Modlitwa nie jest środkiem terapeutycznym, którym mnich może rozporządzać jak jakąś techniką. Modlitwa uzdrawia, ponieważ łączy nas z Bogiem. Bóg jest właściwym Lekarzem, który może uleczyć każdą ranę.
Jest też metoda, która polega na tym, że najpierw należy się zająć myślą i ją uporządkować. W przypadku, gdyby wciąż powracała, nie należy na nią zważać:
- Ojciec Pojmen powiedział: „Jeśli przyjdzie ci myśl dotycząca koniecznych potrzeb ciała, i zadbasz o nie, i znowu przyjdzie ci ta myśl po raz drugi, i znowu zadbasz – to kiedy przyjdzie po raz trzeci, już na nią nie zwracaj uwagi: jest próżna”.
Dopuszczenie do siebie myśli może pójść tak daleko, że się ją przedstawia w swego rodzaju grze z podziałem na role. Przez to można odnaleźć wewnętrzny spokój:
- Słyszałem, jak pewien starzec opowiadał, że kiedy jego myśli mówiły mu, że ma kogoś odwiedzić, wstawał, wychodził i okrążał swą celę. Potem wracał, pocieszał się gościem, którym sobie wyobrażał, że sam jest. Przez to znalazł spokój.
Inni ojcowie kpią ze swych myśli. Zachowują się tak, jakby je mieli spełnić. W ten sposób pokusy stają się mniej groźne:
- Opowiadano o abba Teodorze i o abba Lucjuszu z Enaton, że przez pięćdziesiąt lat oszukiwali samych siebie mówiąc: „Kiedy minie ta zima, odejdziemy stąd”. Kiedy robiło się lato mówili: „Opuścimy to miejsce, gdy przeminie lato”. Czynili to przez cały swój pobyt na pustyni, ci godni pamięci ojcowie.
Komuś innemu ta metoda jednak nie pomoże. Musi on wtedy sięgnąć po inny środek, musi przedstawić swą myśl w dość humorystycznej scenie:
- Pewnemu bratu natrętnie narzucała się myśl: „Powinieneś iść odwiedzić tego a tego starca”. On jednak odkładał to z dnia na dzień, mówiąc: „Pójdę jutro”. I tak walczył z tą myślą przez trzy lata. Wreszcie powiedział do niej: „Załóżmy, że idziesz do starca; wchodzisz i mówisz mu: «Czy jesteś zdrów, ojcze? Od dawna pragnę widzieć twoją świątobliwość»”. Następnie wziął miednicę, umył się, i grając rolę starca odpowiedział sobie: „Cieszę się, że przyszedłeś, bracie; wybacz mi, bo z mojego powodu bardzo się zmęczyłeś. Niech Bóg ci ten trud nagrodzi!” Potem przygotował posiłek, zjadł dobrze i wypił, i natychmiast skończyła się walka.
Przytoczone tu metody zdają się mieć niewiele wspólnego z modlitwą. Można raczej przypuszczać, że to techniki psychologiczne: psychodramat, gra z podziałem na role lub coś podobnego. Jednak dla mnichów było jasne, że nie mogą sami siebie uzdrowić, że żadną techniką nie uzyskają zwycięstwa nad pokusami. Odegranie dręczącej myśli jest dla nich tylko niekonwencjonalną formą dialogu z Bogiem. Jeśli rozmowa z Bogiem nic nie pomaga, bo za bardzo tkwi w głowie, jeśli analiza przyczyn i tła myśli nie przynosi efektów, wtedy otwiera się dla niektórych możliwość przedstawienia myśli przed Bogiem. Zamiast słowami modli się wówczas gestami, grając przed Bogiem, aby w grze uchwycić odpowiedź, która nie sprowadza się jedynie do słowa, ale wyraża się także uciszeniem, pokojem i wolnością od pokusy.
Modlitwa nie jest środkiem terapeutycznym, którym mnich może rozporządzać jak jakąś techniką. Modlitwa uzdrawia, ponieważ łączy nas z Bogiem. Bóg jest właściwym Lekarzem, który może uleczyć każdą ranę. W modlitwie powierzamy się Jemu, aby od Niego, jako od Lekarza, który sam został zraniony na krzyżu, uzyskać uzdrowienie. W modlitwie doświadczamy badającej i jednocześnie uzdrawiającej obecności. Może nas ona uzdrawiać, ponieważ stawia nas w Bożej obecności i napełnia nas Duchem Bożym. Wiele sentencji Ojców opisuje tę uzdrawiającą rolę modlitwy:
- Nieustanna modlitwa w krótkim czasie poprawia ducha.
- Modlitwa jest środkiem chroniącym przed smętkiem i brakiem odwagi.
- Modlitwa jest lekarstwem na smutek i zniechęcenie.
- Modlitwa wyrasta z łagodności i wolności od gniewu.
- Modlitwa jest owocem radości i wdzięczności.
13 maja br. grupa osób skrzywdzonych w Kościele skierowała list do Rady Stałej Episkopatu Polski.