Dramatyczne sceny rozgrywają się na granicy grecko-tureckiej. Jak donosi katolicki arcybiskup Aten, władze tureckie zwożą na granicę tysiące migrantów. Używają do tego wszelkich możliwych środków: pociągi, autobusy, a nawet taksówki.
Tureccy żołnierze wycinają na granicy druty kolczaste, aby umożliwić migrantom przedostanie się do Grecji. „Wiadomo, że Turkom chodzi o to, by przepchnąć migrantów do Grecji i w ten sposób wywierać presję na Unię Europejską” – mówi abp Sevastianos Rossolatos.
Podobne sceny rozgrywają się również na wybrzeżu. Jak mówi ks. Antonio Voutsinos z greckiej Caritas, Turcy podstawiają dla migrantów łodzie, którymi mogą popłynąć na pobliskie greckie wyspy. Ks. Voutsinos ostrzega, że w Turcji znajduje się obecnie 3,5 mln migrantów, którzy w każdym momencie mogą wyruszyć do Europy. „Problem jest nie tylko humanitarny, ale polityczny. Turcy używają migrantów jako broni, by wywrzeć nacisk na Unię” – dodaje ks. Voutsinos.
Jak wskazuje Andrea Avedduto rzecznik stowarzyszenia Pro Terra Santa, kluczem do zrozumienia aktualnej sytuacji jest nieuchronna porażka Turcji w wojnie z Syrią. Erdogan nie może się zgodzić na przegraną i dlatego wywiera presje na kraje zachodnie – mówi Avedduto.
Ostateczne starcie militarne Syrii i Turcji jest nieuniknione. Nie ulega wątpliwości, że dziś Turcja walczy w Syrii u boku Al-Kaidy i innych ugrupowań terrorystycznych. Stawiają jeszcze opór reżimowi Al-Asada, który odzyskał już jednak zdecydowaną większość syryjskiego terytorium. Prawdopodobnie Al-Asadowi, przy pomocy Rosji uda się zdławić ten ostatni ośrodek dżihadystów i odzyska pełną kontrolę nad Syrią. Będzie to zwycięstwo w wojnie, której Erdogan nie chce przegrać i w którą od samego początku był zaangażowany. Dlatego właśnie ucieka się do tej broni, którą są uchodźcy. Przypomina Europie, że nie poradzi sobie z migrantami i ma zresztą rację – powiedział Radiu Watykańskiemu Andrea Avedduto. – Nie możemy jednak przyjmować lekcji od Turcji rządzonej przed dyktatora Erdogana, który w ostatnich latach prowadzi bardzo brudną grę, by promować swoje interesy polityczne i ideologiczne w tym regionie, który wiele lat temu należał do Imperium Ottomańskiego i z którego Erdogan nie chce zrezygnować.
Bardzo napięta jest też sytuacja w samej Grecji, która boi się napływu masy migrantów i wie, że nie może się stać drugim Libanem. W sposób szczególny dotyczy to wysp, na które przybywają migranci. Na Lesbos doszło do gwałtownych wystąpień miejscowej ludności, która nie chce napływu kolejnych uchodźców. Mówi pracujący na tej wyspie ks. Maurice Joyeux z Jezuickiej Służby Uchodźcom.
„Sytuacja jest napięta. Silna jest obecność wojska. Drogi są zablokowane, by uniemożliwić dotarcie zwłaszcza do obozu Moria, w którym jest już 19 tys. uchodźców, chcących przedostać się promem do Aten. Nikt nie wie, jak sobie z tym poradzić – powiedział Radiu Watykańskiemu ks. Maurice Joyeux. – Problemem jest również fakt, że zaatakowani zostali pracownicy organizacji pozarządowych. Po tych incydentach postanowili opuścić obóz Moria, bo w takiej sytuacji nie mogą już dłużej pracować. Konsekwencją tego jest jednak to, że migranci zostaną pozbawieni pomocy z ich strony zarówno w obozie Moria, jak i Kara Tepe.“
Ks. Joyeux zaznacza też, że pomoc finansowa, której Unia Europejska udzieliła ostatnio Grecji nie jest wystarczającym rozwiązaniem. Jego zdaniem niezbędne jest rozmieszczenie migrantów w całej Europie. Zaznacza zarazem, że korytarze humanitarne nie będą funkcjonować, dopóki nie będzie europejskich sił interwencyjnych, które będą w stanie zmusić kraje takie jak Polska, Węgry czy Austria do rezygnacji z ich postawy.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.