Jak oglądać obraz? Z bliska patrząc na szczegóły czy odsuwając się, by ogarnąć całość?
Czym żyją Polacy? Wszyscy pewnie sprawami rodzinnymi i tym, co dzieje się w ich pracy. Są tacy, dla których tematem numer 1 będą skandale, sport czy motoryzacyjne nowinki. Wielu zaś ekscytuje się bieżącą polityką, w tym także działaniami związanymi z epidemią, nasłuchując nowinek już nie tylko w bardziej tradycyjnych mediach, ale w szybszych (często mało rzetelnych) mediach społecznościowych. Ma to sens? Może. Tylko trzeba wobec tego wszystkiego zachować zdrowy dystans. Gdy się go traci.... Gdy najważniejsze w życiu staje się to, co minister powiedział w Warszawie, a co odpowiedział na to prominentny polityk opozycji. Albo kogo i z jakiego powodu obsmarowała ta czy inna gazeta...
Przyszła jesień. Upałów nie ma, pogoda jednak słoneczna. Przynajmniej u nas, na południu. Świetny czas, by zanurzyć się w kolorowość. Niekoniecznie zaraz w górach. Ot, w najbliższym lesie czy parku. Świat z tej perspektywy wygląda inaczej. Zmienia się hierarchia ważności. No bo ile warte jest to, czym dziś się ekscytuję, wobec tego wpisanego w przyrodę cyklu narodzin, umierania i powszechnego przemijania prawie wszystkiego? Ile warte to straszenie zmianami klimatycznymi, gdy gołym okiem widzę, jak przyroda nieuchronnie na powrót obejmuje to, co człowiek zostawił? Jaki sens ma denerwowanie się np. kolejnymi zmianami w prawie drogowym, przepisach podatkowych, ilością wolnych respiratorów i sytuacją na wschodniej granicy, skoro śmierć wszystkie te ekscytujące dziś spory unieważni?
Te różne życiowe drobiazgi bywają, owszem, piękne czy ważne pozornie, ale sens w życiu ma tylko to, co ma wartość wieczną. Co może życie wieczne dać albo co przetrwa śmierć, będzie w wieczności istnieć dalej (ot, miłość). Reszta... Jest, ale ma znaczenie nie większe albo niewiele większe niż mieciony wiatrem, opadły na ziemię liść.
Dlatego nie warto się denerwować, oburzać, pieklić, miotać oskarżenia, walczyć, stanowczo postulować... Widzę to patrząc choćby na to, co przez lat już ponad 16 napisałem w tym portalu. Do niektórych – np. biblijnych komentarzy – ten czy ów sięgnie i dzisiaj. Ale kogo zainteresuje komentarz do wydarzeń bieżących sprzed ośmiu lat? To czym żyliśmy wtedy prawie zawsze nie ma już dziś przecież żadnego znaczenia. Po co więc dziś ekscytować się tym, co za parę lat będzie nic nie warte?
Nie chodzi o to, by zostać abnegatem, którego „bieżącość” nie interesuje. Tylko o zdrowy do niej dystans. By wikłając się w tu i teraz nie stracić z oczu szerszej perspektywy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.