Chrześcijaninem się jest nie tylko w miłej codzienności, ale też wtedy gdy przychodzą trudne próby.
Wolałbym tego nigdy nie pisać... Ale cóż, Rosja zaatakowała Ukrainę. W powodzi różnorakich komentarzy i osądów trzeba też głosu chrześcijan. Zwłaszcza że ta „nasza (polska) chata wcale nie z kraja”. Bo chrześcijaninem się jest nie tylko w miłej codzienności, ale też wtedy, gdy przychodzą sytuacje takie jak ta. Próbuję, choć to trudne, odrzucić emocje. Próbuję spojrzeć na sprawę oczyma Boga. By w tym wszystkim nie dać się ponieść ani nienawiści ani tchórzostwu.... Jak to swoimi ludzkimi, ułomnymi, ale przecież jakoś wspomaganymi światłem Ewangelii i okularami wiary oczyma widzę?
Przede wszystkim odpowiedź na pytanie podstawowe: kto temu konfliktowi winien. Nie mam wątpliwości: rosyjskie władze wspierane przez znaczną część rosyjskiego społeczeństwa. Nie wchodzę w historię, zadawnione urazy i temu podobne. Widzę, kto tę wojnę od dawna przygotowywał i kto ją rozpoczął. Kropką nad „i” w tym moim widzeniu spraw jest zaś ilość kłamstw i półprawd, jakie w ostatnim czasie ze strony rosyjskiej słyszałem. To nie jest kwestia innych ocen, innego spojrzenia na historię. To było wprost przeinaczanie faktów i składanie fałszywych deklaracji. I doskonale wiem, kto w Biblii przedstawiany jest jako mistrz takiej manipulacji. Nie mam więc wątpliwości, kto tak naprawdę odpowiada za wywołanie tego konfliktu.
Na marginesie warto zauważyć w tym kontekście dość bierną postawę rosyjskiej Cerkwi. Były kilkadziesiąt godzin temu gratulacje patriarchy Cyryla dla Władmira Putina z okazji Dnia Obrońcy Ojczyzny. Będzie choć apel o wstrzemięźliwość? Ta sytuacja jak mało która pokazuje miałkość tak przez niektórych podziwianej prawosławnej (w wydaniu rosyjskim) duchowości. Biją mnie, a ja chowam głowę w piasek; potem będę korzystał z wojskowych zdobyczy dla poszerzenia władzy kościelnej motywując to wolą Bożą... Honor tego prawosławia ratuje jedynie kierujący jego częścią ukraińską metropolita Onufry. Chwała mu za to!
Drugie pytanie, które jako chrześcijanin muszę sobie zadać: czy w świetle nauczania mojego Kościoła Ukraińcy broniąc się uczestniczą w wojnie sprawiedliwej? Jest przecież wśród jej kryteriów i to, że decyzja o wojnie nie może przynosić więcej szkody, niż jej zaniechanie. Czyli że Dawid, jeśli nie ma w zanadrzu tajnej broni, nie powinien walczyć z Goliatem. Sytuacja, w której Ukraina broni się przed zmasowanym atakiem mocarstwa atomowego na taką właśnie wygląda. Nie jestem pewien słuszności swojego osądu, ale wydaje mi się, że oceniając tę sytuację trzeba spojrzeć nie tylko na to, co tu i teraz, na sprawy materialne i ludzką cielesność, ale też na sprawy duchowe: prawo narodów do samostanowienia, obronę przed zniewoleniem. I to nie tylko samych Ukraińców. Wiadomo przecież, że gdy ustępuje się przed tyranią, ona sięga po co raz więcej... Powiedziałbym więc: także z chrześcijańskiej perspektywy to wojna sprawiedliwa. Wojna, w której Ukraińcy bronią także nas, naszej wolności...
I najważniejsze dla mnie, z perspektywy wiary, pytanie: dlaczego Bóg to dopuścił? Jakie ma plany? Jak i kiedy z tego ewidentnego zła wyprowadzi jakieś dobro? Dwa lata temu, gdy zaczynała się pandemia pisałem, że właśnie w świetle Bożych planów warto na nią spojrzeć; że być może chodzi o jakiś wstrząs, który nas, nasze zlaicyzowane społeczeństwa, na nowo ku Niemu zwróci. Przyznaję, że póki co tego efektu nie widzę. Choć spowiednicy dostrzegają, że coś w kwestii odnajdowania przez ludzi Boga się dzieje, wydaje się, że generalnie pandemia nie tylko przyspieszyła proces laicyzacji, ale i nasiliła niechęć do wszystkiego, co chrześcijańskie. A może właśnie o to chodzi? Nie o chrześcijańskie społeczeństwa, tylko prawdziwych chrześcijan? Nie wiem. Nie chciałbym więc też pisać, że wiem, jakie w tej chwili Bóg ma plany. Może zresztą ciągle te same? Może dopuszczenie tego zła wpisuje się w to uświadamianie nam, że nie jesteśmy w stanie, jak nie byli budowniczowie wieży Babel, zbudować czegoś, w czym Bóg nie będzie już do niczego potrzebny, bo sami sięgniemy nieba?
Nie wiem, bo perspektywa, z jakiej jako człowiek patrzę, jest zbyt krótka. Wiem za to, że Bogu warto zaufać. On trzyma rękę na pulsie, On wie co robi. I modlę się. Za Ukrainę i za Ukraińców. Za rosyjskich żołnierzy, z których niejeden zginie zostawiając we łzach swoich bliskich, bo musi wspierać nieopanowana pychę władz i sporej części rosyjskiego społeczeństwa. Modlę się i za nas, za Polskę. I za siebie. Bym w tej sytuacji też okazał się prawdziwym chrześcijaninem. Bym uchronił serce przed nienawiścią. I pychą, gdyby sytuacja potoczyła się po mojej myśli też. Bym mimo wszystko umiał kochać. Nawet nieprzyjaciół.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.