Znaki tego, że Ukraina dzień za dniem jest coraz bliżej zwycięstwa - mówił dziś abp Szewczuk. Wyzwolone ziemie pilnie potrzebują jednak wsparcia.
„Z łzami w oczach patrzyliśmy wczoraj, jak mieszkańcy Chersonia i okolic witali ukraińskich żołnierzy z kwiatami, z naszymi flagami narodowymi, a co najważniejsze, ze wzruszeniem i z uśmiechem, że nareszcie są wolni” – tak mówił w swoim dzisiejszym orędziu abp Światosław Szewczuk. Ukraiński hierarcha zaznaczył jednak, że wojna się nie skończyła, a rosyjski agresor dalej atakuje nie tylko cele wojskowe, ale również ostrzeliwuje oraz gnębi ludność cywilną.
„Bóg daje nam jawne znaki Jego obecności wśród nas, znaki tego, że Ukraina dzień za dniem jest coraz bliżej zwycięstwa” – wskazał zwierzchnik miejscowych grekokatolików. Podkreślał też zasady i prawidła, jakie należy brać pod uwagę, aby uleczyć rany jego ojczyzny. Kontynuował przy tym swoje rozważania z poprzednich dni.
„Jest jeszcze jeden wymiar egzystencji człowieka, ludzkiej istoty, jaki również powinniśmy nie tylko prawidłowo przeżywać, ale wręcz wykorzystywać go do leczenia ran Ukrainy. Człowiek to byt, który stale się zmienia. Widzimy, że nie ma dwóch jednakowych dni. Wciąż przechodzimy zmiany. A jeśli w trakcie tych zmian nie rośniemy i się nie rozwijamy, wówczas podlegamy umniejszeniu oraz degradacji. Aby profesjonalnie, mądrze, roztropnie, w odpowiedniej chwili móc być przy osobach potrzebujących naszej pomocy, uleczenia ran, powinniśmy wszyscy razem nieustannie pracować nad sobą i uczyć się – mówił abp Szewczuk. – Kto się nie uczy, nie pracuje nad sobą, nie zdobywa nowej wiedzy, staje się powierzchownym, przeciętnym, jest zbyt leniwy, by wgłębić się w jakiś problem, usiłuje ciężkie, niełatwe sprawy rozwiązać wyłącznie prostymi sposobami czy środkami, dlatego zwykle kończy bez sukcesu, a może nawet stanowić zagrożenie. Nieumiejętny lekarz, tak samo jak nieumiejętny ksiądz, może przynieść wiele szkód. Stąd mówimy, że najważniejszym przykazaniem lekarza, a także osoby duchownej, jest «nie szkodzić». Brak wiedzy, pojęcia, zbyt wąski pogląd na życie i procesy społeczne nie tylko będzie przeszkadzać w leczeniu obecnych ran Ukrainy, ale może nawet zadać nowe rany oraz przyczynić się do nowych cierpień.“
Wyzwolone ziemie Ukrainy pilnie potrzebują wsparcia
Mieszkańcy terenów wyzwolonych na Ukrainie potrzebują pomocy humanitarnej. Największym problemem jest w tej chwili przywrócenie elektryczności i dostaw gazu. Ludzie obawiają się nadchodzącej zimy. Z pomocą śpieszą im katolickie parafie z innych rejonów kraju.
Wyjazdy z pomocą humanitarną są organizowane przez dominikański Dom Świętego Marcina de Porres w Fastowie koło Kijowa, który od chwili wybuchu wojny stał się jednym z najważniejszych centrów pomocy humanitarnej prowadzonej przez Kościół rzymskokatolicki na Ukrainie. Mówi proboszcz parafii w Fastowie o. Mykhailo Romaniv:
„Ludzie, którzy mieszkali pod okupacją od 26 lutego do 10 września, po dzień dzisiejszy nie mają prądu. Dlatego wozimy też świece, piecyki i wszystko, co potrzebne do tego, aby się zagrzać. Otworzyliśmy też w Fastowie szwalnię kołder. Poszyliśmy w niej już 300 i zawieźliśmy ok. 500 sztuk do Bałakliji. Ci ludzie potrzebowali ciepłych rzeczy i będą ich nadal potrzebowali”.
Wyjazd z pomocą humanitarną, jaki odbył się w tym tygodniu, to ok. 12 ton żywności i 3 tony innych potrzebnych artykułów. Wśród nich były okna do szybkiego montażu, które Dom św. Marcina otrzymał z Polski.
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Posługa musi być służbą ludziom, a nie jedynie chłodnym wypełnianiem prawa.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.