Na ulice Nowego Jorku wyszły w środę wieczorem tysiące ludzi w kolejnym proteście przeciwko brutalności policji. Podczas gdy uczestnicy manifestacji zapowiadają kontynuację akcji aż do skutku, burmistrz Nowego Jorki Bill de Blasio ogłosił rozszerzenie programu, mającego powstrzymać przemoc.
Tysiące demonstrantów zebrało się m.in. w Highland Park na Brooklynie. Dołączyły do nich setki rowerzystów, którzy od kilku dni zbiorowo protestują przeciw niesprawiedliwości rasowej i domagają się reform w policji. Przybyli ze zgromadzenie, które miało miejsce wcześniej w Prospect Heights.
"Mówimy o okrojeniu funduszy dla policji i przywróceniu znaczenia edukacji. To ruch polityczny. Musimy mieć odpowiednią osobę we władzach, która zna od podszewki nasze problemy i może nas poprowadzić" - powiedział lokalnej telewizji NY1 jeden z demonstrantów.
W trakcie protestów na Grand Army Plaza nie było widać wielu policjantów. Na chodnikach gromadzili się ludzie wspierając demonstrantów.
Na rowerze pojechał do Prospect Heights mieszkający na Brooklynie Adam. Wyjaśnił PAP, że nic nie wie o tym, aby Polonia w zorganizowany sposób brała udział w manifestacjach. "Nawet jak ktoś demonstruje, to o tym szerzej nie wiadomo. Może sami nie byliśmy jako Polacy napadani przez policjantów. Poza tym jest koronawirus, ludzie są ostrożni i dlatego trudno się zebrać w grupie" - uzasadniał.
Do protestów doszło na Manhattanie. Odbywają się one regularnie z udziałem tłumów m.in. w Washington Square Park. Ludzie maszerowali także Piątą Aleją i klękali od czasu do czasu dla upamiętnienia zabitego przez funkcjonariusza w Minneapolis George'a Floyda, którego śmierć spowodowała wybuch demonstracji nie tylko w Ameryce, lecz różnych krajach.
Po kilku nocach w mijającym tygodniu, gdy plądrowano i niszczono wiele sklepów, w tym tych największych, okna i wejścia wciąż zabite są deskami. "To niesamowity widok" - pisała na Facebooku Aleksandra, która pierwszy raz od dłuższego czasu pojechała na Manhattan.
Organizatorzy demonstracji podkreślali, że muszą one mieć spokojny przebieg. Nikt bowiem nie może stracić z oczu, jaki jest ich cel. "Chcemy położyć kres przemocy" - tłumaczył cytowany przez "New York Times" Khoi Le z Queensu dodając, że spodziewał się długotrwałych protestów. "Tak długo, jak będzie to konieczne, setki dni. Nie możemy przestać. To będzie długie lato" - przewidywał.
Tymczasem de Blasio zapowiedział w środę, że rozszerzy program Cure Violence (leczyć przemoc). Powstał on w celu powstrzymania przemocy przy pomocy mediacji. Ma objąć rejon 20 posterunków policji, w których rejestruje się najwyższy w Nowym Jorku poziom przemocy przy użyciu broni.
"Oznacza to, że istnienia ludzkie zostaną uratowane. Kropka. Życie zostanie uratowane. Przemoc zostanie zmniejszona" - przekonywał burmistrz podczas konferencji prasowej.
Według władz miasta program Cure Violence zasilony zostanie 10 milionami dolarów. Umożliwi to zwiększenie liczby pracowników, lokalizacji a także wsparcie wolontariuszy.
W akcji bierze udział am.in. Erica Ford, założycielka systemu zarządzania kryzysowego Life Camp. "Chodzimy do więzień, chodzimy do szkół, chodzimy do ośrodków, w których młodzi ludzie spędzają wolny czas. Pomagamy ludziom zmienić życie" - tłumaczyła aktywistka w telewizji ABC.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.