Chodzi mi o człowieka

+ ks. Remigiusz Sobański (1930–2010) Seminarium skończył z doktoratem. – Potrafię tylko pracować – mawiał. Przepracował 53 lata w Sądzie Biskupim. Powtarzał, że w prawie chodzi najpierw o człowieka, a nie o przepisy.

Reklama

Mam dokąd iść
Ks. Stanisław Tkocz, poprzedni redaktor naczelny „Gościa Niedzielnego”, namówił Sobańskiego do pisania felietonów. Pojawiały się one pod tytułem „Dylematy” w latach 1995–2008, i zostały niedawno wydane w czterech tomach. Autor komentował wydarzenia i zjawiska z życia społecznego i politycznego w naszej ojczyźnie, często powtarzał „chodzi mi o zasady”. Podstawową zasadą, o którą walczył, było poszanowanie ludzkiej godności, krytykował polityków (choć miał swoich faworytów), krytykował i kościelne instytucje. Jak zauważył ks. prof. Helmut Juros, felietony te „stanowiły nie tyle stałą rubrykę, co autonomiczne pismo w czasopiśmie, niezawisłą redakcję autora, który ma własną optykę spoglądania na świat i swoisty horyzont interpretowania zjawisk społecznych – nie zawsze podzielany przez wszystkich, a tym bardziej podporządkowany linii przewodniej pisma”.

W kwietniu 2007 r. rektorzy uczelni, w których pracował oraz redaktorzy czasopism, w których publikował, wykonując przepisy ustawy lustracyjnej zwrócili się do Profesora o złożenie oświadczenia lustracyjnego. Otrzymali odpowiedź: „Nakładanie takiego obowiązku uważam za upokarzające, poniżające i godzące w godność osoby, ponadto – mimo jego ustawowego charakteru – za bezprawne, gdyż uzależnia korzystanie z podstawowych praw osoby od spełnienia warunku określonego ustawą, co kłóci się ze współczesnym pojmowaniem praw człowieka. Dlatego odmawiam złożenia wspomnianego oświadczenia”. Miesiąc później Trybunał Konstytucyjny zakwestionował niektóre przepisy ustawy lustracyjnej, powodując jej praktyczne zawieszenie i pośrednio przyznając mu rację.

„Ja potrafię tylko pracować” – mawiał od czasu do czasu Ksiądz Profesor. Ale z wakacji zawsze wracał z obowiązkową brązową opalenizną. Śląskimi cechami było nie tylko rzetelne podejście do obowiązków, ale też pewna powściągliwość w okazywaniu emocji. Od lat odprawiał w katedrze „dynamiczną” Mszę św. o 7.30. Nie wygłaszał za często kazań, ale kiedy już się zdarzały, to się je pamiętało. Nie manifestował pobożności, ale jego współpracownicy opowiadają, że podczas wspólnych wyjazdów zawsze proponował w drodze odmówienie Różańca. Bardzo lubił jeździć samochodem, kibicował wyścigom Formuły1, a zwłaszcza słynnemu niemieckiemu kierowcy Michaelowi Schumacherowi. „Reaguję alergicznie na ślamazarność, to oczywiście moja wada. Na pytanie policjanta, dokąd mi się śpieszy, odpowiadam, że wcale mi się nie śpieszy” – żartował. Od dłuższego czasu zmagał się z chorobą. Kiedy tylko poczuł się lepiej, prosił o papiery z sądu, aby popracować. W tym roku zabrakło go przy ołtarzu i przy stole podczas odpustu Chrystusa Króla w katowickiej katedrze. Abp Damian Zimoń zadzwonił przy obiedzie do niego z pozdrowieniami. Ksiądz Profesor słabym głosem odpowiedział: „Zazdroszczę wam, tęsknię za wami”. Jedno z ostatnich zdań, które wypowiedział na łożu śmierci, brzmiało: „Mam dokąd iść”.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7