Chociaż słuchać już tylko pojedyncze wystrzały, to nadal ulubioną zabawką dzieci jest broń, cześć ludzi nie ma dachu nad głową, a większość z trudem wiąże koniec z końcem - jak opowiadają syryjscy koordynatorzy pomocy rodzinom z Aleppo, którzy do Polski przyjechali z kilkudniową wizytą wdzięczności na zaproszenie Caritas Polska.
Omar ma 11 lat. Miesza z mamą. Tata ich zostawił, a bracia wyjechali z kraju i słuch o nich zaginął. Chłopak pracuje dwanaście godzin na dobę. Za zarobione 4 dolary tygodniowo utrzymuje rodzinę. W czasie wolnym śpi, by odpocząć od pracy. Dzięki Fundacji Świętego Mikołaja uczestniczy w zajęciach edukacyjnych 1,5 godziny dziennie. Zgodę na to musiał wydać jego pracodawca.
Aja została trzykrotnie zraniona w brzuch w domu przez własnego brata, bawiącego się bronią ojca. Przeżyła trzy skomplikowane operacje.
Katia ma kilka lat. Urodziła się, kiedy wojna już trwała. Ona sama nic o niej nie wie. Jej rodzice są zamożni. Utrzymują dziecko w iluzji. Kiedy słyszy wystrzał, kojarzy go z pęknięciem wielkiego balona. Jest wyjątkiem.
- Największym niebezpieczeństwem dla dzieci teraz jest woda. Żeby się jej napić trzeba wyjść z domu i ją przynieść. Ciężar jest większy niż waga dziecka. To ma wpływ na dziecięce mięśni i rozwój. Dzieci przejmują obowiązki dorosłych. Pracują na niepełne rodziny. Wykonują ciężkie prace. Dziś jedna trzecia dzieci w Syrii nie chodzi do szkoły. Zmienia to ich sposób myślenia. Ich ulubioną zabawką jest broń. Musimy odwrócić ich zainteresowanie przemocą i zmieniać ich myślenie. Dlatego projekty edukacyjne są w Syrii szalenie potrzebne, byśmy nie mówili o straconym pokoleniu - przekonywał 21 września na spotkaniu w Warszawie Adel Janji, fotograf pracujący w Hope Center w Aleppo, którego zdjęcia ilustrują wiele artykułów Caritas Polska o Aleppo.
Razem z nim do Polski przyjechali Rama Daaboul, koordynatorka projektu “Rodzina Rodzinie” w Syrii, oraz o. Petros Butrus Kassis, wikariusz patriarchalny kościoła syryjskiego w Aleppo. - Zauważyłam, że ludzie w Syrii dzielą się pieniędzmi, które dostają z programu "Rodzina rodzinie". Polska wykazała się dużą solidarnością z potrzebującymi - dziękowała Rama Daaboul. Wyjawiła też osobiste powody, dla których została w Syrii. - Postąpiłam tak jak moi rodzicie. Oni wychowali mnie w mojej ojczyźnie i dali mi wybór, gdzie chcę żyć. Chcę tak samo postąpić w stosunku do moich dzieci - mówiła.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).