Wzbudzający kontrowersje pancerny kardynał? Czy – jak pisali inni – hamulcowy Kościoła? A może...
Choć siedemdziesiąta rocznica święceń kapłańskich Benedykta XVI przeżywana była w ciszy klasztoru Ecclesia Mater, wzbudziła spore zainteresowanie w mediach. Niewątpliwie przyczyniła się do tego wizyta ratyzbońskiego chóru i publikacja książki związanego z Fundacją Józefa Ratzingera – Benedykta XVI Lucio Caruso. „Benedykt XVI. Życie i wyzwania”. Wstęp napisał sekretarz papieża seniora abp Georg Gänswein. Zanim dotrze do rąk polskiego czytelnika (oczywiście jeśli zostanie przetłumaczona) warto zatrzymać się nad jednym wątkiem.
Arcybiskup pisze i mówi w rozmowie z mediami o towarzyszącej pontyfikatowi czarnej legendzie papieża seniora. Jej kwintesencją są słowa jednego z teologów francuskich: „za każdym razem, gdy próbujemy rozgryźć Benedykta XVI pojawiają się podziały i kłótnie”. Rzeczywiście. Zanim został wybrany już szła za nim legenda pancernego kardynała. Niewątpliwie za sprawą dwóch dokumentów. Pierwszym była ogłoszona 6 sierpnia 1984 roku „Instrukcja o niektórych aspektach teologii wyzwolenia”. Jak czytamy we wstępie dokument miał „zwrócić uwagę pasterzy, teologów i wszystkich wiernych na szkodliwe dla wiary i życia chrześcijańskiego błędy i niebezpieczeństwo błędów, jakie niosą ze sobą niektóre formy teologii wyzwolenia, opierające się w sposób mało krytyczny na pojęciach zapożyczonych z różnych zasad myśli marksistowskiej”. Drugim deklaracja Kongregacji Nauki Wiary „Dominus Iesus”. Pierwsza miała zahamować rozwój ruchów kościelnych, angażujących się w szeroko rozumiane wyzwolenie społeczne w Ameryce łacińskiej, druga stała się kością niezgody na polu ekumenizmu. Rzeczywiście, jeśli dodamy biblię tradycjonalistów, jaką niesłusznie stał się „Duch liturgii”, wyłoni nam się obraz teologa, broniącego za wszelką cenę status quo tradycyjnej teologii. Czy na taki wizerunek zasługuje?
Wspomniane wyżej dokumenty doczekały się wielu analiz, do których czytelnik może sięgnąć, a redakcyjny felieton nie jest najlepszym miejscem na ich omawianie, natomiast warto spojrzeć na postać papieża seniora w świetle wstępu do wydanej przed kilkudziesięciu laty i cieszącej się sporym zainteresowaniem pozycji, jaką było „Wprowadzenie w chrześcijaństwo”. Ratzinger pisał o pożarze cyrku. Klaun wybiegł na rynek prosząc o pomoc w jego ugaszeniu. Ale obecni tam ludzie byli przekonani, że jest to mający zachęcić do przyjścia chwyt marketingowy. Nikt nie pobiegł z pomocą, cyrk spłonął. „Mieszkańcy wsi – konstatował – do których błazen spieszy, tzn. ludzie nie mający wiary, są zaś tymi, których dopiero trzeba pouczyć o czymś, czego nie wiedzą; w takim razie wystarczyłoby właściwie, by błazen zmienił swój strój, starł szminkę – i wszystko byłoby w porządku. Ale czy to jest naprawdę tak proste? (…) Czy wystarczy, byśmy sięgnęli tylko do aggiornamento, byśmy zmyli szminkę, ubrali się po cywilnemu w język świecki albo w bezreligijne chrześcijaństwo, by wszystko było już w porządku?”
Gdy Ratzinger pisał książkę zmywanie szminki rozkręcało się na dobre. Objęło nie tylko teologię. Także, a może przede wszystkim, praktykę duszpasterską. Jej aktorzy nie zawsze potrafili odróżnić twarz pełną autentyzmu, emanującą boskim światłem, od twarzy pokrytej pudrami. Co bardzo często owocowało nieudanymi eksperymentami. Poletkiem doświadczalnym stała się także liturgia, gdzie – jak zauważył w wydanej przed kilkoma dniami książce o. Dominik Jurczak – zatracono rozróżnienie między activa i actuosa, zastępując zharmonizowane współdziałanie bezmyślnym aktywizmem. Co ciekawe, kardynał, zapytany przez Petera Seewalda (Bóg i świat) czy widzi potrzebę kolejnej reformy, zdecydowanie zaprzeczył twierdząc, że w tym momencie byłoby to najgorsze rozwiązanie. Zatem jakie, jego zdaniem, było najlepsze.
W 1995 roku kardynał wydał kolejną książkę: „Nowa pieśń dla Pana”. Porównał w niej Kościół do katedry podkreślając mocno, że „duch buduje z kamieni, nie odwrotnie”. A skoro „Bóg buduje swój dom – to znaczy dom ten nie powstaje tam, gdzie ludzie sami tylko chcą planować, sami tylko działać, sami tworzyć. Nie powstaje tam, gdzie liczy się przede wszystkim sukces i gdzie ‘strategie’ mierzy się sukcesem. Nie powstaje tam, gdzie ludzie nie są gotowi otworzyć dla niego przestrzeni i czasu swego życia; nie powstaje tam, gdzie ludzie budują tylko sami i tylko dla siebie samych. Tam natomiast, gdzie chcą zaangażować się dla Boga, tam mają dla Niego czas i pojawia się dla Niego miejsce. Tam mogą się oni odważyć przedstawić już teraz to, co ma przyjść: zamieszkanie Boga wśród nas”.
Wzbudzający kontrowersje pancerny kardynał? Czy – jak pisali inni – hamulcowy Kościoła? A może raczej – jak sam powiedział w 1990 roku do biskupów brazylijskich – trzymający w ręku „tasak pozwalający torować drogę wśród zarośli”, bez którego „zostaniemy wplątani w nieprzerwany ciąg różnych teorii, których przeciwieństwa nas obezwładniają”. Ta duchowa wierność, połączona z intelektualną rzetelnością i wiernością prawdzie, może boleć i skłaniać ku negatywnym ocenom.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.