Kongijscy biskupi biją na alarm w sprawie dramatycznej sytuacji w regionie Butembo-Beni. Podkreślają, że przemoc stała się tam codziennością. Wczoraj tylko cudem nie doszło do tragedii po tym, jak w jednym z kościołów wybuchła bomba domowej roboty.
Szok i niedowierzanie – tak niedzielną eksplozję komentuje bp Laurent Sondirya, wikariusz generalny Beni. Podkreśla, że do tragedii nie doszło tylko dlatego, że wybuch miał miejsce wcześnie rano. Kilka godzin później w świątyni planowana była Eucharystia z sakramentem bierzmowania dla licznej grupy młodzieży, którym towarzyszyły rodziny i przyjaciele. Po przeprowadzeniu dochodzenia Msza mogła się normalnie odbyć – mówi Radiu Watykańskiemu bp Sondirya.
„W kościele nie było jeszcze wiernych, były tylko dwie osoby, które stały przy wejściu do budynku i to one zostały ranne. Obecnie przebywają w szpitalu. Jest to pierwszy przypadek na terytorium Beni, kiedy katolicki kościół stał się celem tego typu ataku. Ładunek wybuchowy podłożono pod ambonką – mówi papieskiej rozgłośni bp Sondirya. – To jest ta część świątyni, gdzie stoją chórzyści, zniszczone zostały instrumenty muzyczne i nagłośnienie. Ołtarz nie ucierpiał. Po przeprowadzeniu dochodzenia Msza mogła się normalnie odbyć. Kościół jest znów dostępny”.
W wyniku niedzielnej eksplozji przy parafii powołano nadzwyczajny komitet ds. bezpieczeństwa. Przy okazji przypomniano, że apele lokalnych biskupów oraz kapłanów nt. eskalacji przemocy w tym regionie Demokratycznej Republiki Konga pozostają od dawna niewysłuchane, zarówno przez władze, jak i oenzetowskie siły pokojowe. Za atakami terrorystycznymi i łamaniem praw człowieka w tym regionie stoi m.in. ugrupowanie bliskie tzw. Państwu Islamskiemu.
„Nie ma dnia, żeby kogoś nie zabili. Rebelianci mordują nawet chorych na szpitalnych łóżkach” – alarmuje miejscowy ordynariusz bp Melchisedec Sikuli Paluku. W ciągu ostatnich siedmiu lat w regionie zabito ponad 6 tys. osób, 3 mln ze strachu opuściły swe domy, a 7,5 tys. osób porwano. Rebelianci palą całe wioski, niszczą uprawy, rekwirują bydło. W kwietniu br. kongijski episkopat wystosował apel, w którym domaga się zaprzestania przemocy. „Przestańcie zabijać swoich braci. Ich krew woła do Boga” – piszą biskupi. Wskazują, że bez zdecydowanych działań lokalnych władz region ten nie ma przyszłości. „Wojna jest matką wszelkiej biedy, uderza we wszystkich i niszczy przyszłość naszych dzieci” – piszą biskupi, podkreślając, że zło może zostać pokonane, a przemoc przerwana. Wskazują jednocześnie, że eskalacja przemocy na wschodzie Konga negatywnie wpływa nie tylko na rozwój tego regionu, ale i na przyszłość całego kraju.
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.