Krokiem szybkim czy nie spiesząc się?
Wspomina jedna z nowicjuszek: „Raz w dzień prania szłam do pralni, wcale się nie spiesząc. Przechodząc, przypatrywałam się kwiatom w ogrodzie. Siostra Teresa od Dzieciątka Jezus szła również, ale krokiem szybkim i mijając mnie, rzekła: «Czy tak się spieszą ludzie, mający nakarmić dzieci i zarobić dla nich na życie?»” (Dzieje duszy, Kraków 1996, s. 322). No tak, każdy, kto przybywał choć jakiś czas w towarzystwie niemowlaka albo nawet dwulatka, wie doskonale, że tu nie ma zmiłuj. Drze się toto wniebogłosy, bo głodne albo przebodźcowane, upaprze się zawsze trzy minuty przed ważnym wyjściem, a i w nocy spróbuj nie wstać na wołanie! Niewiele lepiej mamy zresztą w pracy: zjawić się trzeba w określonej porze albo coś oddać do konkretnej godziny, nikt nie weźmie pod uwagę deszczu za oknem czy złego samopoczucia, pensja też zazwyczaj jaka jest, wiadomo! Albo takie zakupy na przykład (a raczej to, że nie zrobią ich krasnoludki), rachunki do dziesiątego, a nawet mili goście, którzy wtedy dzwonią czy pukają, kiedy akurat… Ech! Miłośnicy każdego slow, hygge czy marzycielskich duszy porywów jakoś nie przewidzieli tego, co pod gwiazdką małymi literami wypisano w naszych życiorysach.
Robić to, co do nas należy – przecież naprawdę byśmy chcieli. Najlepiej z błyskiem w oku, skromnie i doskonale. Tylko czemu to jest przeważnie takie mało ekscytujące? Obawiam się, że wolelibyśmy zazwyczaj wąchać kwiaty zamiast mydlin, albo przynajmniej mieć znaczący wpływ na owych mydlin kształt, rodzaj i okoliczności użycia…
Nieco pocieszający może być dla nas fakt, że taki dzień (dni!) prania – czyli owo nużące coś, co dla dobra ogółu i własnego zrobić trzeba i to, co ważne, od ręki – dotyczy wszystkich. Nic to, że może się nam wydawać, że ludzie wokół są non stop zadbani i wypoczęci. Nie zawsze tacy są. I siebie samych przecież – czerwonych i urobionych po łokcie wśród mydlin – nie pokazujemy na fejsbukach.
Drugi powód do radości jest dużo głębszy. Bo skoro już jako ludzie skazani jesteśmy na różnoraką prozę życia, nie mamy na to wpływu – to przecież jest coś, na co wpływ mamy. Możemy wybrać wchodzenie w to „krokiem szybkim”. A nuż okaże się to bowiem w ostatecznym rozrachunku nie tylko tematem anegdoty, ale i jednym z wymiarów naszej osobistej świętości.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nieco się wolnością zachłysnęliśmy i zapomnieliśmy, że o wolność trzeba dbać.
Abp Paul Richard Gallagher mówił o charakterystyce watykańskiej dyplomacji.