podobno nie wiedzą+. W oparciu o te bardzo wątłe dokumenty stworzona została narracja mówiąca o tym, że Saduś był pedofilem a Wojtyła wysłał go w trybie szybkim do Wiednia, by to zatuszować" - zastrzegł.
Krzyżak zaznaczył, że aby właściwe ocenić rolę kard. Wojtyły w tej sprawie trzeba "przeniknąć za mury pałacu przy Franciszkańskiej 3". "Bezpiece się to udawało, ponieważ miała w kurii wielu tajnych współpracowników. Jednym z nich był właśnie ks. Saduś, który w swoich donosach przyznawał, że nie wszystkie informacje docierały do kard. Wojtyły i że zdarzało się nawet niszczenie zaadresowanej do niego korespondencji" - powiedział.
Jak wyjaśnił, z akt IPN wynika, że potężną postacią w krakowskiej kurii był jej kanclerz, ks. Mikołaj Kuczkowski. "Ks. Saduś donosił, że do kard. Wojtyły księża nie byli dopuszczani i rozmawiał z nimi właśnie kanclerz kurii, który był jakby strażnikiem gabinetu Wojtyły. Więc nie do końca wiadomo, co Wojtyle zostało przekazane i jakie decyzje podjął osobiście, a jakie pozostawały w gestii kanclerza" - zastrzegł Krzyżak.
Dodał, że do myślenia daje np. donos Sadusia, z którego wynika, iż na przełomie lat 50. i 60., kiedy Karol Wojtyła był w Krakowie biskupem pomocniczym, a metropolitą abp Baziak, kanclerz otwierał korespondencję i skargi wyrzucał do kosza. "Jeżeli ks. Kuczkowski dopuszczał się takiej praktyki w czasie rządów abp. Baziaka, prawdopodobnie do takich przypadków dochodziło także w okresie, kiedy metropolitą krakowskim był Wojtyła" - ocenił.
Zdaniem Krzyżaka, dokumenty IPN dotyczące ks. Sadusia nie potwierdzają tez, jakie w reportażu "Franciszkańska 3" postawili Gutowski i Overbeek. "Nie można tego zrobić posługując się tak wątłymi dowodami. Śmiem twierdzić, że gdyby z tego typu dowodami miał do czynienia prokurator, to natychmiast umorzyłby postępowanie" - zaznaczył.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.