30. Rocznica Śmierci Męczenników z Pariacoto

30 lat temu, 9 sierpnia 1991 r. w Pariacoto w Peru z rąk terrorystów zginęli dwaj franciszkanie – bł. Michał Tomaszek i bł. Zbigniew Strzałkowski. Ich ofiara w tym roku wspominana jest pod hasłem: „Posłańcy pokoju, aż do męczeństwa”. - Wierzymy, że tego pokoju bardzo nam potrzeba w naszych środowiskach: pracy, parafiach, domach, rodzinach, wspólnotach - informuje Biuro Promocji Kultu Męczenników z Pariacoto.

W ramach tegorocznego przeżywania 30. Rocznicy ich męczeńskiej śmierci franciszkanie zapraszają do nawiedzenia relikwii krwi Męczenników z Pariacoto w Kalwarii Pacławskiej, gdzie w czasie trwania Wielkiego Odpustu Kalwaryjskiego w dniach od 11 do 15 sierpnia 2021 r., w Kaplicy św. Rafała będą wystawione będą do kultu publicznego koszule bł. Michała i bł. Zbigniewa, jakie mieli na sobie w chwili śmierci. Zakrwawione koszule męczenników będą pokazane pierwszy raz od beatyfikacji, jaka miała miejsce 5 grudnia 2015 r. w Chimbote (Peru).

Michał i Zbigniew Kaplica relikwii krwi - ZAPROSZENIE do KALWARII PACŁAWSKIEJ - 11-15.08.2021 - Głos z BPMzP - odc. 42

"Koszule, jakie błogosławieni mieli na sobie w chwili rozstrzelania, zostały przywiezione tuż po śmierci do Krakowa przez jednego z ojców franciszkanów, są przechowywane w specjalnym zabezpieczającym pojemniku w Kurii Prowincjalnej Braci Mniejszych Konwentualnych (Franciszkanów). Serdecznie zapraszamy do nawiedzenia Kalwarii Pacławskiej w tym czasie, a także wpisania się do Księgi Pamiątkowej" - informuje zakon.

Michał i Zbigniew 30 - ROCZNICA ŚMIERCI MĘCZENNIKÓW Z PARIACOTO. "ŻYCIE - ŚMIERĆ - DZISIAJ" - 09.08.2021r.

Dla upamiętnienia ofiary polskich misjonarzy, w rodzinnej parafii bł. Michała Tomaszka w Łękawicy (kościół pw. św. Michała Archanioła) 8 sierpnia 2021 r. o godz. 11.00 biskup bielsko-żywiecki Roman Pindel odprawi uroczystą Mszę Świętą. Wydarzenie będzie transmitowane przez portal Zywiecinfo.pl. W domu rodzinnym bł. Michała, gdzie znajduje się Pokój Pamięci przygotowany przez rodzinę bł. Michała Tomaszka, będzie można również zobaczyć pamiątki po nim w sobotę 7 sierpnia i w poniedziałek 9 sierpnia, w godzinach od 8.00 do 18.00.

30. Rocznica Śmierci Męczenników z Pariacoto   Andrzej Gutkowski OFMConv Grób Męczenników z Pariacoto w kościele w Pariacoto

Natomiast w kościele pw. Św. Marcina w Zawadzie k. Tarnowa, w rodzinnej parafii bł. Zbigniewa Strzałkowskiego, zostanie w niedzielę 8 sierpnia odprawiona uroczysta Msza Święta o godz. 10.30. Intencją tej Mszy Świętej będzie dziękczynienie za dar beatyfikacji Męczenników z Pariacoto oraz prośba o ich rychłą kanonizację i uwolnienie świata od terroryzmu. W tym dniu zabrzmi także dzwon o imieniu Zbigniew Strzałkowski, jaki znajduje się na dzwonnicy przy kościele. Dzwon został poświęcony już rok po śmierci franciszkanów – 9 sierpnia 1992 r.

Strona poświęcona męczennikom: http://www.meczennicy.franciszkanie.pl/

Poniżej fragment książki s. Berty Hernandez „Ojcze nadeszła godzina” - bezpośredniego świadka wydarzeń z 9 sierpnia 1991 r.

30. Rocznica Śmierci Męczenników z Pariacoto   www.meczennicy.franciszkanie.pl Karton z wyrokiem

Świadectwo s. Berty HernándezGuerra

(fragmenty książki „Ojcze, nadeszła godzina. Michał i Zbigniew męczennicy i błogosławieni, świadkowie Ewangelii. Świadectwo siostry Berty HernándezGuerra, zakonnicy ze Zgromadzenia Służebnic Najświętszego Serca Jezusa”, Kraków 2019)

