Ojciec Święty powiedział do rdzennych mieszkańców Kanady to, co naprawdę czuło jego serce. Owoce przyjdą z czasem.
Pokutna podróż Franciszka wpisuje się w proces pojednania zainicjowany przez Kościół przed 30 laty. Że rdzenni mieszkańcy tego pragną świadczą tłumy na spotkaniach z papieżem, ich łzy wzruszenia i słowa Phila Fontaine’a, który przez lata stał na czele kanadyjskiego Zgromadzenia Pierwszych Narodów: „To, co robi papież wymaga wiele odwagi i pokory. Są to wyjątkowe chwile”. Warto przy tym pamiętać, że to właśnie Fontaine, jako pierwszy powiedział publicznie w mediach o tragedii szkół rezydencjalnych. Był rok 1991. To był początek tej drogi pojednania, którą za papieżem będą musieli przejść inni. Fontaine wskazuje, że ten krok jest niezbędny, aby rdzenni mieszkańcy mogli pójść naprzód w procesie uzdrowienia i pojednania, aby sami mogli odzyskać pokój, aby mogli pozbyć się tego jarzma, jakim jest straszliwa tragedia szkół rezydencjalnych.
Symbolicznym momentem tej podróży była wizyta Franciszka w kościele Najświętszego Serca w Edmonton. Była to pierwsza parafia, którą po okresie kulturowej asymilacji oddano rdzennym mieszkańcom, w której ksiądz nauczył się ich lokalnego języka i zgłębiając ich lokalne tradycje prowadził do Jezusa. W tym miejscu papież nie tylko ubrał zarezerwowany dla wodzów pióropusz, ale ucałował też ręce starszyzny, z pokorą pokazując, że ma dla nich szacunek i respektuje ich godność. Jasno potępił też udział chrześcijan w systemie szkół rezydencyjnych prosząc o przebaczenie za sposób, w jaki wielu członków Kościoła współpracowało w tych projektach niszczenia kultury i przymusowej asymilacji, realizowanych przez ówczesne rządy. Jednocześnie papież przypomniał, że to nie Kościół wymyślił ten system. To jest wskazanie, że na tę drogę pojednania musi wejść całe kanadyjskie społeczeństwo, w którym rdzenna ludność wciąż jest stygmatyzowana.
Choć starano się jej nadać wymiar polityczny, ta pokutna podróż jest przede wszystkim wydarzeniem wiary. I w tym kluczu patrzą na nią rdzenni mieszkańcy, z których ponad 40 proc. to katolicy. - To czas przeżywania rdzennej kultury razem z obecnością Boga – powiedział mi bp Wiesław Krótki, który od trzech dekad pracuje na dalekiej północy wśród Inuitów i dziś powita tam Franciszka. Polski biskup misyjny zauważył, że podczas tej pielgrzymki widać jest, iż „rdzenni mieszkańcy Boga się nie wypierają, są mocni wiarą, a przez tę wizytę są umocnieni”. Umocnieni tym, że papież do nich przyjechał choć każdy krok na ich ziemi opłacony jest przez niego cierpieniem, które widać na jego twarzy ilekroć wstaje z wózka inwalidzkiego, którym się porusza.
Franciszek nie dał się nikomu zmanipulować. Bp Krótki wskazuje, że Ojciec Święty powiedział do rdzennych mieszkańców Kanady to, co naprawdę czuło jego serce. Mówiąc o potrzebie uzdrowienia podkreślił: „Niech nigdy więcej wspólnota chrześcijańska nie pozwoli się skazić ideą, że istnieje wyższość jednej kultury nad innymi, i że wolno wobec drugich stosować środki przymusu”. Wyraźnie docenił też język, kulturę i tradycję rdzennych mieszkańców tych ziem. „W sercu wszystkiego postawmy słowo Jezusa, które rozświetla wydarzenia i przywraca nam oczy – zachęcał Franciszek – byśmy widzieli czynną obecność Bożej miłości i możliwość dobra nawet w sytuacjach pozornie przegranych”. Wiara pomaga goić rany. Owoce przyjdą z czasem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.