Papież Benedykt XVI jest pod nieustannym obstrzałem świata. Ma bez wątpienia wielu wpływowych wrogów, którzy nie przepuszczą żadnej okazji, by go zaatakować i zniszczyć. Włoscy watykaniści pytają: Dlaczego?
Rzecznicy dobra Kościoła
W ocenie Torniellego i Rodariego, sukces zewnętrznego ataku na papieża nie byłby możliwy, gdyby nie wsparcie drugiego nieprzyjaciela – tzw. katolicyzmu postępowego. Chodzi tu o grupę katolików – także teologów i biskupów – którzy interpretują naukę Soboru Watykańskiego II, jak gdyby historia Kościoła zaczęła się dopiero od tego wydarzenia. Dla Benedykta XVI ostatni sobór nie jest „zerwaniem” czy „początkiem”, ale „kontynuacją i rozwojem”. Papież stara się odczytać Vaticanum II w powiązaniu z dwudziestoma trzema wcześniejszymi soborami, z całą liczącą ponad 2 tys. lat historią i tradycją chrześcijaństwa. Za to jest oskarżany przez „postępowców” o „hamowanie” czy nawet „zaprzepaszczanie” soborowej odnowy Kościoła. Widać to wyraźnie na przykładzie zamieszania wokół papieskiego przemówienia w Ratyzbonie w 2006. Benedykt poruszył w nim zagadnienie relacji wiary i rozumu.
Przywołał tekst rozmowy, jaką na ten temat ponad 600 lat temu odbyli uczony cesarz bizantyjski Manuel II Paleolog i wykształcony Pers, muzułmanin Ibn Hazm. Pierwszy z rozmówców powiedział: „Wskaż mi, co nowego wniósł Mahomet; wtedy znajdziesz tylko to, co złe i nieludzkie, jak choćby to, że nakazał szerzyć mieczem wiarę, którą głosił”. Media podchwyciły te słowa, wyrwały je z kontekstu, nie wspominając, że jest to cytat Paleologa, i umieściły na pierwszych stronach gazet. Na głowę papieża spadły gromy oskarżeń o zniszczenie dialogu międzyreligijnego i prowokowanie nowej wojny religijnej. Do najaktywniejszych krytyków należał islamolog, jezuita, ojciec Thomas Michel, który wcześniej za swe poglądy prowadzące do relatywizmu został przez Benedykta XVI odsunięty od dialogu katolicko-muzułmańskiego.
Liczne wywiady z liderami „kościelnego postępu” stanowią sprytny zabieg stosowany przez media, który pomaga im kreować się na „rzeczników prawdziwego dobra Kościoła”. W ten sposób lansują pogląd, że krytyka Benedykta XVI nie jest antykatolickim atakiem, ale stanowi słuszną obronę przeciw „hamulcowemu” papieżowi. Media często przedstawiają nauczanie Benedykta XVI jako jeden z wielu równorzędnych – wcale nie najważniejszy – głosów w Kościele, jako jedną z katolickich opcji, oczywiście tę bardziej „konserwatywną”, „zachowawczą”, „zamkniętą”, „nienowoczesną”, a nawet „nieludzką”, którą katolik może sobie wybrać lub nie.
Na (nie)spokojnym morzu
Dwaj przeciwnicy niemieckiego papieża nieoczekiwanie znaleźli nieświadomego i niedobrowolnego „sprzymierzeńca” w Watykanie. Tornielli i Rodari piszą o „»atakach« z powodu częstego braku roztropności i licznych błędów współpracowników Ojca Świętego”, zwłaszcza tych, którzy odpowiadają za komunikację medialną Stolicy Apostolskiej. „Można odnieść wrażenie, że zarządzanie komunikacją w Watykanie wygląda tak, jakby Łódź Piotrowa płynęła po cichym i spokojnym morzu” – zauważa jeden z recenzentów książki. Sam papież jest świadomy, że sytuacja wygląda zgoła odmiennie. Tuż przed konklawe mówił, że Kościół przypomina łódeczkę huśtaną na falach przeróżnych trendów i poglądów współczesności.
Słowa i decyzje sternika Kościoła regularnie spotykają się z burzą reakcji. Są one tym bardziej gwałtowne, że odbywają się w epoce już nie tylko internetu, ale Facebooka i telefonii mobilnej, dzięki której informacja dociera do setek milionów osób kilka sekund po tym, jak została wysłana, i jest już stara i nieaktualna kilka godzin później. W tej sytuacji jeśli jakaś fałszywa informacja nie zostanie sprostowana w ciągu dwóch, trzech godzin, jeśli na jakieś oskarżenie nie nadejdzie odpowiedź w ciągu 24 godzin, możliwość skutecznej obrony spada niemal do zera. Tymczasem polityka medialna Stolicy Apostolskiej, jak oceniają autorzy książki, jest pasywna, a przez to nieskuteczna. Odpowiedzi na zarzuty są często spóźnione, nie zawsze adekwatne i podane w sposób mało profesjonalny. Brakuje też pozytywnej i aktywnej strategii medialnej, która potrafi przewidzieć i uprzedzić problemy i polemiki, a nie tylko biernie czeka na atak i ogranicza się do odpowiedzi na ewentualne słowa krytyki.
Chodzi o Boga
Tornielli i Rodari nie stawiają wszystkich ataków i nieprzyjaciół na tej samej płaszczyźnie. O ile bowiem w przypadku dwóch pierwszych wrogów – mediów wspieranych przez antykościelne lobby oraz „postępowych” katolików – można mówić o świadomym „polowaniu” na papieża, o tyle błędy komunikacji medialnej Watykanu wynikają z pewnej niekompetencji, która to „polowanie” ułatwia.
Benedykt XVI od ponad 5 lat działa pod nieustannym ostrzałem świata. Włoscy watykaniści trafnie wskazują przyczyny ataków na niego. Czy jednak docierają oni do sedna w nazwaniu źródeł jego negacji? Jak zauważył rok temu ks. prof. Jerzy Szymik, istota konfliktu tkwi głębiej, „pod dnem tych wszystkich zwarć, chodzi o Boga”. Ojciec Święty, który niestrudzenie wskazuje, że Bóg musi być pierwszy, aby nasz świat był prawdziwie ludzki, jest dla wielu główną przeszkodą w budowaniu świata bez Boga.
Paolo Rodari, Andrea Tornielli „Atak na Ratzingera. Zarzuty i skandale, proroctwa i spiski przeciwko Benedyktowi XVI”, Mediolan, 2010 r.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).