W czasie dość długiej rozmowy, którą prowadziliśmy z senderystą, zapytał nas o pewne miejsca w wysokich górach. Ojcowie odpowiedzieli mu, że są im one znane, że je odwiedzali, co mogą potwierdzić miejscowi. Terroryści im jednak nie wierzyli. Zarzucali nam, że jesteśmy możnymi mocniejszymi od ludu, że mamy do dyspozycji kamionety, a oni ich nie mają. Tłumaczyliśmy, że te pojazdy służą do posługi ludziom, że jeśli stąd wyjeżdżamy, to one pozostają. Na poparcie tego opowiedziałam o wydarzeniu z poprzedniego dnia, gdy mieliśmy rannego człowieka i uratowaliśmy go dzięki pojazdowi, który go szybko dowiózł do szpitala. Oni zaś przytoczyli nowy argument: że Pan Jezus pomagał bez samochodów.Ojciec Zbigniew odparł na to: „Przyjacielu, On się posługiwałosiołkiem. To był środek transportu Jego czasu”. Na to ja dopowiedziałam: „Jeśli przedtem poświęcaliśmy dwanaście godzin na pieszą wędrówkę, by dotrzeć do ludzkich osiedli, toobecnie przy pomocy kamionet, które nam dostarczyli przełożeni z Rzymu, ten czas o wiele się skrócił”.

Przez cały ten pełen niepokoju czas, który spędziliśmy w samochodzie otoczeni przez terrorystów, w duchuwzywałam św. Franciszka i św. Rafaelę Marię; żadna inna modlitwa mi nie wychodziła. Powiedziałam do ojca Michała: „Módlmy się”. On zwrócił się do ojca Zbigniewa. Powiedział mu coś po polsku, być może coś w rodzaju: „Przyszła nasza godzina”.Właśnie w tej chwili zeszli się terroryści. Pewien „Jorge” zaczął wydawać wszystkim rozkazy. Wtedy czterechlub pięciu z nich wsiadło do niebieskiej kamionety, gdzieznajdował się alcalde, i włączyli silnik. Następnie czterechwsiadło do szarego auta – dwóch obok ojca Zbigniewai dwóch obok mnie. Wszyscy byli dobrze uzbrojeni. Samochód ruszył. Prowadził go senderysta.Przejechaliśmy parę metrów szeroką drogą. Niepodziewanie auto gwałtownie się zatrzymało. Kierowca odwróciłsię do tyłu i powiedział: „Niech wysiądzie ta kobieta!”, coodnosiło się do mojej osoby. „To siostra zakonna” – rzekłterrorysta siedzący obok mnie. „Niech siostra wysiądzie”– nalegał tamten. Odparłam, że nie mam zamiaru tegozrobić. On jednak domagał się uporczywie. Ponownie sięsprzeciwiłam, oświadczając, że pojadę tam, gdzie zawioząojców Michała i Zbigniewa, że nie opuszczę ich, że muszęwiedzieć, dokąd ich wiodą. „Dowiesz się” – odpowiedzieli, ale ja nadal zdecydowanie nie zamierzałam wysiadać.Cumpajednak dalej nalegał. Ojciec Zbigniew popatrzyłwięc na mnie i powiedział: „Wysiądź, Berta”. Opierałam się.Samochód ruszył. Senderyści otworzyli drzwi, wycelowaliwe mnie broń i popychali mnie lufą, by wyrzucić z auta (…).

Biorąc pod uwagę kierunek jazdy pojazdów, domyśli-łam się, że powieźli ojców ku domom w pobliżu cmentarza. Myślałam tylko o tym, jakby tu się przedostać na drugąstronę i nie stracić z oczu aut, ale było to niemożliwe. Zdecydowałam się więc wrócić co prędzej do kościoła, gdziepozostało jakieś czternaście osób. Zaczęłam biec. Ulicebyły puste. Jedyne, co czułam, to dym i zapach prochu.
Po przybyciu na miejsce zaczęłam uporczywie dzwonić do drzwi wejściowych. Gdy mi otwarto, powiedziałam,płacząc: „Zabrali ich. Mnie wyrzucili z auta. Zróbmy coś, proszę! Nie możemy spuścić ich z oczu. Jeśli domagaliby sięokupu, będziemy wiedzieć, gdzie się znajdują. Moglibyśmyich śledzić”. Nalegałam. Wtedy czterej odważni chłopcy poszli szlakiem równolegle do trasy terrorystów, inni zaś wrazze mną postanowili samochodem udać się do Casma, żebypowiadomić innych o całym zajściu i szukać pomocy.

Zdecydowaliśmy, że wyruszymy około pierwszej trzydzieści w nocy. Aby nie wzbudzić podejrzeń, mieliśmyudawać zwykły samochód w ruchu. Właśnie w tym momencie, kiedy podejmowaliśmy decyzję, usłyszeliśmystrzały. Stwierdziliśmy: „Są blisko. Są gdzieś w Pueblo Viejo”. Moja reakcja była następująca: „Chodźmy tam natychmiast”. Poprosiliśmy o pomoc jeszcze dwóch chłopców.Początkowo wahali się, lecz widząc moją stanowczość,stwierdzili: „My idziemy. Siostra niech zostanie”. (…) Wrócili chwilę później.W zaufaniu powiedzieli mi i postulantom, że już nicnie da się zrobić. Obaj ojcowie i alkaldenie żyją. Znaleziono ich ciała. Zostali zastrzeleni, a na jednym z nich
położono kartkę z napisem: „Tak umierają lizusy imperializmu”. Napis sporządzono pisakiem na splamionymkrwią kawałku kartonu.

 

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
25 26 27 28 29 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 1 2 3 4 5 6