Kard. Johna H. Newmana i Benedykta XVI łączy wiele: krytyka liberalnej religii, szacunek dla obiektywności prawdy, szukanie wiary inteligentnej i odważnej.
Sumienie – narzędzie prawdy
Newman uważał, że miejscem, w którym człowiek doświadcza Boga i zarazem odczytuje prawdę, jest sumienie. Wbrew rozpowszechnionym dziś stanowiskom nie postrzegał sumienia jako wyznacznika subiektywnych przekonań jednostki, przeciwnie, widział w nim narzędzie, dzięki któremu człowiek rozpoznaje obiektywną moralną prawdę i nie jest skazany na gubienie się we własnych domysłach czy rozumowaniach. Sumienie jest w człowieku głosem autorytatywnym, który apeluje o posłuszeństwo. Ono prowadzi ludzi do prawdy, która wyzwala. Benedykt XVI, w swoim referacie o Newmanie, przyznał, że tym, co pociągnęło go w stronę angielskiego konwertyty, było właśnie jego nauczanie o sumieniu. Kard. Ratzinger przypomniał, że w czasach nazizmu totalitarna partia postawiła siebie w miejsce ludzkich sumień („Moim sumieniem jest Hitler”, mawiał Goering). Dzisiejszym zagrożeniem dla sumienia jest zjawisko, które kard. Ratzinger nazwał „dyktaturą relatywizmu” w swojej homilii tuż przed konklawe w 2005 r. Ten relatywizm „niczego nie uznaje za ostateczne i za jedyną miarę rzeczy uznaje tylko własne ja i jego zachcianki”. Jesteśmy tu bardzo blisko tej samej przestrogi, którą przed ponad 100 laty formułował Newman.
Więcej miejsca dla świeckich
Newman, odkąd został katolikiem, służył Kościołowi w Anglii swoją ogromną wiedzą, erudycją i wrażliwym, wierzącym sercem. Sprawą, o którą zawsze zabiegał słowem i czynem, była edukacja. Kochał Oksford, w którym spędził prawie 30 lat życia, i nosił w sobie marzenie o idealnym uniwersytecie. W dziele „Idea uniwersytetu” wykazywał, jak wielką rolę w kształceniu i wychowaniu odgrywa obecność religii. Jednocześnie jako katolik sprzeciwiał się pokusie zamieniania katolickich ośrodków edukacji w klasztory czy seminaria. Optował za edukacją otwartą na świat, wolną od lęku przed jakąkolwiek wiedzą. „Uniwersytet – pisał – jest miejscem, w którym ludzie ze świata są przysposabiani dla świata. Nie potrafimy przeszkodzić im w pogrążaniu się w świecie, razem z jego zwyczajami, regułami i zasadami, gdy nadejdzie ich czas; możemy ich jednak przygotować na to, co nieuniknione”.
Jednym z trudnych momentów dla Newmana był spór z angielskimi hierarchami o rolę świeckich w Kościele. Kardynał akcentował zmysł wiary obecny we wszystkich ochrzczonych, którzy dzięki działaniu Ducha Świętego jako wspólnota nie mogą pobłądzić w wierze. W swojej argumentacji sięgał do historii arianizmu. W IV wieku w Kościele wielu biskupów przyjęło tę herezję za prawdę, zaś przy ortodoksji stał ogół wiernych. Ten argument z historii Kościoła nie służył mu do atakowaniu urzędu kościelnego (choć wielu tak to odebrało). Chodził mu o dowartościowanie świeckich, odkrywajacych w swoich sumieniach tę samą prawdę, której oficjalnie nauczają biskupi. Chodziło mu o większe wzajemne zaufanie między duchowieństwem i świeckimi, o bardziej wspólnotowe spojrzenie na Kościół. Te intuicje zostały w pełni docenione dopiero w dokumentach Soboru Watykańskiego II.
Z cieni i obrazów do prawdy
Trudno w jednym tekście nawet tylko wymienić wszystkie ciekawe i aktualne wątki nauczanie angielskiego myśliciela. Bez żadnej przesady Newmana można zaliczyć do jednego z nowożytnych Ojców Kościoła. Jego pisma są kopalnią chrześcijańskiej mądrości, dostarczają wciąż wielu argumentów dla obrony wiary, zagrożonej zawsze przez naszą własną słabość, ale i przez otaczającą nas areligijną lub wręcz antyreligijną kulturę. Angielski dystans, intelektualna kultura Newmana wnoszą coś bardzo świeżego do katolicyzmu. Ludzie, którzy znali go osobiście, podkreślają, że „sztukę bycia zwyczajnym opanował do perfekcji”. Był bardzo szczęśliwy, że po nominacji kardynalskiej nie kazano mu zmieniać jego ulubionego pokoju w Oratorium w Birmingham. Zwyczajność łączyła się u niego z nawykiem „bycia uczciwym wobec samego siebie, z wytrwałym przedkładaniem rzeczywistości nad pozór, jakkolwiek byłby on kuszący, ze zdrową zdolnością myślenia mało o sobie”. Lord Coleridge, Sędzia Najwyższy, pisał: „On jest prosty i pokorny jak dziecko, a jednak czuje w nim istotę niepodobną do żadnej innej. Podnosi mnie i równocześnie ujarzmia mnie. A jeżeli on tak oddziałuje na pospolitego starego prawnika, to czym musi być dla ludzi, którzy potrafią go przeniknąć i czuć razem z nim!”. Na nagrobku kard. Newman kazał napisać: „Z cieni i obrazów do prawdy”. Tak widział swoją duchową ewolucję, która zaprowadziła go do Kościoła katolickiego, ostatecznie do świętości, potwierdzonej dziś oficjalnie. Życie i dzieło Newmana przypominają nam, że poszukiwanie prawdy jest jedną z najwspanialszych ludzkich przygód, z których nie wolno człowiekowi rezygnować.
Korzystałem z książki C.S. Dessaina „John Henry Newman. Pionier odnowy Kościoła”
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W diecezjach i parafiach na całym świecie jest ogromne zainteresowanie Jubileuszem - uważa
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.