Papież Franciszek podczas mszy odprawionej w rodzinnych stronach swoich przodków w Piemoncie na północy Włoch podkreślił, że aby przezwyciężyć zło trzeba przestać być "gapiem" i zaniechać "bezczynnego przyglądania się" cierpieniu. W przypadającą w niedzielę uroczystość Jezusa Chrystusa, Króla Wszechświata przestrzegał przed "śmiertelnym zarażeniem obojętnością".
Papież przyjechał do Piemontu w sobotę i poświęcił ten dzień prawie w całości na prywatne spotkania ze swoją rodziną z okazji 90. urodzin jego kuzynki. Czas spędził w miejscowościach Portocomaro i Tigliole koło Asti. To z tych stron jego ojciec wraz z rodzicami wyemigrował w 1929 roku do Argentyny.
Franciszek odwiedził też dom opieki dla osób starszych.
Na mszę do katedry w Asti przybyli przedstawiciele miejscowej wspólnoty diecezjalnej oraz młodzież w związku z przypadającym w niedzielę XXXVII Światowym Dniem Młodzieży, obchodzonym w kościołach lokalnych.
Papież powiedział w homilii: "Z tej krainy wyruszył mój ojciec, by wyemigrować do Argentyny. I do tej krainy, cennej dzięki dobrym produktom ziemi, a przede wszystkim dzięki autentycznej pracowitości ludzi, przybyłem, aby odkryć na nowo smak korzeni".
Nawiązując do uroczystości Jezusa Chrystusa, Króla Wszechświata Franciszek zauważył: "Spróbujmy wizualnie wyobrazić sobie króla: przyjdzie nam na myśl mocarz, siedzący na tronie z drogocennymi insygniami, z berłem w ręku i błyszczącymi pierścieniami na palcach, wypowiadający uroczyste słowa do swoich poddanych. Taki, mniej więcej, obraz mamy w głowie".
A Jezus - podkreślił papież - "nie siedzi na wygodnym tronie, lecz wisi na krzyżu; Bóg, który strąca władców z tronu wypełnia swe dzieło jako sługa przybity przez możnych do krzyża; przyozdobiony jedynie gwoździami i cierniami, ogołocony ze wszystkiego, ale bogaty w miłość".
"Z tronu krzyża nie naucza już tłumów słowami, nie podnosi już więcej ręki, by nauczać. Czyni coś więcej: nie wskazuje nikogo palcem, lecz otwiera ramiona dla wszystkich. Tak właśnie objawia się nasz Król: z rozpostartymi ramionami" - powiedział Franciszek.
Jezus - dodał - "stał się sługą, aby każdy z nas mógł poczuć się synem". "Pozwolił, by go znieważano i wyśmiewano, aby w każdym poniżeniu nikt z nas nie był już więcej sam. Pozwolił, by go ogołocono, żeby nikt nie czuł się odarty z godności. Wstąpił na krzyż, aby w każdym ukrzyżowanym człowieku na przestrzeni dziejów była obecność Boga" - oznajmił Franciszek.
"Oto nasz Król, król wszechświata, przekroczył bowiem najdalsze granice tego, co ludzkie, wszedł w czarne dziury nienawiści i opuszczenia, aby rzucić światło na każde istnienie i ogarnąć każdą rzeczywistość" - wyjaśnił papież.
Zaznaczył, że Jezus daje szansę "królowania w życiu", jeśli wierzący poddadzą się jego łagodnej miłości, która proponuje, ale się nie narzuca; miłości, która zawsze przebacza, "stawia na nogi" i przywraca królewską godność.
Papież, przywołując fragment Ewangelii o Jezusie na krzyżu, zwrócił uwagę na to, że przed nim "są ci, którzy występują jako gapie i ci, którzy się angażują". "Gapiów jest wielu, stanowią większość" - dodał.
"Nie byli to źli ludzie, wielu z nich to wierzący, ale widząc krzyż pozostali widzami: nie uczynili kroku w kierunku Jezusa, lecz patrzyli na niego z daleka, zaciekawieni i obojętni, bez prawdziwego zainteresowania, bez zastanawiania się, co mogą uczynić" - powiedział.
Odnotował: "Ale także blisko krzyża są gapie: przywódcy ludu, którzy chcą być świadkami krwawego widowiska haniebnego końca Chrystusa oraz żołnierze, którzy mają nadzieję, że egzekucja wkrótce się skończy. Jeden ze złoczyńców, wyładowujący swój gniew na Jezusie. Wyśmiewają, obrażają, wyładowują się".
"I wszystkich tych gapiów łączy ten sam refren, powtarzany w tekście trzykrotnie: +Jeśli ty jesteś Królem, wybaw sam siebie!+" - przypomniał.
Papież mówił, że słowa te "zarażają". "Od przywódców, przez żołnierzy, po lud fala zła dociera niemal do wszystkich. I jest to fala szerząca się z powodu obojętności" - podkreślił.
Franciszek ostrzegł: "To śmiertelne zarażenie obojętnością. Fala zła zawsze rozprzestrzenia się w ten sposób: zaczyna się od nabrania dystansu, od bezczynnego przyglądania się, od nieprzejmowania się. Potem pomyśli się jedynie o tym, co nas interesuje i przyzwyczajamy się do odwracania się w inną stronę".
Jak zauważył, jest też "dobroczynna fala dobra".
"Nie jesteśmy na świecie tylko po to, aby sami się zbawić, ale aby zaprowadzić naszych braci i siostry w objęcia Króla" - oświadczył.
"Do nas należy wybór, czy chcemy być gapiami, czy zaangażowanymi" w obliczu kryzysu współczesności, upadku wiary, braku uczestnictwa - wyjaśnił papież.
Na zakończenie mszy Franciszek powiedział: "Nasze czasy przeżywają głód pokoju. Pomyślmy o tylu miejscach na świecie dotkniętych przez wojnę, zwłaszcza o udręczonej Ukrainie. Módlmy się dalej o pokój".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.
Życzenia bożonarodzeniowe przewodniczącego polskiego episkopatu.
Jałmużnik Papieski pojechał z pomocą na Ukrainę dziewiąty raz od wybuchu wojny.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.