Brytyjski rząd po fali krytyki, jaka spotkała jego zapowiedź umożliwienia nieograniczonej aborcji farmakologicznej w domu, wycofał się z tych planów i zapewnił, że nie będzie żadnych zmian w prawie aborcyjnym.
Wcześniejsze oświadczenie sekretarza stanu do spraw zdrowia i opieki społecznej usunięto z rządowej strony internetowej, a rzecznik Departamentu Zdrowia wytłumaczył, że deklaracja opublikowana została „przez pomyłkę”. „Nie będzie żadnych zmian w przepisach aborcyjnych” – zapewnił w rozmowie z dziennikiem „The Independent” – rzecznik Departamentu Zdrowia.
Środowiska obrońców życia powitały nowe stanowisko władz z zadowoleniem. Dyrektor naczelny Stowarzyszenia Ochrony Dzieci Nienarodzonych w Wielkiej Brytanii John Smeaton przyznał, że po wiadomości o tym, że w ramach walki z koronawirusem doszło w Wielkiej Brytanii do jeszcze większej liberalizacji prawa aborcyjnego zadzwonił do prawników, by podjęli w tej sprawie odpowiednie kroki.
„Dzięki Bogu, że takiego niebezpiecznego posunięcia - dla nienarodzonych dzieci i ich matek - rząd, mimo wszystko, nie wprowadza. Z zadowoleniem przyjmujemy sprostowany komunikat. Będziemy jednak trzymać prawników SPUC w gotowości” – podkreślił, Jego zdaniem, to „niepokojące i niezwykłe”, że można było popełnić taki błąd.
Przedstawiciele SPUC zauważyli, że epidemia koronawirusa doprowadziła do postawienia szeregu pytań bez odpowiedzi. Ich rezultatem powinno być zamknięcie przemysłu aborcyjnego na całym świecie.
W zeszłym tygodniu lekarze broniący życia z American Association of Prolife OB / GYNs (AAPLOG) przypomnieli, że „aborcje oferują kobietom zerowe korzyści zdrowotne i nie leczą żadnej choroby”. Zaapelowali, by zawiesić aborcje, zgodnie ze związanymi z pandemią zaleceniami, dotyczącymi planowych zabiegów i wizyt.
Piotr Sikora o odzyskaniu tożsamości, którą Kościół przez wieki stracił.