„Droga Magów jest drogą, która prowadzi nas do tego, abyśmy stali się naprawdę ludźmi” - stwierdza łaciński patriarcha Jerozolimy abp Pierbattista Pizzaballa OFM w swoim rozważaniu na obchodzoną 6 stycznia uroczystość Objawienia Pańskiego.
W minioną niedzielę widzieliśmy poszukiwanie Jezusa, który pozostał w Jerozolimie, w świątyni, aby dotrzeć do źródła tej relacji, która Go ożywia. Wie, że z tej pierwotnej relacji został zrodzony.
Dzisiaj widzimy inne poszukiwanie, poszukiwanie Magów, którzy wyruszyli ze Wschodu i przybyli do Jerozolimy, prowadzeni przez gwiazdę (Mt 2, 1-12).
Magowie szukają przede wszystkim sensu tego, co widzą. Szukają tego, co tkwi u podstaw rzeczywistości, co jest przyczyną tego, co ich pociąga.
Zobaczyli na niebie zjawisko naturalne. Było to coś nowego, coś odmiennego od tego, co mogli obserwować wcześniej. Ta gwiazda wzbudziła ich ciekawość. Był to znak, który mówił, że wydarzyło się coś wspaniałego i pięknego. I to właśnie kazało im wyruszyć w drogę. Z pewnością musieli stawiać sobie pytanie: dokąd zaprowadzi nas ta gwiazda? Co ona oznacza?
Jest to przecież to samo pytanie, które Maryja zadała aniołowi, gdy „rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie” (Łk 1, 29): Maryja zastanawia się, jaki jest sens, jakie perspektywy otwiera to wydarzenie, dokąd zaprowadzą te drzwi, które się przed Nią otwierają.
W sercu człowieka istnieje to pragnienie piękna, życia, czegoś, co zrywa płaszcz monotonii, co podnosi zasłonę, zakrywającą twarze, co przywraca nam godność i powołanie. Trzeba nam czegoś, co wyznacza nam drogę i podtrzymuje nas na duchu w trudach drogi, co pomaga nam szukać i znaleźć środek, który mógłby nas wyprowadzić poza samych siebie.
Magowie wyruszyli, bo zobaczyli ten znak. Ale znak był na niebie i był zatem dla wszystkich. Jednakże tylko oni wyruszyli w drogę. Tym co ich odróżnia i pozwala im rozpocząć podróż jest umiejętność jego dostrzeżenia i zaakceptowania. Trzeba mieć spojrzenie zdolne do odczytania rzeczywistości jako znaku, który odnosi do czegoś innego. A takie spojrzenie mamy tylko wtedy, gdy mamy w sercu pragnienie; pragnienie miłowania.
Nie ważne, jak daleko jesteśmy. Możemy być blisko lub bardzo blisko i nigdy nie zobaczyć, dokąd prowadzi znak, który się nam ukazał.
Herod, dla którego rzeczywistość jest niema i nieistotna, jeśli nie groźna, sam zadba o jej uciszenie, aby nikt nie słyszał ani nie widział żadnego innego króla poza nim samym. Kiedy nie jesteśmy zdolni, by coś utracić, nie możemy wyruszyć, lecz trwamy trzymając się kurczowo, by bronić swoich prerogatyw, własnej małej władzy.
Nie znaczy to, że znaki, które Bóg stawia na naszej drodze, nie są źródłem niepokoju: Mateusz mówi, że cała Jerozolima była przestraszona (Mt 2, 3), a Ewangelista mówi to samo o Maryi, ponownie przy zwiastowaniu.
A może istnieje różnica pomiędzy tymi dwoma „przerażeniami”?
Ta różnica polega na słuchaniu Słowa. Polega na tym, że pozwalamy, aby Słowo nas przenikało, nawet w naszym własnym przerażeniu. Maryja słucha słowa, które mówi jej, by się nie lękała, i otwiera się na dar. Herod natomiast poszukuje Słowa, ale nie chce go słuchać, a tym bardziej nie pozwala się nim oświecić. Chce realizować własne plany władzy, a to prowadzi do śmierci. Nie szuka sensu tego, co słyszy, nie szuka Tego, który stoi za tym wydarzeniem.
Magowie natomiast, oświeceni gwiazdą i Słowem, w końcu odnajdują. Znajdują Tego, przed którym padają na kolana, Tego, który jest godzien uwielbienia (Mt 2, 11).
A ponieważ padamy na kolana jedynie przed Bogiem i tylko Jemu oddajemy cześć, Magowie rozumieją, że Bóg wyraża się w pełni w tym dziecku. To Dziecię jest znakiem, obecnością Boga w historii. Rozumieją, że On stoi za tym wszystkim, że jest w tym obecny.
Objawienie Pańskie to święto znaków, za pomocą których Bóg objawia się w dziejach. A znakiem w najpełniejszym tego słowa znaczeniu jest sam Jezus. Tylko On jest w stanie przyciągnąć nas z naszych oddaleń, by się do Niego zbliżyć. On pobudza nas do wyruszenia w drogę, „niepokoi” i zbawia.
Jest to znak, przed którym możemy upaść na kolana, to znaczy wykonać gest czci i miłości, gest głębokiego uznania, gest właściwy tym, którzy odnaleźli źródło, sens życia.
Właśnie dlatego droga Magów jest drogą każdego człowieka, a może jest to droga, która prowadzi nas do tego, abyśmy stali się naprawdę ludźmi.
+ Pierbattista Pizzaballa
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.