Socjaldemokratyczny burmistrz-szef rządu Berlina Michael Mueller uznał wydany w środę przez władze stolicy Niemiec zakaz zorganizowania tam w sobotę wielkiej demonstracji przeciwko restrykcyjnej polityce antykoronawirusowej państwa za "słuszny i uzasadniony".
Wskazał przy tym na łamanie zasad ochrony przed zakażeniem w trakcie podobnych wcześniejszych imprez obowiązujących. Oznaczało to ryzyko zdrowotne nie tylko dla uczestników demonstracji, lecz również dla wielu innych osób - podkreślił.
Dodał, że ogłoszony przez socjaldemokratycznego senatora (krajowego ministra) spraw wewnętrznych Andreasa Geisela zakaz został wcześniej uzgodniony z pozostałymi członkami Senatu (krajowego rządu).
"Uczestnicy demonstracji pójdą potem do domu, udadzą się do swych miejsc pracy, będą jeździli metrem", stwarzając zagrożenie dla innych - wyjaśnił Mueller.
Jako pierwsza zamiarowi zorganizowania w sobotę demonstracji i towarzyszących jej ulicznych imprez sprzeciwiła się berlińska policja. Występując w jej imieniu, senator Geisel przypomniał, że w trakcie podobnego protestu 1 sierpnia dochodziło do świadomego lekceważenia przez uczestników zasad higieny i stosownych przedsięwzięć ochronnych.
Na to trzydniowe, międzynarodowe spotkanie przybędzie ok. 30 osób z Polski.
Zawiera wyraźne stwierdzenie, że istnieją tylko dwie płcie: męska i żeńska.
Na chwilę obecną nie wiadomo, czy dokonano również aresztowań.
Zaapelował o większą możliwość zaangażowania ich na kierowniczych stanowiskach.
Stowarzyszenie Katechetów Świeckich zwraca uwagę na faworyzowanie tzw edukacji zdrowotnej.