Odnowa będzie polegała na tym, że cicho jak las wyrośnie nowe pokolenie świętych księży, świętych zakonników i zakonnic, świętych biskupów i świętych ludzi świeckich. Bo – jak kiedyś zauważył kard. Ratzinger – historia Kościoła to historia świętych.
Widywaliśmy go, jak w czarnej sutannie, kurtce i berecie szedł Sławkowską, św. Jana albo Plantami. Znaliśmy go wszyscy, nawet grający na organkach dziadek w pobliżu Rynku i bezdomni. Kiedy odwiedzał szpital, długo zatrzymywał się przy chorych. Sam pacjent, usługiwał towarzyszom niedoli. Miał poczucie humoru i dystans do siebie. Pisał listy pasterskie krótkie i treściwe. Czasem, gdy zatapiał się w modlitwie, po policzkach płynęły mu łzy. Do wiernych zgromadzonych na Błoniach wysłał z Rzymu esemesa na znak, że jest z nimi. Kardynał Franciszek Macharski.
Można było przyjść bez zapowiedzi, poczekać i być przyjętym. Organizował u siebie spotkania historyków, filozofów, znawców literatury, duszpasterzy, studentów. Odwiedzał nasze redakcje. Inicjował dyskusję, każdego słuchał z uwagą. Pamiętał ludzi i sprawy. Wizytacje parafii trwały czasem kilka tygodni z przerwami. Odwiedzał chorych w ich domach, spotykał się z ludźmi, rozmawiał. Poszedł do synagogi czynnej na terenie odwiedzanej parafii, zatrzymał się przy wejściu, niezauważony przez obecnych. Oddawał swoją profesorską pensję na potrzebujących studentów. Jako biskup rozdawał pieniądze, które mu dawano. W czasie rekolekcji akademickich spowiadał jak inni księża. Arcybiskup Karol Wojtyła.
Nigdy nie miał kapelana ani osobistego sekretarza. Sam odbiera telefony. Arcybiskup Alfons Nossol.
Jeśli w dzień nie może odebrać, wieczorem oddzwania. Po objęciu diecezji odwiedził, prywatnie, wszystkich księży. Każdy z nich zna jego numer. Kardynał Kazimierz Nycz.
Jego biuro przypominało kancelarię parafialną: proste biurko, szafa na dokumenty, kilka krzeseł. Żadnych ozdób, foteli, dzieł sztuki. Dawny biskup białostocki Edward Kisiel.
Na wizytację przyjeżdżał autobusem. Spędzał dzień lub dwa w parafii, sprawdzał stan duszpasterstwa i instalacje elektryczne. Julian Wojtkowski, emerytowany biskup pomocniczy diecezji warmińskiej.
Żeby odpowiedzieć tym, którzy pytają: „po co nam biskupi?”, chciałem uświadomić, że biskup to człowiek. Po blisko 60 latach bycia księdzem mógłbym ten wątek ciągnąć długo. Ale biskupi to ludzie bardziej wyeksponowani niż inni. Są różni. Jedni tak bardzo czują się ojcami, że nawet do najstarszych księży mówią po imieniu (kard. Nycz), inni czują się bardziej sługami i nawet do najmłodszych mówią „proszę księdza” (abp Wojtyła). Są tacy, co dbają o prestiż urzędu w dawnym stylu: pałace, szaty, tytuły, świta, majestat – i są tacy jak bp Wojtkowski. Dla jednych jest istotne, że zostali „wyniesieni do godności” – są zafascynowani władzą, dawnych kolegów proszą, by się już do nich nie zwracali po imieniu. Dla innych biskupstwo to lekcja pokory. Przechodzą na „ty” z niżej stojącymi w hierarchii i wsłuchują się w głos wiernych.
Więc po co są biskupi? W Kościele biskupi są od czasów apostolskich. Księża prości zjawili się później, powołani im do pomocy. Dlatego zawsze czytam listy pasterskie, czy mi się podobają, czy nie. Biskup jest pierwszym nauczycielem wiary, ja tylko jego pomocnikiem.
Nawet najwznioślejsza idea wymaga struktur. Na kształt tych kościelnych wpływały warunki historyczne, a na funkcjonowanie – kultura tych, którzy je tworzyli. Biskupów stworzono dla ochrony jedności wiary. Zawsze ostrzegali wierzących przed fałszywą w ich przekonaniu interpretacją Pisma i innymi błędami. Niestety, czasem tych, których uznawali za błądzących – zwalczali. Obawiali się zarażenia wiernych herezją. Biskupi mają być świadkami wiary, nadziei i miłości, pasterzami wskazującymi drogę do Boga. Na której kościelna dyscyplina ma być ochronną barierą.
Św. Augustyn powiedział: „Choć się lękam tego, kim jestem dla was, pociesza mnie to, kim jestem z wami. Dla was jestem biskupem, z wami jestem chrześcijaninem (...). To pierwsze miano jest zagrożeniem, drugie wybawieniem” (Mowy 340, 1).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).