W tej sytuacji

Samarytanin. Obcy, nazywany miłosiernym. Kilka wątków – może nieoczywistych czy rzadziej poruszanych.

Reklama

Przypowieść znana, szeroko komentowana, przywoływana w rozmaitych kontekstach: podróż z Jerozolimy do Jerycha, zbójcy na drodze, ranny człowiek, kapłan i lewita, wreszcie Samarytanin. Obcy, nazywany miłosiernym. Kilka wątków – może nieoczywistych czy rzadziej poruszanych.

Wątek pierwszy. Pytając, jak żyć, możemy budować całe konstrukty: teoretyczne, uprawnione, wartościowe. Zwykle zakładamy, że wiedząc, co wiemy, umiejąc, co umiemy, zachowamy się tak, jak naszym zdaniem powinniśmy. Problem w tym, że jest to tylko założenie. A jednak to na nim zazwyczaj opieramy nasze sądy o innych – że my byśmy nigdy nie zrobili tak i tak. Zatem ostrożność w sądach? Jak najbardziej. Ale przede wszystkim jakaś równowaga między mądrą teorią a dobrą praktyką. Żeby nie iść za daleko w abstrakcję, gdybologię. Ale i odwrotnie: nie uważać, że działanie samo przyjdzie, bez uprzedniego „poustawiania w głowie”, uważności, bez tego wyczulenia na okoliczności, które cechuje ludzi przygotowanych. Słowem, te oliwa i wino, te dwa denary – Samarytanin miał je w drodze przy sobie.

Wątek drugi. Pewnych rzeczy nie da się w życiu zaplanować. Podróżnik nie zakładał napaści, inni podróżujący tego, kogo w drodze spotkają. Nie da się przewidzieć wszystkiego. Wymóg miłosierdzia, życia pobożnego wymaga od nas tego rodzaju otwartości: nie da się zaplanować, kto w jakich okolicznościach będzie potrzebował naszej pomocy, wsparcia, aktywności. Co jest w sumie pocieszające. Bo nawet w największym zamieszaniu, ciemności, nie wiedząc, dokąd iść – może się okazać, że będziemy wiedzieli jak postąpić, po prostu odpowiadając na sytuacje, które się przydarzają, reagując na to, co napotkamy po drodze. Dlatego nie warto za bardzo skupiać się na sobie, na owym natrętnym szukaniu odpowiedzi – gdzie iść, co zrobić. Owszem, pytać Boga, wylewać przed Nim swoje serce. Lecz nie odcinać się od świata, który nam dostarcza odpowiedzi.

Wątek trzeci. Ten nieszczęsny Samarytanin. Symbolicznie ktoś, kogo żeśmy już w swoim sercu osądzili. Kogo uznaliśmy za niesprawiedliwego. Z kim nie chcemy rozmawiać. Kogo boimy się spotkać. Ktoś, kto uosabiał dla nas to, co nie-święte, nie-dobre, nie-prawdziwe. Jak przyjąć dobro z ręki takiej osoby? Jak usłyszeć prawdę z ust takiej osoby? Jak posunąć się na drodze do świętości dzięki niej? Opór, który stawiamy, niekoniecznie jest znakiem sprzeciwu w niesprawiedliwym świecie. Może to być także zwykła niezgoda, by zobaczyć w drugim człowieka, brata, syna jednego Ojca. Nawet jeśli to my jesteśmy w potrzebie, pokonani – i to pomoc nam może być dla niego przedmiotem chluby, wywyższenia (Samarytanin – miłosierny).

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7