Poddajemy się “mistrzom”, “mistykom”, “autorytetom”, zawieszamy na ich słowach, podążamy za nimi. Jeśli tak nas wychowano, to znaczy, że wychowano nas w sposób niebezpieczny.
Ta wiadomość z pewnością wiele osób bardzo dotknęła: w ostatnich dniach pojawiła się informacja o nadużyciach duchowych i seksualnych Jeana Vaniera wobec sześciu (co najmniej) dorosłych kobiet. Kobiet, które zjawiły się u niego po pomoc w kryzysie, zatem bardziej wrażliwych, podatnych na manipulację.
O samych oskarżeniach i ich znaczeniu dla “Arki” i wspólnot “Wiara i światło” napisał dla “Więzi” Zbigniew Nosowski, od lat osobiście ze wspólnotami związany. Trudno byłoby do tego tekstu cokolwiek dodać – polecam lekturę. Chciałabym jednak postawić pytanie nieco oboczne, odchodzące od samej osoby Jeana Vaniera i jego duchowego mistrza o. Thomasa Philippe OP (nota bene popularnego w Polsce, bez najmniejszego problemu można znaleźć jego teksty, zwłaszcza maryjne). Jak to się dzieje, że w ramach naszej formacji wychowujemy ludzi podatnych na duchowe manipulacje? To nie jest przecież jedyna taka sytuacja. Wiele z nich nie zawiera elementu seksualnego, nie staje się jednak z tego powodu mniej groźna.
Nie, w żadnym wypadku to nie jest oskarżenie wobec ofiar, zwłaszcza wobec osób przeżywających kryzys. Człowiek, który tonie, chwyta się czegokolwiek, z nadzieją, że zostanie wydobyty na powierzchnię, na której złapie grunt i oddech. Chwyta się kogokolwiek i czegokolwiek, tu nie ma ani czasu, ani przestrzeni na wybór i refleksję. Tym większym złem jest wykorzystanie tej sytuacji. Nie zawsze jednak jest tak trudno, a jednak poddajemy się “mistrzom”, “mistykom”, “autorytetom”, zawieszamy na ich słowach, podążamy za nimi. Pozwalamy im sobą kierować, czasem poza granice rozsądku i sumienia.
Jeśli tak nas wychowano, to znaczy, że wychowano nas w sposób niebezpieczny. Model kształtowania człowieka, który zakłada absolutne zaufanie do mistrza i przewodnika jest do zmiany. Na każdym etapie rozwoju duchowego. Człowiek jest tylko człowiekiem. Każdy człowiek, także “mistrz”. Nie chciejcie, by was nazywano Rabbi – mówił Jezus. Jeden jest wasz Nauczyciel. Można to zdanie odwrócić: nie chciejcie, by ktoś za was myślał, rozeznawał, podejmował decyzję. Próbujcie stawać na własnych nogach i używać własnego sumienia. Nie odrzucając rad, słuchając przewodników, ufając im (nie da się inaczej), ale nie utożsamiając żadnego człowieka z Bogiem ani zbyt łatwo nie uznając jego zdania za Boże wskazanie.
Bez żadnego kłopotu można dziś znaleźć w sieci opinie zaledwie sprzed kilku lat, w których o o.Thomasie Philippe pisze się, że zmarł w opinii świętości. W innym przypadku skandal przerwał radykalnie przygotowania do procesu beatyfikacyjnego. Niejeden “święty za życia” już upadł, czasem niestety pociągając za sobą tych, co mu zaufali.
Trzeba, by On wzrastał, a ja żebym się umniejszał – te słowa Jana Chrzciciela powinny być wskazówką dla wszystkich przewodników. Trzeba, żeby coraz mniej było mnie, a coraz więcej Boga. Coraz mniej prowadzenia, coraz więcej towarzyszenia. Trzeba, żeby człowiek, którego prowadzę, coraz mniej mnie potrzebował. By w końcu mógł powiedzieć: odchodzę, mam Chrystusa, On sam wystarczy. To wskazówka dla prowadzonych: jeśli moja zależność rośnie, zamiast maleć, coś dzieje się nie tak.
Może ktoś powie: to oczywistość. W teorii tak. Ale trzeba, by ta teoria stała się codzienną praktyką.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W imieniu papieża uroczystości beatyfikacyjnej we Fryburgu będzie przewodniczyć kardynał Kurt Koch.
W 1966 roku biskupi Stanów Zjednoczonych ograniczyli ten obowiązek do okresu Wielkiego Postu.
Formuła podjęta przez pomysłodawców i realizatorów od początku znalazła odbiorców.
Caritas Polska przygotowała też specjalny raport “Bezdomność w Polsce”