Kto szuka prawdy - szuka Boga, choćby nawet tego sobie nie uświadamiał - napisała św. Edyta Stein. Sama przeszła drogę od judaizmu, przez religijną obojętność, uporczywe poszukiwania w świecie filozofii, chrzest, klasztor - aż po męczeństwo.
Pod pomnik gęsiarki na getyńskim rynku podchodzi barwny korowód. Młody mężczyzna przywieziony w zabawnym wózku, ozdobionym kolorowymi balonikami, wkłada kwiaty do rąk gęsiarki i całuje policzek z brązu. To świeżo upieczony doktor. Getynga jest miastem o silnych tradycjach akademickich. W końcu na 130 tys. mieszkańców aż 30 stanowią studenci.
Nic dziwnego, że młoda Edyta Stein przyjechała tu z Wrocławia w poszukiwaniu prawdy. To właśnie tutaj wykładał jej późniejszy mistrz Edmund Husserl, tu poznała Maksa Schelera i Romana Ingardena. – Mimo że spędziła w mieście stosunkowo niewiele czasu, to właśnie ten rozdział zajmuje najwięcej miejsca w jej wspomnieniach – podkreśla w rozmowie z nami Mary Somers Heidhues, autorka przewodnika po getyńskich śladach świętej.
Niewiara załamana
Edyta przybywała do Getyngi, gdy po okresie religijnego zobojętnienia, jakie przeżyła w wieku nastoletnim, zaczął w niej narastać duchowy niepokój. Po porzuceniu judaizmu, spowodowanym m.in. samobójstwem wuja i stryja, dręczyła ją pustka, której „psychologia bez duszy”, studiowana we Wrocławiu, nie mogła zapełnić. Za to fenomenologia Husserla, odwołująca się do intuicji, coraz bardziej przybliżała ją do metafizyki. – Ten nurt filozoficzny cechuje podejście do każdej rzeczy bez uprzedzenia. To zmieniło jej spojrzenie na religię – mówi Mary Somers Heidhues.
Wiedziona ciekawością, właśnie w Getyndze pierwszy raz zastukała do drzwi kościoła katolickiego. Było to w Boże Narodzenie 1916 roku. Edyta słyszała już wcześniej od koleżanek, że w czasie Pasterki panuje w katolickich świątyniach specyficzna atmosfera. Jednak w te święta kościół św. Michała okazał się zamknięty. Mimo to już wtedy zaczęła nurtować ją myśl o przejściu na katolicyzm.
Wpłynęły na to zarówno wykłady Maksa Schelera, jak i świadectwo życia młodego małżeństwa Reinachów. O profesorze Adolfie Reinachu pisała: „Zdawało mi się, że dotąd żaden człowiek nie podszedł do mnie z taką bezinteresowną dobrocią serca (…) Jakbym pierwszy raz ujrzała zupełnie nowy świat”. Jeszcze silniej ten świat ujrzała, gdy po śmierci profesora na froncie I wojny światowej spotkała wdowę po nim, pełną pokoju, a nawet pogody ducha.
Reinachowie, oboje pochodzenia żydowskiego, rok wcześniej przyjęli chrzest w Kościele katolickim. Dla późniejszej świętej postawa Anny Reinach stała się dowodem prawdziwości religii chrześcijańskiej. „Było to moje pierwsze spotkanie z krzyżem i Bożą mocą, jakiej udziela on tym, którzy go niosą – wspomina. – Ujrzałam pierwszy raz w życiu Kościół w jego zwycięstwie nad ościeniem śmierci. W tym momencie załamała się moja niewiara i ukazał się Chrystus w tajemnicy krzyża”.
Kobieta nowoczesna
Dzisiejsza Getynga zdaje się nie odbiegać zbytnio od tamtej, której ulice codziennie przemierzała Edyta Stein. Wojna oszczędziła to miasto, możemy więc podziwiać średniowieczne i renesansowe kamienice. W ozdobionej malowidłami Karczmie Junkerskiej z XVI wieku, gdzie kiedyś przesiadywali młodzi adepci filozofii, nadal można smacznie zjeść. Nikt już jednak nie toczy tak zażartych dyskusji.
Ocalał dom, w którym mieszkała Edyta, ogród botaniczny, gdzie często spacerowała z przystojnym studentem Hansem Lippsem, i – oczywiście – budynki uniwersyteckie. Tyle że filozofia nie jest dziś najmodniejszym kierunkiem w Getyndze. Królują tu nauki ścisłe. – Nie ma żadnego seminarium, na którym zgłębiano by myśl Edyty Stein – ubolewa Mary Somers Heidhues. Sama stara się na wszelkie sposoby szerzyć wiedzę o świętej. Przez wiele lat przewodniczyła kole zajmującym się popularyzacją tej patronki Europy. Co roku koło przyznaje nagrodę imienia św. Edyty Stein. Laur otrzymują osoby szczególnie zaangażowane w dzieła miłosierdzia i ekumenizm.
Mary pochodzi z Filadelfii. W Stanach po raz pierwszy usłyszała o Edycie Stein. – Chodziłam do szkoły prowadzonej przez zakonnice – opowiada. – Reguła sióstr była surowa, nie pozwalała im opuszczać terenu klasztoru. Pamiętam, że kiedy podczas lekcji dowiedziałam się, że esesmani wtargnęli do klasztoru, by aresztować Edytę Stein, byłam wstrząśnięta. Nie mogłam sobie wyobrazić, jak można naruszyć świętość takiego miejsca.
Kiedy znalazła się w Niemczech, jeszcze bardziej zainteresowała się postacią świętej. – Dostrzegłam w niej nowoczesną kobietę, podobną do mnie – wyznaje. – Też studiowałam jak ona, długi czas byłam czynna zawodowo, zajmowałam się nauką. Przez żydowskie pochodzenie również stała mi się bliska, bo wiele moich amerykańskich koleżanek było Żydówkami. Zresztą Edyta nigdy radykalnie nie zerwała ze swoimi korzeniami. Nawet na dzień swojego chrztu wybrała 1 stycznia – ówczesne święto Obrzezania Pańskiego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.